Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodniarze skazani na śmierć: Wampir z Gałkówka

Anna Gronczewska
Proces Stanisława Modzelewskiego szczegółowo relacjonował m.in. Dziennik Łódzki
Proces Stanisława Modzelewskiego szczegółowo relacjonował m.in. Dziennik Łódzki
Przez wiele lat terroryzował mieszkanki Łodzi i okolic. Człowiek nazywany Wampirem z Gałkówka zamordował 7 kobiet, kolejnych 6 próbował zabić. Ścigano go kilkanaście lat. Stanisław Modzelewski, bo tak nazywał się "wampir", w końcu został ujęty. Stanął przed sądem, który skazał go na karę śmierci.

Pierwszy raz zaatakował w lipcu 1952 roku. Ofiarą była 67-letnia Józefa Pietrzykowska. Napadł na nią w gałkowskim lesie i udusił. Kolejnej zbrodni dokonał tuż po świętach Bożego Narodzenia 1952 roku.

Przed sądem zeznawał, że pojechał tramwajem w okolice Tuszyna. Wysiadł we wsi Modlica. Ruszył duktem w kierunku Rydzynek. Tam spotkał 32-letnią Marię Kunkę. W tej niedużej, dziś letniskowej wiosce mieszkali jej rodzice. Spędzała z nimi święta. Ale zachorowały jej dzieci. Szła przez las do tramwaju, by pojechać do miasta i kupić im leki. Nie wróciła... Ciało Marii znaleziono po trzech dniach.

Potem Modzelewski znów zaatakował w Gałkówku. 21-letnią Teresę Piekarską udusił szalikiem. Na przełomie stycznia i lutego 1955 roku zamordował Irenę Dunajską. Kolejną ofiarą stała się 18-letnia Helena Walos, uczennica jednego z łódzkich techników. Szła od stacji w Gałkówku do siostry, która mieszkała w pobliskiej Borowej.

Po niej w sierpniu 1956 roku zamordował 22-letnią Helenę Klatę ze wsi Borowa. Pani Krystyna, jedna z mieszkanek Gałkówka, opowiadała nam o tej zbrodni. Helena była jej koleżanką. Spotkała ją na niedzielnej mszy świętej. Wracały razem do domu. Zauważyły, że idzie za nimi mężczyzna. Nie był wysoki, ale dosyć ładny, mógł się podobać. Potem rozstała się z Heleną. - Mężczyzna poszedł za nią - opowiadała nam kobieta.

Po zabójstwie Heleny Klaty "Wampir z Gałkówka" znikł. Śledztwo w sprawie morderstw umorzono w 1957 r. Do sprawy powrócono 10 lat później...

To, jak trafiono na jego ślad, opisuje w wydanych w 1969 roku "Problemach Kryminalistyki" Antoni Michałowski. 14 września 1967 roku warszawska milicja otrzymała zgłoszenie, że w jednym z domów w wannie utonęła 87-letnia Maria Gołacka. Jednak podczas sekcji zwłok na ciele staruszki zauważono liczne zasinienia i rany cięte na pośladkach zadane żyletką. Wszczęto śledztwo. Jako mordercę wytypowano sąsiada Gołackiej. Był to 38-letni Stanisław Modzelewski, pochodzący z okolic Łomży nałogowy alkoholik, z zawodu kierowca.

- Interesując się osobą Modzelewskiego, ustalono, że prawdopodobnie cierpi on na niemoc płciową - pisał Antoni Michałowski. - Jednemu z sąsiadów jego żona zwierzyła się, że mimo przeżycia z mężem 18 lat nigdy nie miała z nim normalnego stosunku płciowego. Ojcem dziecka, które urodziła, był inny mężczyzna, o czym Modzelewski wiedział i na co wyraził zgodę. Modzelewskiego zatrzymano w okolicach Łasku. Przyznał się do morderstwa staruszki. Tłumaczył, że wypił i chciał zabawić się z kobietą. Jak pisze Michałowski, "ponieważ nie odczuwał nigdy pociągu do własnej, dużo młodszej żony, a pociągała go prawie 90-letnia sąsiadka Maria G., poszedł do staruszki, która żyła samotnie, rzadko odwiedzana przez rodzinę. Wypił z nią herbatę. Potem rzucił się na Marię G., przewrócił ją i zaczął dusić...
Stanisław Modzelewski stanął przed Sądem Wojewódzkim w Łodzi. Obszerne relacje z jego procesu ukazały się w styczniu 1969 roku w "Dzienniku Łódzkim". W archiwalnych numerach możemy przeczytać, że wszystkich zabójstw Modzelewski dokonał z sadystycznych pobudek, dla zaspokojenia popędu seksualnego:

Modzelewski odpowiada bardzo szybko, operuje dużym zasobem słów, chętnie popisuje się elokwencją. To człowiek z fenomenalną pamięcią. Pamięta zajście z każdą swą ofiarą w najdrobniejszych szczegółach... - Przyznaję się do winy, nie zaprzeczam temu - mówił przed łódzkim sądem Modzelewski. Ale twierdził, że nie pamięta najbardziej gwałtownych momentów swych brutalnych napaści. Mówił, że robił się wtedy dziki i nie wiedział, co się z nim dzieje.

"DŁ" donosi, że odczytano zeznania sąsiada Modzelewskiego z ul. Dumnej w Łodzi. Był świadkiem, że Modzelewski "niemiłosiernie bił swoją żonę". - Nie mam siły powracać do tych wszystkich przeżyć! - powiedziała przed sądem żona Modzelewskiego i korzystała z prawa odmowy składania zeznań.

Modzelewski tłumaczył, że zabójstw dokonywał z pobudek seksualnych. Gdy kobiety nie stawiały oporu, nie zadowalało go to, odstępował od swojego zamiaru. Chciał je gwałtownie poskramiać. Opisywał też napady na kobiety...

W czerwcu 1953 roku, koło ul. Dumnej w Łodzi, gdzie mieszkał, zaatakował kobietę w zaawansowanej ciąży. Związał Wandę O. i bił po całym ciele kablem. Krzyki usłyszał strażnik z pobliskiej fabryki. Dwa razy strzelił w powietrze, czym odstraszył napastnika. Kiedy sąd zapytał Modzelewskiego, dlaczego zabrał tej kobiecie obrączkę, ten odpowiedział: - Chciałem jej zrobić jakąś psotę.

Zimą 1955 r. napadł na kobietę w podłódzkim Ksawerowie. Gdy związana leżała na śniegu, zapytał, czy bije ją mąż. Odpowiedziała, że nie. - Wtedy rzekłem: to masz ode mnie, żebyś pamiętała, że dla mnie masz być uległa - zeznawał przed sądem "Wampir z Gałkówka".

Zofia B. została napadnięta w Justynowie, tuż przed swoim domem. Szedł za nią od stacji. Czuła się bezpieczna, gdy zawołał: stój, bo strzelam! Rzucił się na nią i zaczął dusić. Ostatkiem sił krzyknęła. Modzelewski puścił ją i uciekł przez pola.

Na Stefanię J. napadł w czerwcu 1955 roku, gdy wracała z pracy w aptece. Dusił ją, związał, bił. Kobieta udała, że umiera. To uratowało jej życie...

Łódzki sąd 5 lutego skazał go na karę śmierci. - Ja tam nikogo nie przekonam, duszy nie pokażę - mówił w ostatnim słowie "Wampir z Gałkówka". - Nie ma więc sensu. Niech sąd sam zarządzi...

Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok łódzkiego sądu. Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. 13 listopada 1969 roku w Centralnym Więzieniu w Warszawie Stanisław Modzelewski został powieszony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki