Groźby pod adresem Zdanowskiej, nieznany mężczyzna wygłaszał 24 maja w redakcji łódzkiej "Gazety Wyborczej". Mówił, że chce zabić prezydent Zdanowską, bo ta przyczyniła się do upadku jego firmy. Miał wówczas przy sobie tasak. W sobotę trzy osoby, które widziały mężczyznę w redakcji gazety, rozpoznały Grzegorza W. jako tego, który groził prezydent Łodzi.
Został mu postawiony zarzut składania gróźb karalnych. W tej sprawie 57-latek będzie szczegółowo przesłuchiwany w niedzielę w śródmiejskiej prokuraturze. Natomiast w sobotę Grzegorz W. był przesłuchiwany w sprawie incydentu w biurze poselskim Jana Tomaszewskiego przy ul. Piotrkowskiej 67.
- Prokuratura ustaliła, że w biurze Jana Tomaszewskiego nie doszło do popełniania przestępstwa. Przesłuchaliśmy zarówno Grzegorza W., posła Tomaszewskiego oraz świadka zdarzenia. Nie było podstaw do postawienia mężczyźnie zarzutów w tej sprawie - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
Grzegorz W. przyszedł w piątek do biura posła Tomaszewskiego, by spotkać się z posłem PiS. Gdy dowiedział się, że Tomaszewskiego nie ma w biurze zaczął opowiadać niezrozumiałe historie jednej z pracownic biura.
- Jego zachowanie zaniepokoiło pracownicę biura, więc poprosiła mężczyznę, aby przeszedł do poczekalni. Bez jakiegokolwiek oporu mężczyzna zajął wskazane mu miejsce. W tym czasie kobieta zamknęła się w pokoju i powiadomiła policję - mówi Radosław Gwis z biura prasowego łódzkiej policji.
Okazało się, że 57-latek miał przy sobie pistolet zabawkę. Został odwieziony do szpitala psychiatrycznego na badania, a potem do policyjnej izby zatrzymań. Ustalono, że nie kierował żadnych gróźb pod adresem pracowników biura, ani parlamentarzystów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?