Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zieloną Stolicą Europy jesteśmy w lesie

Maciej Kałach
Czy zieleń miejska to naprawdę jedyny atut naszego miasta w walce o Zieloną Stolicę Europy?
Czy zieleń miejska to naprawdę jedyny atut naszego miasta w walce o Zieloną Stolicę Europy? fot. Grzegorz Gałasiński
Najbardziej wiosenne wydarzenie na kontynencie? W kwietniu unijni eksperci ogłoszą finalistów konkursu Zielona Stolica Europy. O tytuł stara się także Łódź. Marzenie? Ale prawie nic nie kosztuje!

Jedynym kosztem jest czas pracy naszych urzędników, którzy na początku roku dostarczyli z magistratu do Brukseli szczegółowe dane na temat poziomu hałasu, czystości powietrza czy gospodarki odpadami. Bowiem, dokonując wstępnej selekcji, unijni eksperci wcale nie odwiedzają miast-kandydatów. Jurorzy konkursu namiętnie wczytują się za to w opisy inwestycji planowanych przez samorządy oraz przesłane przez lokalne władze zestawienia. I sami tworzą nowe tabelki. Co z nich wynika?

Łagiewniki i Botanik obroniły honor Łodzi

Zielona Stolica Europy to pomysł byłego burmistrza Tallinna. Nagroda od tego roku trafia do miasta liczącego więcej niż 200 tys. zameldowanych, które, jak głosi regulamin "stara się rozwiązywać problemy dotyczące środowiska, i robi to skutecznie, dzięki czemu zapewnia lepszą jakość życia mieszkańcom". W 2010 r. tytułem posługuje się Sztokholm, w 2011 r. będzie to Hamburg.

Wybory pierwszych w historii dwóch Zielonych Stolic odbyły się przed rokiem. W gronie 35 kandydatów znalazły się Toruń i Łódź. Oba polskie miasta nie dostały się do finału z ósemką najlepszych. Toruń w rankingu po wstępnej selekcji znalazł się na 20 pozycji, Łódź na przedostatniej za rumuńskim Cluj-Napoca. "Obciach"? Niekoniecznie. Przynajmniej zdaniem Zbigniewa Gniatkowskiego z Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.

- Dla naszych miast to dobra okazja, aby dowiedzieć się, ile brakuje nam do najlepszych i w jakich dziedzinach - mówi Gniatkowski.

No to po pierwszych wyborach już wiemy - wśród 35 miast gorszym powietrzem niż w Łodzi oddycha się tylko w Lizbonie. I to mimo posiadania w naszych granicach Lasu Łagiewnickiego, który uratował Łódź przed wylądowaniem na ostatniej pozycji unijnego rankingu. To głównie za Łagiewniki dostaliśmy maksimum punktów w kategorii miejskich terenów zielonych, podobnie jak Wiedeń, Oslo czy Freiburg. Łagiewniki dzielnie wspiera Ogród Botaniczny w Łodzi. - Największy w Polsce - przypomina dyrektor dr Dorota Mańkowska. - Jeśli więc któreś z polskich miast powinno wystartować w tym konkursie to właśnie Łódź.

Innych atutów, oprócz "miejskich terenów zielonych", w oczach ekspertów Łódź nie miała. Nawet w kategorii "woda" wypadliśmy gorzej od większości kontrkandydatów, wliczając w to Toruń. Wprawdzie niemal wszyscy łodzianie wiedzą, że naszą kranówkę można pić bez przegotowania, ale cóż to za osiągnięcie przy Hamburgu, który chwali się systemem zarządzania deszczówką.

Albo czy w Łodzi jest gorszy klimat niż w Wiedniu? W tak nazwanej kategorii wypadamy aż pięć razy gorzej niż stolica Austrii. Jednak myśląc "klimat", unijni eksperci przyznawali punkty za wkład miasta globalne ocieplenie. Właśnie dzięki takim niuansom w pierwszej "rekrutacji" zdołaliśmy wyprzedzić tylko litewskie Kowno, totalnego outsidera w stawce - najgorzej radzącego sobie w walce z hałasem oraz śmieciami.
Najlepsi już wygrali, to będzie łatwiej?

Co się zmieniło przed obecnymi wyborami Zielonych Stolic na lata 2012 i 2013?

- Stale ograniczamy poziom hałasu. W ubiegłym roku radni zadecydowali o powstaniu dwóch nowych parków - wyliczał, zapytany o ponowienie łódzkiej kandydatury, Dariusz Wrzos, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa UMŁ. - Rozwijamy i modernizujemy kanalizację, unowocześniamy tabor MPK.

Jednak trudno przypuszczać, aby pojazdy łódzkiej komunikacji miejskiej spodobały się jurorom bardziej niż te ze Sztokholmu. Po stolicy Szwecji jeżdżą autobusy napędzane etanolem lub biogazem. To część już realizowanego w Sztokholmie planu, zgodnie z którym w tym mieście po 2050 r. nie będzie się w ogóle korzystać z paliw kopalnych. Pozostaną tylko urządzenia na energię odnawialną. Samochody już teraz mogą wjeżdżać do centrum tylko za opłatą - zdecydowali o tym w referendum sami obywatele.

Hamburg, który przejmie tytuł po Sztokholmie, pochwalił się jurorom, że niemal 100 procent jego mieszkańców ma do najbliższego przystanku mniej niż 300 metrów piechotą. Ekspertom spodobała się też informacja o wymianie ponad 200 tysięcy lamp w 400 budynkach administracji publicznej na oszczędzające energię.

- Skoro ci najlepsi już zostali wybrani, szanse Łodzi rosną - usłyszeliśmy od Dariusza Wrzosa.

Rower miejski mamy w polu

Tylko, że wśród 17 obecnych pretendentów do tytułu w 2012 i 2013 r. znów jest np. Sewilla, gdzie mieszkańcy poruszają się miejskimi rowerami. W Łodzi też miał działać system, dzięki któremu mieszkańcy mogliby wypożyczać jedoślady z 60 parkingów - i to nie tylko w centrum miasta, ale również z Rudy Pabianickiej, Radogoszcza albo Olechowa.

- Być może, zgodnie z francuskim wzorcem, pierwsze pół godziny jazdy będzie bezpłatne - zapowiadał ponad rok temu Sławomir Kaźmierczak, ówczesny wicedyrektor Zarządu Dróg i Transportu, powołując się na przykład Lille.

W 2009 r. projekt roweru miejskiego w Łodzi upadł, ponieważ nie udało się rozstrzygnąć przetargu na tę inwestycję. Jedyny oferent nie spełniał warunków postawionych przez miasto. Na dodatek głos zabrała Regionalna Izba Obrachunkowa z opinią, że samorząd nie może uruchomić rowerowego systemu, bo byłaby to forma działalności gospodarczej, zaś tej gminie prowadzić nie wolno. Chyba, że przez podległą spółkę, np. MPK, ale, póki co, w budżecie Łodzi żadne pieniądze na ten cel nie są zapisane. I w ten sposób Łódź bardziej kojarzy się z urzędnikami, którzy nieudolnie "posiłkowali się" normami infrastruktury rowerowej ułożonymi w Warszawie, a nie z rowerem miejskim.

Tym razem Litwinów nie pobijemy

Wydaje się, że tym razem eksperci z Brukseli nominują Łódź do zajęcia ostatniego miejsca we wstępnej selekcji - bowiem do walki o Zieloną Stolicę w 2012 lub 2013roku nie zgłosiło się prześcignięte przez nas Kowno.

Gdy odpadliśmy z rywalizacji poprzednim razem, Jarosław Wojcieszek, ówczesny wiceprezydent miasta, powiedział, że warto było startować bo "teraz Europejczycy zapisują nazwę naszego miasta, tak jak Polacy, Łódź, a nie Lodz".

Ciekawe, jaki komentarz wygłoszą następcy Wojcieszka w kwietniu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki