Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Bródka przed igrzyskami w Soczi: Presja sukcesu mnie mobilizuje [WYWIAD]

rozm. Marek Kondraciuk
Ze Zbigniewem Bródką z UKS Błyskawica Domaniewice, najlepszym polskim panczenistą i kandydatem do medalu na olimpiadzie w Soczi 2014, rozmawia Marek Kondraciuk.

Gratuluję drugiej córki! Wylatuje Pan na inaugurację Pucharu Świata do Calgary w świetnym nastroju.

Dziękuję, rzeczywiście jestem bardzo szczęśliwy, bo Amelia przyspieszyła o kilka dni swoje przyjście na świat i dzięki temu mogłem ją zobaczyć przed odlotem. Rozwiązanie miało nastąpić w przyszłym tygodniu, kiedy byłbym już w Kanadzie, więc miałbym dodatkowy stres. Teraz jestem spokojniejszy, bo żona Agnieszka i Amelka czują się dobrze. Młodsza córeczka, półtoraroczna Gabrysia też już widziała siostrzyczkę i bardzo się ucieszyła, że będziemy mieć w domu dzidziusia.

Wróci Pan zza oceanu dopiero za 3 tygodnie. Później czekają Pana zapewne... nieprzespane noce.

Zupełnie o tym nie myślę, bo po pierwsze na co dzień pracuję w straży pożarnej w Łowiczu więc jestem przyzwyczajony do wstawania w środku nocy, a po drugie jestem pewien, że razem z Agnieszką potrafimy dobrze zorganizować życie codzienne i zdołam pogodzić obowiązki rodzinne, sportowe oraz służbowe. Dotychczas dawaliśmy sobie radę więc i teraz podołamy.

Rozpoczyna się być może najważniejszy sezon w Pana karierze. Cztery lata temu wydarzeniem było już to, że młody zawodnik, który rozpoczynał od short tracku na lodowisku wylewanym przy szkole w Domaniewicach, zaledwie po dwóch latach treningu na długim torze jedzie na olimpiadę do Vancouver. Dziś jest Pan kandydatem do medalu na igrzyskach w Soczi. Nie przytłacza Pana presja?

Nie, bo wiem, że jej nie uniknę. Z jednej strony presja sukcesu mnie mobilizuje, bo najlepsze wyniki uzyskuje się "pod napięciem". Z drugiej jednak czuję dodatkowy ciężar. Mam świadomość, że jestem w zupełnie innym miejscu niż przed Vancouver 2010. Tam debiutowałem na olimpiadzie, zająłem 27 miejsce na moim ulubionym dystansie 1.500 metrów i byłem szczęśliwy, że startuję na igrzyskach, uzyskałem dobry jak na moje możliwości czas, a o medalu nawet nie mogłem wówczas marzyć. Teraz już samo zakwalifikowanie się do ekipy i udział w olimpiadzie mnie nie zadowoli. Po zdobyciu Pucharu Świata mam świadomość, że oczekiwania wobec mojej osoby są większe.

Miniony sezon był przełomowy, bo wdarł się Pan do elity. Jako pierwszy Polak w historii łyżwiarstwa zdobył Pan Puchar Świata, a w sportach zimowych udało się to tylko Adamowi Małyszowi i Justynie Kowalczyk. Ani razu nie był Pan poza siódemką, a na ostatnich czterech zawodach stał Pan na podium. Medal olimpijski w Soczi jest blisko?

Jest blisko, ale i daleko. Tak jak Pan zauważył osiągnąłem pewną regularność. Moim celem w rozpoczynającym się 8 listopada w Calgary sezonie jest utrzymanie się na poziomie, na którym się znalazłem w tym roku. Łyżwiarstwo szybkie ma jednak swoją specyfikę, bo często decydują niuanse, a różnice w czołówce są niewielkie. Jeden drobny element, minimalny błąd techniczny, układ toru, samopoczucie w dniu startu - to wszystko może decydować. I można stanąć na podium, albo zająć miejsce obok niego. Nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkich czynników więc radość od smutku dzieli cieniutka granica. Wierzę, że uda mi się zdobyć medal, ale na pewno nie złożę deklaracji, że tak właśnie się stanie.

Startował Pan na torze olimpijskim w Soczi. Lubi Pan go?

Mam nadzieję, że najbardziej polubię go po olimpiadzie. Wyniki z tegorocznym mistrzostw świata na tym obiekcie umocniły we mnie wiarę w dobry występ na igrzyskach. Na kilometr byłem piąty, na półtora szósty z niewielkimi stratami do medalistów. To jednak specyficzny obiekt. Wiele będzie zależeć od tego, jak organizatorzy przygotują lód. Na mistrzostwach świata zupełnie inny był podczas biegu na 1.500 metrów i kiedy startowałem na 1000. Nie wiem nawet z czego to wynikało.

Pierwsze dwa starty w Pucharze Świata czekają Pana na torach w Calgary i Salt Lake City. Czy tam już mogą się wyłonić uczestnicy igrzysk w Soczi, czy poznamy ich dopiero po zawodach w Astanie i Berlinie?

Myślę, że po imprezach za oceanem, na półmetku kwalifikacji, będzie już znanych może nawet 90 procent zawodników, którzy wystąpią w Soczi. Tory w Calgary i Salt Lake City są najszybsze na świecie. Pod tym względem nie może się z nimi równać żaden obiekt. To przecież właśnie tam ustanowiono aktualne rekordy świata we wszystkich konkurencjach.

Panu chyba dobrze kojarzy się tor w Calgary? W styczniu bieżącego roku pobił Pan tam rekord kraju na 1.000 m i jako pierwszy polski łyżwiarz w historii uzyskał Pan wynik poniżej minuty i ośmiu sekund.

Tam chyba każdy panczenista lubi startować. Nie jestem więc wyjątkiem. Tamten bieg bardzo dobrze mi wyszedł, uzyskałem wtedy 1.07,87.

Kiedy spytałem odkrywcę pańskiego talentu, pierwszego trenera Mieczysława Szymajdę, co sprawia, że osiąga Pan sukcesy w łyżwiarstwie odpowiedział: mocny silnik hartowany na lodzie. Jak przed rozpoczynającym się wkrótce sezonem przygotowany jest silnik do pracy?

Jeśli za silnik uznamy serce, płuca, mięśnie i wszystko, co decyduje o wydolności organizmu, to działa świetnie. Trochę zaniepokojony jestem natomiast - pozostańmy w konwencji porównań motoryzacyjnych - kołami. Mam bowiem delikatne problemy z kolanami. Byłem już na dwóch konsultacjach lekarskich. Na szczęście nie wykazały, żeby coś było uszkodzone, więc to pewnie tylko przeciążenie. Nie ma ryzyka, że coś groźnego się stanie, ale trzeba racjonalnie gospodarować siłami i dbać o pełną odnowę biologiczną.

Przygotowania do sezonu rozpoczęły się już w maju. Ile kilometrów ma Pan w nogach?

Nie liczę tego dokładnie. Wszystko wie najlepiej trener Wiesław Kmiecik. Myślę jednak, że na rowerze zrobiłem między 5 i 6 tysięcy kilometrów, a dzienna norma na rolkach lub później na łyżwach wynosiła od około 20 do 30 kilometrów. Im bliżej startów malała objętość, a rosła intensywność więc jeździliśmy po prostu z większą szybkością. Najważniejsze jest to, że w pełni zrealizowaliśmy program przygotowany przez trenera Wiesława Kmiecika, nie miałem kontuzji, przerw w treningu i można było spokojnie trenować.

Których rywali obawia się Pan Najbardziej?

W czołówce chyba niewiele się zmieni. Myślę, że mocniejsi niż w ubiegłym sezonie będą Holendrzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki