Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Boniek: Nie mamy mentalności zwycięzców, mamy natomiast nadopiekuńczych rodziców

Radosław Patroniak
Zbigniew Boniek nie chce zwalniać trenera reprezentacji w trakcie realizacji zadania...
Zbigniew Boniek nie chce zwalniać trenera reprezentacji w trakcie realizacji zadania... Fot. Paweł Miecznik
Rozmowa z prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej, Zbigniewem Bońkiem.

Dlaczego polska piłka nie może się odrodzić nawet jak kierują nią najbardziej znani w przeszłości piłkarze?
My wciąż żyjemy czasami PRL i wspólnego podwórka. Wtedy jako dzieci byliśmy przygotowani do wielkich wyzwań, bo nie mieliśmy protekcji rodziców. Teraz jest tak, że każdy młody człowiek pada ofiarą nadopiekuńczości. Dziecko nie stara się być kreatywne i samodzielne, tylko myśli sobie po co mam się starać , skoro ktoś wszystko za mnie zrobi. Setki poleceń i rozkazów nie pozwalają młodemu pokoleniu na zrobienie czegoś niepowtarzalnego. Oczywiście zdarzają się wyjątki i samorodne talenty, ale one potwierdzają z kolei, że nie mamy wypracowanego systemu szkolenia. Jak to możliwe, że w 38-milionowym kraju mamy najszybszą narciarkę biegową na świecie, ale nie mamy nawet widoków na jej następczynie. Podobnie zresztą było przez wiele lat z Adamem Małyszem. W futbolu jest jeszcze trudniej, bo o wszystkim decyduje kolektyw. W dodatku rozstrzygnięcia w niej bywają niespodziewane, bo jest jedną z niewielu gier zespołowych, w której jest miejsce na improwizację. Dlatego Amerykanie nie przepadają za piłką nożną...

Wspomniał Pan o improwizacji i niespodziewanych wynikach. Może więc nie powinniśmy być nadmiernymi pesymistami i wierzyć w to, że już niedługo doczekamy się drugiego Wembley?
Coś w tym jest, bo jak ktoś przeanalizowałby mecz na Wembley z 1973 r., to my nie mieliśmy prawa go zremisować 1:1, tylko przegrać co najmniej 1:4. Przypadkowość czasami wyznacza kierunki rozwoju i sukcesy całej generacji zawodników. To nie jest też tak, że od gigantów futbolu dzielą nas nieziemskie przestrzenie. Mamy 3 tys. Orlików, powoli wdrażamy w życie systemy szkolenia i mamy już zawodników grających w mocnych klubach europejskich. Nie mamy natomiast mechanizmów pozwalających wykorzystać potencjał młodzieży gorzej sytuowanej i nie mamy jeszcze mentalności zwycięzców. Musimy przestać myśleć, że takie drużyny jak Niemcy, Anglia czy Brazylia są poza naszym zasięgiem. Nasi reprezentanci nie są faworytami starcia z Ukrainą, choć rywale nie mają w składzie zawodników z pierwszych stron gazet. Bierze się to stąd, że nasi dotychczas nie umieli przekroczyć pewnego progu motywacji i pewności siebie.

Ostatnio trwa dyskusja na temat konieczność wprowadzenia ograniczeń dla obcokrajowców spoza Unii, by nasza młodzież szybciej mogła dojrzewać i robić postępy w ekstraklasie. Jakie jest Pana zdanie w tej kwestii?
Problem jest trochę sztuczny, bo w naszej lidze jest takich graczy raptem 48. Z drugiej strony jesteśmy chyba jedynym krajem w Europie, w którym nie obowiązują zasady zatrudniania obcokrajowców. Myślę, że ten limit powinien wynosić 2-3 zawodników i mam na myśli n ie kadry zespołów, tylko graczy aktualnie przebywających na boisku.

Coraz częściej mówi się o szkole polskich bramkarzy. Może powinniśmy stworzyć też szkoły innych formacji i wtedy dopiero próbować odzyskać miano potęgi?
My nie mamy nawet jeszcze licencji dla trenerów bramkarzy, więc tym bardziej nie mamy szkoły. Warto pamiętać, że PZPN odpowiada za reprezentowanie interesów środowiska piłkarskiego na arenie międzynarodowej i za zarządzanie rozgrywkami i to tylko niektórych szczebli. Za szkolenie i odpowiadają kluby i wojewódzkie związki, które w naszych realiach mają bardzo dużą niezależność. Inna sprawa, że specjalizacja stała się chlebem powszednim w całym sporcie. Te czasy, kiedy jako młody chłopak przerobiłem na podwórku i w klubie wszystkie pozycje, już bezpowrotnie minęły. Dlatego nasi koszykarze przegrali z kretesem niedawny Eurobasket, bo nikt w Polsce wcześniej nie zauważył, że Marcin Gortat to dobry koszykarz, ale wyłącznie zadaniowy. Umie zebrać piłkę i rzucić spod kosza, ale na obwodzie już nie istnieje...

Czy nie uważa Pan, że u nas piłkarze nie potrafią szybko dojrzewać?
Słyszałem taką opinię, że tracimy talenty w wieku 14-18 lat. Może czasami tak się dzieje, ale też odnoszę wrażenie, że niekiedy chwalimy tych, którzy nie są wcale wyjątkowo utalentowani. Kiedy słyszę, że 21-letni potrzebuje jeszcze czasu, by dojrzeć, to mi się chce śmiać. W takim wieku piłkarz musi być już ukształtowany. Tak przynajmniej uważają trenerzy w zagranicznych klubach. My natomiast rozpościeramy parasol ochronny nad podstarzałymi juniorami.

Od kilku miesięcy media wymuszają na Panu zwolnienie Waldemara Fornalika. Panu jakoś jednak nie spieszno do sądu nad selekcjonerem...
Sprawa jest bardzo prosta. Dopóki mamy szanse na awans do finałów MŚ, to trener musi mieć ode mnie pełne wsparcie, choć oczywiście nie powiem, że wyniki kadry mnie zadowalają. Wychodzę jednak z założenia, że rannych będziemy liczyć po ostatniej bitwie. To, co mówią dziennikarze to jedno, a to, co ja myślę to drugie. Poza tym nie można Fornalikowi zamykać drogi do sukcesu w połowie realizacji zadania.

Co Pan myśli o antysemickich okrzykach części kibiców Lecha podczas meczu z Widzewem?

To sprawa klubu. Więcej w tym polityki niż roli związku, choć oczywiście takich rzeczy nie popieram.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zbigniew Boniek: Nie mamy mentalności zwycięzców, mamy natomiast nadopiekuńczych rodziców - Głos Wielkopolski

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki