Prawie 1200 podopiecznych MOPS uda się do zakładów fryzjerskich, aby poprawić swój wizerunek. Cel jest szczytny: chodzi o to, żeby podopieczny MOPS po wizycie u fryzjera zrobił dobre wrażenie na pracodawcy, co jak wiadomo jest kluczem do sukcesu.
Nie wiadomo jeszcze, kto zapłaci za fryzjera, kiedy się okaże, że po miesiącu bezrobotny nadal szuka pracy, bo niektórych pracodawców nie zwalił z nóg ani balejaż, ani zapach szamponu. Oczywiście nie da się pominąć towarzyszących sesjom u fryzjera szkoleń z księgowości czy bukieciarstwa.
Ciekawe jednak byłyby statystyki, ilu z tych 800 bezrobotnych, którzy się czesali i szkolili za unijne pieniądze w ubiegłym roku, dostało pracę. Chyba ktoś dostał, skoro w tym roku program objął już prawie 1200 osób? Bezrobotnym trudno się dziwić, że korzystają z tego, co im się oferuje - w końcu co szkodzi ufarbować sobie włosy za darmo?
Ktoś jednak decyduje, że środki unijne są kierowane na takie, a nie inne programy, realizowane w taki, a nie inny sposób. A jeśli tak są wydawane te pieniądze teraz, dlaczego miałoby się coś zmienić w najbliższych siedmiu latach?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?