Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Bródka startuje w Soczi. Cała Polska trzyma kciuki za olimpijczyka z Łódzkiego

Marek Kondraciuk
W sobotę Zbigniew Bródka z Błyskawicy Domaniewice stanie  do najtrudniejszego wyścigu w swojej dotychczasowej karierze sportowej
W sobotę Zbigniew Bródka z Błyskawicy Domaniewice stanie do najtrudniejszego wyścigu w swojej dotychczasowej karierze sportowej MAXIM SHIPENKOV
O godz. 15 rozpoczyna występy jedyny olimpijczyk z Łódzkiego Zbigniew Bródka (UKS Błyskawica Domaniewice). Bieg na 1.000 m nie jest jego specjalnością. Główny start na 1.500 m czeka go w sobotę.

Pierwszy w historii polski panczenista, który stanął na podium Pucharu Świata i pierwszy, który zdobył to trofeum jest wymieniany wśród kandydatów do medali na 1.500 m. Polskie nadzieje na sukces Zbigniewa Bródki nie są wcale pisane "palcem na lodzie".

W ubiegłym sezonie i w bieżącym łyżwiarz z Domaniewic startował w 10 zawodach Pucharu Świata i aż 6 razy stanął na podium: wygrał w Erfurcie, trzy razy był drugi i raz trzeci. W żadnym z tych startów nie był poza pierwszą ósemką i jest jedynym łyżwiarzem, który dokonał takiej sztuki. Od listopada 2012 stało na podium PŚ 12 łyżwiarzy i to jest grono kandydatów do medali w Soczi. Trzeba przyznać, że dość liczne.

- Presja mnie nie przytłacza, bo przecież wiem, że jej nie uniknę - mówił na początku sezonu "Dziennikowi Łódzkiemu" Zbigniew Bródka. - Raczej mobilizuje, bo najlepsze wyniki uzyskuje się "pod napięciem". Wciąż słyszę pytania o medal w Soczi. Nie mogę złożyć jednak żadnej deklaracji, bo w łyżwiarstwie często decydują niuanse, a różnice w czołówce są niewielkie. Jeden minimalny błąd może decydować, czy stanie się na podium, czy obok niego - dodał łyżwiarz z Domaniewic.

Nasz legendarny skoczek Adam Małysz też nigdy nie składał deklaracji. Wciąż powtarzał natomiast, że w każdych zawodach staje na rozbiegu, aby oddać dwa dobre skoki. W podobnym stylu wypowiada się Zbigniew Bródka, unika nawet używania słowa "medal". Już z Soczi napisał do nas: - Chcę pojechać dobrze technicznie i taktycznie, uniknąć błędów, a wtedy będzie szansa na wartościowy wynik.

- Zrobiliśmy wszystko, co zaplanowaliśmy, jesteśmy zmobilizowani i umotywowani, ale mamy świadomość, że rywale też sprężyli wszystkie siły na olimpiadę - dodaje Wiesław Kmiecik, trener reprezentacji z Tomaszowa Mazowieckiego, który w tamtejszej Pilicy wychował m.in. olimpijczyków Jaromira Radkego i Pawła Abratkiewicza, a od niespełna 4 lat pracuje ze Zbigniewem Bródką. To trzecie igrzyska tego szkoleniowca po Albertville 1992 i Lillehammer 1994, ale pierwsze w których kilku jego podopiecznych jest w światowej czołówce i tworzy drużynę, a nie zlepek pojedynczych indywidualności.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

W światowej elicie łyżwiarz z Domaniewic legitymuje się największymi postępami w ostatnich latach. Przed poprzednią olimpiadą w Vancouver 2010 wydawało się, że po raz pierwszy od igrzysk w Grenoble 1968 nasze województwo nie będzie mieć swojego przedstawiciela w reprezentacji olimpijskiej. I dość niespodziewanie w składzie ekipy panczenistów pojawiło się nazwisko Zbigniewa Bródki.

Polskie łyżwiarstwo było wówczas w zupełnie innym miejscu ni ż obecnie. Kadra nie miała lidera. O sukcesach nikt nie myślał. Zbigniew Bródka był zawodnikiem mało znanym. Ewenementem było jednak to, że dopiero niespełna dwa lata trenował na długim torze! Wcześniej uprawiał short track, a zaczynał w rodzinnych Domaniewicach na lodowisku wylewanym w mroźne dni na szkolnym boisku przez Mieczysława Szymajdę, pasjonata sportu, twórcę UKS Błyskawica (1996), który potrafił zainteresować młodzież biegami przełajowymi, kolarstwem i łyżwiarstwem. To on odkrył talent Zbyszka Bródki, który przygodę z łyżwiarstwem zaczynał na hokejówkach, uczestnicząc w popularnych zawodach szkolnych "Złoty krążek" i "Błękitna sztafeta".

Tuż przed odlotem reprezentacji do Kanady pojechaliśmy wraz z redakcyjnym fotoreporterem Krzysztofem Szymczakiem do Domaniewic i zobaczyliśmy sport w czystej postaci, oparty na entuzjazmie młodzieży, zaangażowaniu jej opiekuna Mieczysława Szymajdy i elementarnej organizacji, bez zadęcia i pretensji finansowych, sport autentyczny.

Na lodowisku, pod wypisanym flamastrem na desce regulaminem widniał dopisek: "Lodowisko olimpijskie Vancouver 2010. Zbigniew Bródka, UKS Błyskawica, tu rozpoczynał swoją olimpijską drogę". Taflę szlifował blachą osadzoną w dwóch deskach Mieczysław Szymajda. W kotłowni stało na prowizorycznych regałach 500 par butów z łyżwami, równo poustawianych. Obok widać było wykonaną amatorskim sposobem maszynę do ostrzenia płóz. Kiedy uśmiechnięty zawodnik w stroju reprezentacji Polski wyjechał na lód natychmiast wokół niego pojawiła się grupa młodzieży. Dla niej Zbigniew Bródka już był idolem. - To nasz olimpijczyk, z Domaniewic - mówili z dumą jego następcy, jeden przez drugiego.

- W tym roku o osiem sekund poprawiłem życiówkę na moim ulubionym dysnasie 1.500 metrów - powiedział Zbigniew Bródka. - Do rekordu świata brakują więc jeszcze cztery. Dystans do elity topnieje. Na igrzyskach będę zadowolony, jeśli pojadę na sto procent i liczę, że to będzie mój najlepszy start w życiu.

Jakie są najważniejsze cechy pana podopiecznego? - spytałem Mieczysława Szymajdę.

- Zbyszek ma bardzo mocny, zdrowy "silnik" i wie, do czego dąży, po co to robi - powiedział trener. - Ktoś, kto jak on pracuje świadomie, osiągnie dużo.

W Vancouver Zbigniew Bródka pojechał na miarę swoich możliwości i zajął 27 miejsce. Wkrótce rozpoczął współpracę z trenerem Wiesławem Kmiecikiem, który namówił go do przejścia z short tracku na długi tor i widział w nim przyszłego mistrza.

- Rzadko pojawiają się w sporcie ludzie, którzy tak, jak Zbyszek Bródka mają na wysokim poziomie wszystkie cechy motoryczne: szybkość, siłę, dynamikę i wytrzymałość - powiedział Wiesław Kmiecik w wywiadzie dla "Dziennika Łódzkiego" przed olimpiadę w Vancouver. - Olbrzymie rezerwy są w technice, ale tu przez dwa lata niewiele można było zrobić. Jeśli po Vancouver jego kariera będzie przebiegać bez poważniejszych zakłóceń, to za cztery lata na olimpiadzie w Soczi może on uplasować się bardzo wysoko - dodał tomaszowianin.

Od Vancouver Zbigniew Bródka wykonał olbrzymi skok do elity. Podjął także pracę w Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu i kiedy nie ma startów lub zgrupowań jeździ do pożarów. Założył rodzinę i z żoną Agnieszką mają dwie córeczki: dwuletnią Gabrysię oraz trzymiesięczną Amelkę. W szczęśliwym życiu rodzinnym też tkwią źródła sukcesów Zbyszka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki