Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawody World Rallycross Championship w Norweskim Hell - mocne maszyny i prawdziwy raj dla miłośników motoryzacji.

Wojciech Rogacin
Wojciech Rogacin
Zapach spalin, ryk 600-konnych silników, gromki doping fanów motoryzacji, a wszystko na tle pagórkowatego norweskiego krajobrazu – w takiej atmosferze w miniony weekend w norweskim Hell na torze Lankebanen przebiegały zawody wyścigów samochodowych FIA World Rallycross Championship. Tysiące ludzi z Norwegii i innych krajów Europy całymi rodzinami świetnie bawiły się podczas motorowego święta.

„Welcome to Hell” – witajcie w piekle – mówił po angielsku spiker do rzesz kibiców zmierzających na zawody w położonej niedaleko Trondheim miejscowości Hell, w której na kilometrowej długości torze 15 i 16 czerwca rozgrywane były kolejne zawody z cyklu FIA World Rallycross Championship. W tym powitaniu było dużo gry słów, bowiem Hell znaczy po norwesku „jasny”, albo „szczęście”, a nie „piekło”. Biorąc pod uwagę okoliczności – ryk 600-konnych silników, wszechobecny zapach spalin, chmury kurzu unoszące się z szutrowego toru – można było zabawić się skojarzeniem z piekłem. Chociaż – dla fanów motoryzacji to był raczej prawdziwy raj.

Z położonych wokół toru pagórków, na których porozsiadali się fani motoryzacji, świetnie było widać położony w dole asfaltowo-szutrowy tor wyścigowy i całe wyścigowe miasteczko – z boksami, garażami, sklepikami, a także miejscem do pokazów akrobatyki motocyklowej. W przerwach wyścigów można było obserwować, jak zespoły techników niezwykle sprawnie, poruszając się jak w ukropie, naprawiają poobijane maszyny.

Zawody przez większą część weekendu odbywały się w pięknym słońcu, a w finale w strugach ulewnego deszczu – niczego więcej do szczęścia nie było potrzeba.

My gościliśmy w zespole Ferratum, w którym jeżdżą Jani Paasonen, były rajdowy mistrz Finlandii z 2000 roku oraz Łotysz Janis Baumanis, niezwykle zdolny młody kierowca – obaj jadący fordami fiesta.

Baumanis już w pierwszym wyścigu w kwalifikacjach miał ogromnego pecha – podczas kolizji na trzecim okrążeniu omal nie stracił prawego tylnego koła, które ustawiło się bieżnikiem w poprzek do kierunku jazdy. Łotysz nie ukończył wyścigu i musiał wykazać niezwykłe umiejętności, by w kolejnych trzech wyścigach zakwalifikować się do półfinału. Udało się to o włos, a w całych zawodach kierowca dotarł do finału i zajął trzecie miejsce. Szczęśliwie, gdyż już po zakończeniu zawodów zdyskwalifikowany został Anton Marklund, który jako pierwszy przyjechał na metę. Okazało się, że użył nieprzepisowego, zbyt grubego przedniego zderzaka.

W zawodach WRX na torze niemal w każdym wyścigu dochodzi do ostrych przepychanek samochodów. Dzieje się tak zwłaszcza tuż po starcie, gdy kierowcy rozpędzających się maszyn próbują wywalczyć sobie najlepszą pozycję przed wejściem w pierwszy zakręt. Kiedy pięć pojazdów startuje z jednej linii i próbuje się wybić przed rywala, dochodzi nawet do wywrotek, wyrzucenia z trasy, a jazda na dwóch kołach jest czymś normalnym. Kierowcy są dobrze zabezpieczeni, a dla widzów, to dodatkowa atrakcja.

Jednak generalnie zawody WRX są sportem rządzącym się zasadami fair play. Wspaniały obrazek zaobserwował po jednym z półfinałów Tomasz Manda, influencer i autor bloga motoryzacyjnego Prentki-BLOG.pl. - To chyba jedno z najlepszych zdjęć jakie udało mi się kiedykolwiek zrobić – mówi Tomasz Manda. W kadrze uchwycił moment, kiedy chłopak z przeciwnego teamu przybija żółwia z Janisem Baumanisem, kierowcą teamu Ferratum. - Janis ma w oczach łzy bo mimo naprawdę szalonej jazdy i kilku obłędnych akcji, do udanego wyprzedzenia trzeciego na mecie zawodnika zabrakło mu dosłownie paru centymetrów. Dotąd płakałem tylko na Królu Lwie, ale tu serio niewiele brakło. Ludzie są wspaniali – napisał Tomasz Manda na Facebooku.

Za kierownicą Janis Baumanis, zawiedziony swoim rezultatem. Ekipa rywalizującego teamu pociesza go, przybijając "żółwika"
Za kierownicą Janis Baumanis, zawiedziony swoim rezultatem. Ekipa rywalizującego teamu pociesza go, przybijając "żółwika" Tomasz Manda / Prentki-Blog.pl

Na torze ścierają się różne temperamenty kierowców. Jani Paasonen, były rajdowy mistrz Finlandii, poza kierownicą samochodu jest człowiekiem otwartym, uśmiechniętym, chętnie wdającym się w rozmowy. Mówi, że za kierownicą podczas wyścigu nie czuje złości, gdy coś pójdzie nie tak, ani strachu. – Koncentruję się wyłącznie na samym wyścigu, czynnościach, jakie mam wykonać, decyzjach, jaką strategię przyjąć – mówi mi Fin.

Innym temperamentem jest Łotysz Janis Baumanis z tego samego teamu Ferratum, również jadący na fordzie escorcie. Na zewnątrz jest typem introwertyka, za to podczas wyścigu oddaje się emocjom. – W sporcie motorowym wszystko kręci się wokół emocji – mówi Baumanis. – Kiedy pędzisz 600-konnym samochodem 150 km na godzinę i wchodzisz w jazdę bokiem przy pełnym otwarciu przepustnicy, to muszą być emocje. Jeśli ich nie masz, to coś z tobą jest nie tak – dodaje z uśmiechem.

Sponsorem Baumanisa i Paasonena jest firma Ferratum Business – zajmująca się faktoringiem oraz usługami finansowymi dla klientów indywidualnych i m.in. sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Szefowie firmy uważają, że widzowie zawodów WRX, to właśnie ich potencjalni klienci.

Jani Paasonen mówi, że dobrze, iż znajdują się tacy sponsorzy wyścigów rallycrossowych, jak Ferratum, bo to promuje sporty motorowe, które – tak jak w Hell w Norwegii - są wspaniałą rozrywką dla całych rodzin.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zawody World Rallycross Championship w Norweskim Hell - mocne maszyny i prawdziwy raj dla miłośników motoryzacji. - Portal i.pl

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki