Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Kuleta: Straż miejska nie będzie gonić za mandatami ani ścigać babci z pietruszką

Agnieszka Jasińska
Zbigniew Kuleta
Zbigniew Kuleta Krzysztof Szymczak
Ze Zbigniewem Kuletą, nowym komendantem straży miejskiej w Łodzi, rozmawia Agnieszka Jasińska

Startował Pan na stanowisko komendanta straży miejskiej w Łodzi dwa razy. Za pierwszym razem nikogo nie wybrano, bo według komisji rekrutacyjnej żaden kandydat nie posiadał predyspozycji niezbędnych do pełnienia tej funkcji. Nie został Pan wtedy zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną. Dlaczego?
Prawdopodobnie nie złożyłem kompletu dokumentów. Czegoś brakowało w moim zgłoszeniu.

Cieszy się Pan, że wreszcie się udało?
Jestem bardzo zaskoczony. Zupełnie nie spodziewałem się takiej decyzji. Dzień przed oficjalnym ogłoszeniem wyników rekrutacji pani prezydent wezwała mnie razem z Wojciechem Płoszajem, p.o. komendantem straży miejskiej, do siebie. On również startował w konkursie. Najpierw Hanna Zdanowska poprosiła do gabinetu mnie. Poinformowała o swojej decyzji. To była bardzo sympatyczna rozmowa.

Prezydent podkreślała, że jest Pan pierwszym w historii łódzkiej straży miejskiej komendantem, który przeszedł wszystkie szczeble kariery zawodowej...
To prawda. Zaczynałem pracę na stanowisku strażnika dzielnicowego oddziału dzielnicowego Łódź-Śródmieście. Byłem wtedy blisko ludzi. To doświadczenie teraz bardzo mi się przyda. Pracuję w straży miejskiej od 21 lat.

Dlaczego wybrał Pan pracę w straży miejskiej?
Mój ojciec był zawodowym żołnierzem. Od zawsze miałem kontakt z pracą mundurową. Straż miejska to była wtedy nowość. Byłem młodym człowiekiem, potraktowałem to jak przygodę. Nie żałuję.

Jakie inne funkcje pełnił Pan przez te lata w straży?
W kwietniu 2000 roku awansowałem na stanowisko kierownika referatu dzielnicowego. W latach 2003-2007 kierowałem sekcją dyżurnych i jednocześnie wykonywałem obowiązki samodzielnego pracownika ds. kontroli, zajmowałem się m.in. skargami. W 2008 roku zostałem naczelnikiem wydziału inspekcji i analiz. Od kwietnia 2011 roku byłem pierwszym zastępcą komendanta ds. administracyjno-technicznych.

Jak się Panu współpracowało z Dariuszem Grzybowskim, poprzednim komendantem?
Różniliśmy się w poglądach. Komendant miał swoją wizję i ją realizował. Powtarzał, że kontrola to najwyższa forma zaufania. Ja się z tym nie zgadzam.

Jak teraz zmieni się straż miejska?
Nie będziemy ścigać przysłowiowej babci z pietruszką ani prześladować kierowców. Straż miejska będzie pilnować, by w mieście było czyściej i spokojniej. Będzie zwracać uwagę na osoby, pijące alkohol w miejscach publicznych.

To znaczy, że straż miejska porzuci blokady i przestanie karać kierowców?
Nie będziemy gonić za mandatami. Będziemy upominać. Mandaty wystawimy tylko osobom, które jawnie i wielokrotnie naruszają przepisy i dotyczyć będą głównie sytuacji na przykład parkowania na kopertach dla niepełnosprawnych. Uaktywnią się strażnicy dzielnicowi. Mieszkańcy muszą ich znać. Strażnicy będą zaglądać do sklepów i szkół.

Czy będzie Pan kontynuował dzień z komendantem? Wprowadził go Grzybowski, żeby spędzać czas z każdym pracownikiem.
Nie, nie będę tego praktykować. Nie muszę spędzać dnia z pracownikami, żeby wiedzieć, na czym polega ich praca. Jestem w straży miejskiej od 21 lat. Doskonale wiem, jak tu się pracuje, z jakimi problemami borykają się strażnicy. Jestem jednym z nich.

Strażnicy będą mieli więcej luzu?
Wręcz przeciwnie. Nie uda im się mnie oszukać. Wiem, jakie strażnicy stosują triki i wymówki. Trudniej im będzie ściemniać.

Jeśli strażnicy przestaną karać kierowców, do kasy wpłynie mniej pieniędzy z mandatów. Nie obawia się Pan tego?
Nie będzie mniej pieniędzy. Przeniesie się tylko środek ciężkości. Będzie mniej mandatów za wykroczenia drogowe, ale więcej za zakłócanie ładu i porządku w mieście.
Początkujący strażnik w Łodzi zarabia około 1300 zł na rękę. Często po przeszkoleniu i zdobyciu doświadczenia funkcjonariusze przechodzą do innych służb mundurowych. Czy ma Pan jakiś pomysł, by ich zatrzymać?
Mam nadzieję, że mój awans będzie motywacją dla wszystkich, że warto dobrze pracować, że to się opłaca. Chciałbym poprawić warunki pracy strażników. Wielu z nich namawiało mnie, żebym startował w konkursie na komendanta. Miałem ich wsparcie. Wiedzieli, że znam ich potrzeby.

Co zmieni Pan w straży miejskiej?
Będą pewne roszady. Trzeba przygotować się na reorganizację. Na pewno będzie jednego zastępcę komendanta mniej niż za czasów Dariusza Grzybowskiego. Nie zamierzam już nikogo zatrudniać na takie stanowisko. Zostanie zredukowana również część kadry kierowniczej, zamierzam połączyć niektóre komórki. Wzmocnię pracę w terenie. To jest najważniejsze. Strażnik ma pełnić służebną rolę wobec społeczności lokalnej. Realizowanie pozornie błahych interwencji to nasze najważniejsze zadanie. Nie będziemy rywalizować z policją, ale będziemy się uzupełniać. Mieszkańcy Łodzi muszą wiedzieć, jak skontaktować się ze strażnikiem dzielnicowym i gdzie mogą go znaleźć.

Będą zmiany, ale rewolucji nie będzie?
Dokładnie tak.

Poprzedni komendant pełnił swoją funkcję przez trzy lata. Uda się Panu wytrzymać na tym stanowisku dłużej?
Ja sam nie zrezygnuję. Będę komendantem, dopóki nie zostanę odwołany. Dostałem szansę i chcę jak najlepiej ją wykorzystać.

A jeśli zostanie Pan odwołany, to zostanie Pan w straży miejskiej?
Oczywiście. Komendantem się bywa, strażnikiem się jest zawsze. Liczę się z tym, że może się zdarzyć, że nie będę spełniać oczekiwań władz miasta. Będę dowodził strażą miejską tak długo, jak tylko będę mógł. Jestem wdzięczny pani prezydent, że dała mi szanse na realizację własnej wizji tej instytucji. Postaram się nie zawieść. Pomoże mi w tym doświadczenie, zdobyte w ciągu wielu lat mojej pracy.

Będzie Pan pytał o radę poprzedniego komendanta?
Nie sądzę, żeby była taka potrzeba. Kiedy Dariusz Grzybowski był komendantem, często to on pytał mnie o radę, korzystał z podpowiedzi. To była osoba z zewnątrz. Ja wiem, jak ta firma funkcjonuje. Znam ją od podszewki.

Dariusz Grzybowski był barwną postacią. Wiele kontrowersji wzbudzało na przykład jego przebranie się za króla albo maga na balu karnawałowym dla dzieci czy sesja zdjęciowa na motocyklu. Wiele osób zarzucało mu, że się lansuje.
Nie mam motocykla, nie zamierzam go kupić, nie mam czasu na lansowanie się.

Pana pasją jest piłka nożna. Czy to prawda, że jest Pan obserwatorem na meczach?
Najpierw byłem sędzią piłkarskim. Teraz jestem delegatem meczowym i obserwatorem na zawodach I ligi piłki nożnej. Pełnię funkcję przewodniczącego wydziału sędziowskiego w Łódzkim Związku Piłki Nożnej.

Czyli strażnicy, zamiast organizować biegi, będą teraz grać w piłkę? W ostatnich zawodach o Puchar Komendanta Straży Miejskiej zajęli dopiero czwarte miejsce. Popracuje Pan nad nimi?
Zajęli czwarte miejsce i jeszcze pracują? (śmiech). Żartuję oczywiście. 15 marca odbędą się kolejne zawody o Puchar Komendanta Straży Miejskiej. Startują w nim strażnicy, strażacy, policjanci, służba więzienna, media. Mam nadzieję, że wygramy. Serdecznie na nie zapraszam.

Rozmawiała Agnieszka Jasińska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki