Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeby wejść do szpitala, trzeba wezwać karetkę

Matylda Witkowska
Pacjent zwijał się z bólu pod łódzkim szpitalem Biegańskiego
Pacjent zwijał się z bólu pod łódzkim szpitalem Biegańskiego Jakub Pokora
Pacjent zwijał się z bólu przed łódzkim szpitalem. Pracownice ochrony wypytały go o zdrowie i same zdecydowały, że żaden lekarz w szpitalu go nie przyjmie. Kazały mu... dzwonić po pogotowie.

W poniedziałek wieczorem nasza Czytelniczka ujrzała klęczącego na ulicy mężczyznę, który pytał o szpital. Okazało się, że wezwał pogotowie, ale się nie doczekał i ruszył do szpitala sam. Tę wersję potwierdziło pogotowie - gdy przyjechało na wezwanie, pacjenta już w domu nie było.

Czytelniczka pomogła mężczyźnie przejść 500 metrów do łódzkiego szpitala im. Biegańskiego. Zostawiła go przed apteką i pobiegła po pomoc do szpitala.

Jedna z ochroniarek wyszła na zewnątrz i wypytała chorego o kilka chorób. - Powiedziała, że mężczyzna nie będzie przyjęty do szpitala, bo pił alkohol - relacjonuje Czytelniczka.

Jej zdaniem, miała też na niego krzyczeć, że jest pijany. W tym czasie mężczyzna miał kolejny atak. Upadł na kolana sycząc z bólu.

Mężczyzna rzeczywiście był po alkoholu.

- Miał imieniny, wypił, ale nie był pijany - relacjonuje Czytelniczka. - Pani z ochrony powiedziała, bym zadzwoniła na pogotowie. Byłam w szoku. Jak to, jesteśmy przecież tuż przy szpitalu i potrzebne pogotowie? Ale zadzwoniłam.

Dyspozytor pogotowia kazał dojść brakujące kilka metrów do szpitala. Tak zrobili.

Danuta Szymczykiewicz, rzeczniczka łódzkiego pogotowia podkreśla, że zachowanie dyspozytora było prawidłowe, a wzywający popełnili błędy.

- Pacjent wezwał karetkę i wyszedł z domu. To nieodpowiedzialne. Powinien ją odwołać - mówi.

Jej zdaniem, pogotowie nie może wjechać na teren szpitala.

- Jeśli wzywa je ochroniarz szpitala, to zdarzenie ma miejsce już na terenie szpitala - mówi Szymczykiewicz.

O zachowaniu ochrony zawiadomiliśmy szpital. - Zachowanie pracownic ochrony było skandaliczne - przyznaje Emilia Walas-Frankiewicz, rzeczniczka. - Powinny niezwłocznie skierować pacjenta do izby przyjęć. Wyciągniemy konsekwencje. Już wysłaliśmy pismo do firmy ochroniarskiej z żądaniem wyjaśnienia sytuacji.

A co stało się z pacjentem? - Sanitariusz zostawił go w izbie przyjęć, ale pacjent uciekł - mówi Walas-Frankiewicz.

Może nie miał siły czekać?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki