Do tragicznego wypadku doszło w październiku 2010 roku. Natalia Markowska poszła odebrać ze szkoły starszą córkę i zostawiła w samochodzie 2-letniego Kubę i 3-letniego Bartka. Kiedy wyszła z budynku, jej synkowie zamknięci w aucie po prostu się palili. Matka sama wyciągnęła z samochodu nieprzytomne dzieci. Nie mogła wyczuć pulsu, krzyczała, żeby ktoś jej pomógł. Jej córka płakała: „Ratujcie moich braci”.
Spalone naleśniki
Od dramatycznych wydarzeń minęło 6 lat. Bartek uczy się w drugiej, jego młodszy brat w pierwszej klasie. Jak twierdzi mama, obydwaj doświadczyli okrucieństwa i bezmyślności rówieśników.
- Dzieci w szkole tak bardzo dokuczały Bartkowi, że musieliśmy go przenieść do „dziewiątki” - mówi Natalia Markowska, mama chłopców. - Wyzywały go od „spalonych naleśników”, słyszał też „spalone łapy”, „poparzona morda”, przed blokiem napluto mu w twarz. Był wyzywany i poniżany.
Po zmianie szkoły większość problemów się skończyła. W klasie akceptują go wszystkie dzieci, Bartek ma nawet swoją pierwszą, prawdziwą miłość.
Życie chłopców to jednak ciągłe leczenie. Zabiegi, rehabilitacja i pielęgnacja oparzeń to ich codzienność. U Bartka trzy lata po wypadku uaktywniła się epilepsja, jest też pod opieką kardiologiczną. Chłopiec musi być na ścisłej, lekkostrawnej diecie, żadnych smażonych potraw. Rano przyjmuje sześć tabletek, dwie w południe i znów sześć wieczorem. Przez półtorej godziny potrafi mieć 15 ataków.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Wystawa obrazów w Klubie Lekarza Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi [ZDJĘCIA]
- Bartuś nadal się wyłącza - martwi się Natalia Markowska. - Kilka dni temu wzięliśmy chłopców na hulajnogi, synek się przewrócił i zdarł sobie skórę na ręce. Na widok krwi robi mu się słabo i traci przytomność. Wzięłam go na ręce i... odleciał.
Po tylu latach matka stała się wyspecjalizowaną pielęgniarką. Kiedy syn ma drgawki, układa go na boku i trzyma głowę, żeby nie połknął języka. Przy przedłużającym się ataku sama robi wlewki. Prowadzi zeszyt, a w nim skrupulatne notatki: data, liczba ataków, drgawki, utrata przytomności, wyłączenia. Praktycznie nie ma dnia bez odnotowania jakiejś przypadłości.
Doktor z telewizji
Kilka tygodni temu rodzina oglądała wspólnie program, w którym dr Krzysztof Gojdź usuwał blizny po oparzeniach kobiecie w wieku około 30 lat. Bartuś zapytał mamę: „Zabierzesz mnie do pana doktora?”
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: II Bal Charytatywny Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Zebrano 70 tys. zł
Pani Natalia zadzwoniła i umówiła się na wizytę. Po trzech tygodniach razem z synami usiedli w gabinecie. Klinika zrobiła oszałamiające wrażenie, wyglądała dokładnie jak w programie telewizyjnym, podobnie jak słynny już chirurg plastyk. Matka opowiedziała Krzysztofowi Gojdziowi całą historię.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
- Bartek zapytał czy pan doktor mógłby im już teraz wykonać jakiś zabieg, nawet jeśli to ma boleć, bo oni nie chcą, żeby się z nich dzieci wyśmiewały. I wtedy doktor Gojdź się popłakał - wspomina wzruszona Natalia.
Lekarz powiedział chłopcom, żeby się pakowali, bo następnego dnia jadą do kliniki. Zabiegu słynny chirurg nie przeprowadził osobiście - z powodu silnych emocji drżały mu dłonie. W jego zastępstwie dr Sebastian Kołodziej przez 20 minut pracował nad poparzeniami laserem.
- Synów bardzo bolało, Bartuś płakał. Ja trzymałam go za rękę i też płakałam - mówi pani Natalia.
Cierpienie się opłaciło, efekty są widoczne już po pierwszym zabiegu. Docelowo blizny mają się zmniejszyć o 20-30 procent. Buzia dziecka jest gładsza, wygląda inaczej. Kolejny zabieg, zaplanowany na 7 czerwca, ma być bardziej inwazyjny i zostanie przeprowadzony w znieczuleniu ogólnym, na które tym razem nie zgodził się anestezjolog.
- To ze względu na nasilone ataki epilepsji u Bartka - tłumaczy Natalia Markowska. - Ma bóle głowy i zmienny nastrój. Raz rozpiera go energia, innym razem nic mu się nie chce. Właśnie z powodu ataków anestezjolog nie podjął się ogólnego znieczulenia.
Rodzina jest bardzo wdzięczna doktorowi Gojdziowi, który zrobił na nich wrażenie przede wszystkim jako wspaniały człowiek. Zapytany o koszt opieki lekarskiej kazał się tym nie martwić. Przyjechał odwiedzić małych pacjentów w ich domu w Skierniewicach, przewiózł ich swoim czerwonym ferrari i podarował klocki lego. Poczuli, jakby był członkiem ich rodziny.
- Bartuś powiedział, że to jeden jedyny taki lekarz na świecie - mówi pani Natalia.
PRZECZYTAJ TAKŻE: 14 tys. za powiększenie piersi, 3,5 tys. za operację uszu. Wydajemy krocie na operacje plastyczne
To was mamusia urządziła
Doktor Gojdź zapytał mamę chłopców, czy zdarza jej się pomyśleć o sobie i wyjść do kosmetyczki.
- Jestem tak zajęta chłopcami i córką, że rzeczywiście nie mam dla siebie czasu - przyznaje skierniewiczanka. - Pan doktor zafundował mi wtedy bardzo ekskluzywny zabieg w swojej klinice, na który sama nigdy nie mogłabym sobie pozwolić.
Życie pani Natalii od wypadku zmieniło się diametralnie i dziś całkowicie podporządkowane jest opiece i leczeniu dzieci. Wie, że zbyt mało czasu poświęca 13-letniej córce, ale Wiktoria rozumie, że na razie tak musi być. Kobieta nie może sobie darować wydarzeń sprzed sześciu lat.
- Wiem, że zrobiłam źle i nigdy sobie tego nie wybaczę... - mówi cicho.
Ludzie nie zawsze pomagają. Rodzice bardzo długo przekonywali Bartka, żeby zaczął nosić maskę uciskową wspomagającą leczenie, prowadzili negocjacje i w końcu udało im się przekonać syna. Wystarczyło jedno zdanie od sprzedawcy na targowisku, żeby zaprzepaścić wysiłki rodziców.
- Powiedział do Bartka „zdejmuj to, jak ty wyglądasz” i syn powiedział, żeby mu to zdjąć. Nie chciał nosić maski nawet w nocy - wspomina wzburzona matka. - Tłumaczyłam temu panu, co się stało i czy wie, co robi, mówiąc takie rzeczy. Taka bezmyślność jest przerażająca.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Klinika rehabilitacji w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Duży kontrakt i długie zapisy
Pani Natalia usłyszała też kiedyś „to was mamusia pięknie urządziła”. Oczywiście byli i tacy, którzy współczuli i wspierali, ale to nie jest tak, że można o tragedii zapomnieć.
Mama chłopców chce serdecznie podziękować mężczyznom, którzy uratowali jej dzieci przeprowadzając na miejscu reanimację. Jeden z nich to Adam Mostowski, nauczyciel w-f w ZSSO, drugi to instruktor ze szkoły nauki jazdy.
- Gdyby nie oni, moich dzieci by już nie było - mówi pani Natalia.
Kim jest dr Gojdź |
Dr n. med. Krzysztof Gojdź jest jedynym w Polsce certyfikowanym lekarzem i wykładowcą American Academy of Aesthetic Medicine. Umiejętności kliniczne zdobywał w Stanach Zjednoczonych, Azji oraz na Bliskim Wschodzie. Z chirurgiem chętnie fotografują się celebryci: od Małgorzaty Kożuchowskiej, Katarzyny Warnke czy Patrycji Markowskiej po Maję Ostaszewską, Łukasza Jemioła czy Rafała Maślaka. |
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?