Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmarł Wojciech Kabza. Wygrał walkę z sądem o opiekę nad piątką dzieci, przegrał z chorobą

Anna Gronczewska
Cztery lata temu mówiła o nim cała Polska. Łodzianin Wojciech Kabza walczył o opiekę nad pięciorgiem dzieci. Wygrał tę walkę, ale cała historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Dzielny ojciec umarł kilkanaście dni temu. Miał 55 lat.

Wojciech Kabza był ojcem piątki dzieci. Najstarszy Janek ma dziś 14 lat. Dwa lata młodsza jest Natalia. Antek ma 8 lat, a bliźniaczki Wiktor i Wiktoria - po 6 lat. Cztery lata temu o tej rodzinie mówiła cała Polska. Dziś też powinna mówić, aby udało się znaleźć rodzinę dla osieroconych dzieci.

Wojciech wychowywał dzieci, kiedy rozstała się z nim ich matka.

- Jej ojciec pracował u mnie - mówił nam Wojciech Kabza o początkach tej znajomości. - Zobaczyłem ją raz, dwa... Coś zaiskrzyło. Nie przeszkadzało, że jest ode mnie o 19 lat młodsza. Także to, że ma dziecko.

Na początku żyli dobrze, ale z czasem zaczęło się coś psuć. W styczniu 2016 roku dostali mieszkanie socjalne, w sumie 40 metrów powierzchni użytkowej, na poddaszu. Któregoś dnia partnerka odeszła. Zabrała pieniądze z 500 plus. Wojtkowi zablokowano dalsze wypłaty z tego tytułu...

Rodzina znalazła się pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi, dostała asystenta rodzinnego. Od początku zapewniano, że Wojciech Kabza robił wszystko, by dzieciom zapewnić jak najlepsze warunki, choć nie było mu łatwo. Podjął pracę, miał już nie tylko własną firmę przewozową, ale zaczął pracować w firmie ochroniarskiej. Do MOPS-u docierały dobre opinie z przedszkola i szkoły, do których chodziły dzieci Wojciecha Kabzy. Były czyste, zadbane, przynosiły kanapki, nie opuszczały zajęć szkolnych.

Wojciech Kabza mówił nam, że kiedy od niego i dzieci odeszła partnerka, wystąpił do sądu o ograniczenie jej władzy rodzicielskiej i przyznanie alimentów.

- Myślę, że to ją tak rozsierdziło, że pobiegła do sądu i nagadała na mnie głupot - opowiadał nam.

Kiedy kuratorka przyszła do ich domu około godziny 20, dzieci wciąż biegały po podwórku. Wojciech przyznawał, że były brudne, nie zdążył ich umyć. Zresztą brudzą się co chwila, jak to dzieci... W mieszkaniu też nie było porządku. Kuratorka stwierdziła, że wyda odpowiednią opinię. Nie rozmawiała z sąsiadami.

Sąd postanowienie o odebraniu dzieci Wojciechowi Kabzie i skierowaniu ich do ośrodka opiekuńczo-wychowawczego tłumaczył tym, że z wywiadów środowiskowych wynikało, iż w rodzinie pana Wojciecha nie działo się najlepiej. Dorośli nadużywali alkoholu i dochodziło między nimi do awantur, przez co cierpiały dzieci. W opiece nad nimi pomagała matka partnerki, ale miała powiedzieć z płaczem kuratorce, że nie radzi sobie z opieką nad nimi.

O sprawie Wojciecha Kabzy dowiedziała się cała Polska. Wieczorem 21 września 2016 roku, a więc dzień przed odebraniem dzieci, do Wojciecha zadzwonił pracownik Kancelarii Prezydenta RP, a także przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości i Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Nazajutrz - na polecenie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry - przyjechał do Łodzi z „misją specjalną” Mikołaj Pawlak, dyrektor departamentu spraw rodzinnych i nieletnich resortu sprawiedliwości. Na skutek nowej opinii MOPS, interwencji z Warszawy i zażalenia pełnomocnika pana Wojciecha, sąd wycofał się z odebrania dzieci Wojciechowi Kabzie, zaś jego rodzinę poddał nadzorowi kuratora sądowego, który miał co dwa tygodnie wizytować mieszkanie i składać sądowi sprawozdania. W postanowieniu sądu dotyczącym odebrania dzieci padło stwierdzenie o złych warunkach mieszkaniowych. Dlatego Wojciech Kabza starał się o lepsze mieszkanie.

Ta część historii Wojciecha Kabzy zakończyła się dobrze. Są przyznał mu opiekę nad pięciorgiem dzieci, a ich matce ograniczył prawa rodzicielskie. Wojciech chciał adoptować też syna partnerki, który przez pewien czas u niego mieszkał. Ostatecznie tak się nie stało. Pełnoletni dziś chłopak wrócił do mamy...

Ludzie przejęli się losem Wojciecha i jego rodziny. Pomoc zaczęła płynąć z kraju i zagranicy. Polka z Montrealu, która działała w Komitecie Pomocy Dzieciom Polskim, zawiadomiła MOPS, że ruszyła tam zbiórka pieniędzy na rzecz pana Wojciecha. Pieniądze dla zdeterminowanego ojca i jego licznej rodziny można było wpłacać na specjalne konto Caritas Archidiecezji Łódzkiej. Ponadto darczyńcy przekazywali łodzianinowi ubranka i zabawki, książki i podręczniki, środki czystości. Wojciechem i jego rodziną zaopiekowało się łódzkie Stowarzyszenie Inicjatywa Rozsądnych Polaków. Jego prezesem jest Danuta Majdańska. Wojciech Kabza dostał mieszkanie przy ul. Senatorskiej, gdzie przeprowadził się razem z dziećmi. Miał trzy pokoje z wygodami. Kupił nowe meble, urządził mieszkanie najlepiej, jak umiał.

- Dostał u nas pracę jako kierowca - mówi Danuta Majdańska. - Nasze stowarzyszenie rozwozi posiłki dla potrzebujących. Wojtek to robił. Rozpoczynał pracę o godzinie 9.00, kończył około 14.00. Dzięki temu mógł zaprowadzić dzieci do szkoły, odebrać je.
Stowarzyszenie bardzo pomagało rodzinie. Zapewniało jedzenie, ubrania, wysyłało dzieci na kolonie. Wojtek mógł liczyć na pomoc prawną, psychologiczną.

- Rozmawiałam wiele razy z asystentem tej rodziny - dodaje Danuta Majdańska.- Nie miał żadnych zastrzeżeń do Wojtka. Bardzo dobrze opiekował się dziećmi. Był dla nich jak ojciec i matka! Nie miano do niego żadnych zastrzeżeń.

Ale walka o dzieci, opieka nad nimi, prowadzenie domu odbiło się na zdrowiu Wojciecha. Już od dłuższego czasu narzekał, że ma problemy z chodzeniem, puchły mu nogi. Miał kłopoty z krążeniem i cukrzycę. Przyjaciele ze Stowarzyszenia namawiali go, by poszedł do lekarza. Dla niego najważniejsze jednak były dzieci.

- W końcu któregoś dnia zadzwonił do mnie ze szpitala - opowiada Danuta Majdańska. - Powiedział, że źle się poczuł, miał kłopoty z oddychaniem. Znalazł się w szpitalu im. Jonschera. Dzwonił stamtąd do mnie, ja do niego. Dostawał bardzo silne antybiotyki. W międzyczasie na oddziale, na którym leżał, doszło do zakażenia koronawirusem. Wtedy Wojtka przewieziono do szpitala im. Biegańskiego. Tam dwa dni leżał w izolatce. Jego stan się pogorszył. Dostałam informację, że ma być przewieziony śmigłowcem do szpitala w Warszawie na operację serca. Doszło do niej w szpitalu MSW. Niestety, cztery dni po operacji Wojtek zmarł. Lekarz miał powiedzieć, że gdyby nie koronawirus, to by przeżył...

Dzień po śmierci Wojciecha Kabzy w jego domu pojawili się przedstawiciele Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, policjanci. Piątka dzieci została zabrana do jednego z łódzkich domów dziecka.

- Jestem wstrząśnięta, że dziećmi nie zajęła się rodzina, choćby do chwili rozstrzygnięcia sprawy opieki przez sąd - oburza się Danuta Majdańska. - Siostra Wojtka powiedziała, że mogłaby wziąć dwójkę dzieci, ale gdyby miała opiekować się całą piątką, to musiałaby rzucić pracę. Gdybym była młodsza, to sama zaopiekowałabym się tymi dziećmi!

Danuta Majdańska martwi się, co teraz będzie z dziećmi Wojtka. Nie wyobraża sobie sytuacji, by mogły być rozdzielone.

- Są bardzo ze sobą zżyte - dodaje. - Nauczone opieki jedno nad drugim. Osoby z zewnątrz nieraz widziały, jak starsze dzieci odprowadzały młodsze rodzeństwo do szkoły. Były zbudowane ich zachowaniem.

Monika Langner, rzecznik prasowy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi, powiedziała nam, że zgodnie z decyzją sądu piątka dzieci Wojciecha Kabzy została umieszczona razem.

- Obecnie z matką dzieci pracuje asystent rodziny - zapewnia Monika Langner. - Kobieta deklaruje gotowość przejęcia opieki nad dziećmi, wysłano wniosek o zmianę formy ograniczenia jej władzy rodzicielskiej, tak by mogła sprawować opiekę nad rodzeństwem, które wcześniej było wychowywane przez ojca. Dzieci w Domu Dziecka są otoczone odpowiednią opieką i mają też stałą pomoc psychologa. W pogrzebie ojca uczestniczyły razem z psychologiem i dyrektorem Domu Dziecka. Dalsze decyzje co do opieki nad dziećmi będzie podejmował sąd.

Danuta Majdańska zapewnia, że mimo śmierci Wojciecha Kabzy Stowarzyszenie Inicjatywa Rozsądnych Polaków dalej będzie pomagać jego dzieciom.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki