To pierwszy taki przypadek w Łodzi i regionie (i zapewne jeden z nielicznych w Polsce), że inwestor-burzyciel odbudowuje to, co zniszczył.
Podczas procesu sądowego Michał L. zadeklarował, że odbuduje willę. Twierdził, że przeznaczy na to do 1,6 mln zł. Niestety, lata mijały i przy ulicy Zgierskiej 213 nic się nie działo. Dlatego wielu miłośników dawnej Łodzi straciło nadzieję, że ta piękna, stylowa rezydencja z początku XX wieku zostanie odbudowana. A jednak właściciel dotrzymał słowa i przystąpił do odbudowy. Na razie postawił mury parteru (jeszcze bez stropu).
- Cieszę się, że willa Langego znów będzie w miejskim pejzażu. Mam nadzieję, że ta niezwykła historia stanie się nauczką i przestrogą dla tych inwestorów, którzy planują burzenie zabytkowych obiektów - mówi Wojciech Szygendowski, wojewódzki konserwator zabytków w Łodzi.
Rezydencja zostanie odnowiona według pierwotnych projektów, co oznacza, że odzyska wygląd sprzed wyburzenia. A nawet więcej.
- Michał L. zamierza też przywrócić te elementy dekoracji, które usunięto podczas remontu kapitalnego willi w latach 80. XX stulecia, kiedy to uproszczono bryłę rezydencji oraz zubożono wystrój elewacji - wyjaśnia Wojciech Szygendowski,
Do pamiętnego zburzenia willi Langego doszło podczas długiego weekendu w czerwcu 2011 roku. Odpowiedź internautów była natychmiastowa. W sieci zagotowało się. Na burzyciela posypały się gromy. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Łodzi, który skazał Michała L. na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata (groziło mu do pięciu lat).
Wyburzenie willi Langego w czerwcu 2011 r.
W sądzie Michał L. przyznał się do zburzenia budynku, który - według niego - nie był zabytkiem. Mylił się. Być może nie wiedział, że zmieniły się przepisy i zabytki, będące w ewidencji (tak jak willa Langego) miały teraz taką samą opiekę prawną jak zabytki z rejestru. Zresztą rezydencja miała być wpisana do rejestru.
Podczas procesu prokurator Ewa Małolepsza-Kiryczuk podkreśliła: - Oskarżony działał z premedytacją. Gdy doszło do rozbiórki willi, toczyło się postępowanie o wpisanie jej do rejestru zabytków, o czym oskarżony doskonale wiedział.
Zeznający wtedy jako świadek Wojciech Szygendowski oznajmił, że oskarżony wiedział, że willa będzie wpisana do rejestru i że uzyskał od niego zapewnienie, że jej nie zburzy.
Stało się jednak inaczej. Potem Michał L. chciał sprzedać działkę z resztkami rezydencji. Na terenie nieruchomości pojawiło się nawet stosowne ogłoszenie. Do transakcji jednak nie doszło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?