Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znaki drogowe w Łodzi: brudne i zniszczone. Mogą zagrażać kierowcom [ZDJĘCIA]

Agnieszka Magnuszewska
Chociaż kierowca ma obowiązek przestrzegać znaków drogowych, to najpierw powinien je zauważyć. A w gąszczu tabliczek zawieszonych na słupach spora ich część jest wypłowiała i upstrzona naklejkami. I to w tak reprezentacyjnych częściach miasta, jak okolice Atlas Areny, gdzie na koncerty przyjeżdża sporo osób spoza Łodzi.

Przy skrzyżowaniu al. Bandurskiego i Krzemienieckiej znaki nie prezentują się najlepiej. Wiele z nich zaczęła już zżerać korozja. Wypłowiałe barwy też pozostawiają wiele do życzenia. W jeszcze gorszym stanie jest znak "pierwszeństwa przejazdu" na al. Bandurskiego, między Wileńską a Kusocińskiego. Żółty kolor z daleka zlewa się z bielą.

Z kolei na pobliskiej ul. Wileńskiej na znakach jest wiele naklejek. To dowód na to, że dawno ich nie czyszczono.

Ale to nie jest najgroźniejsze. Większe niebezpieczeństwo stanowią znaki starego typu, czyli proste blachy. Gdyby spadły na kierowcę lub pasażera podczas wypadku, mogłyby go bardzo zranić.

Zgodnie z nowymi standardami, znaki powinny mieć krawędzie podwójnie zaginane, dzięki czemu są bezpieczniejsze. Najwyżej mogą nabić kierowcy guza.

Za znaki na ternie Łodzi odpowiada konsorcjum firm Giera-Staldrog. Zgodnie z umową z lutego tego roku, za trzyletnią usługę otrzyma łącznie 3 mln zł. Jakie ma ono obowiązki?

- Jest zobowiązane raz w miesiącu objechać wszystkie ulice administrowane przez ZDiT. W czasie objazdu wykonawca powinien naprawiać wszystkie braki i uchybienia w oznakowaniu pionowym i elementach bezpieczeństwa ruchu - wyjaśnia Jacek Sarzało, naczelnik wydziału komunikacji społecznej w ZDiT.

Co oznaczają "braki i uchybienia"?

- Znaki powinny spełniać wymogi zawarte w rozporządzeniu ministra infrastruktury z 2003 r. My zwracamy uwagę na znaki nieczytelne, ale to też zależy od interpretacji. Bo przecież nie chodzi tylko o te znaki, które uległy zniszczeniu wskutek wypadku lub kolizji. Jeśli na znaku rozwarstwia się folia, to też to odnotowujemy - podkreśla Robert Olczyk, młodszy aspirant z łódzkiej drogówki.

Nieprawidłowości wpisywane są przez funkcjonariuszy do specjalnego zeszytu i przekazywane drogowcom. Poważniejsze usterki policjanci od razu zgłaszają inżynierowi miasta. I jaki jest efekt ich apeli? Łodzianie sami mogą to ocenić.

Zresztą, zgodnie z wytycznymi ZDiT (w przetargu na utrzymanie oznakowania przydrogach w Łodzi) konsorcjum powinno nie tylko wymieniać zniszczone i nieczytelne znaki, ale też usuwać z nich nielegalne informacje reklamowe i kibicowskie wlepki. Najwyraźniej według urzędników, naklejki, widniejące na znakach przy ul. Wileńskiej, nie są nielegalnymi reklamami...

Podwładni łódzkich władz nie przejmują się także zbytnio kolejnym wymogiem z przetargu, który mówi, że znaki powinny mieć krawędzie podwójnie zaginane.

- Znaki z prostą krawędzią nadal obowiązują. Wymieniane są jedynie, gdy uległy uszkodzeniu - mówi Jacek Sarzało.

Z czego więc ZDiT rozlicza konsorcjum odpowiedzialne za oznakowanie? - ZDiT płaci za faktycznie wykonane prace na podstawie przedstawionych wykazów zrealizowanych prac w ciągu miesiąca - wyjaśnia Jacek Sarzało.

Żeby rozliczyć konsorcjum z inspekcji ulic, w pojazdach, którymi poruszają się pracownicy odpowiedzialni za oznakowanie, zamontowano system lokalizacji GPS. Pytanie tylko, jak często ZDiT analizuje pokonane trasy. W końcu raz w miesiącu konsorcjum firm Giera-Staldrog musi objechać 1492 km łódzkich ulic (publiczne - 1032 km, wewnętrzne - 460 km).

Wkrótce jego pracę oceni drogówka, która sprawdzała ostatnio oznakowanie poziome i pionowe w pobliżu szkół. Wyników kontroli jeszcze nie ma, ale...

- Listę uchybień na pewno przekażemy do zarządu dróg - zapowiada Robert Olczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki