Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znowu referendum w Łodzi? Platforma sama jest sobie winna

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Grzegorz Gałasiński
Trzeci rok rządzenia Łodzią i drugi wniosek o odwołanie. Hannie Zdanowskiej (PO) wychodzi więc statystycznie jeden wniosek o referendum na rok, bo przecież przez pierwsze 12 miesięcy od wyboru, czyli przez rok 2011 takiego wniosku nikt nie miał prawa złożyć.

Ale za to można powiedzieć, że Platforma sama jest sobie winna. Gdy w 2009 r. Dariusz Joński ogłaszał, że SLD rozpoczyna zbiórkę podpisów referendum w sprawie odwołania prezydenta Jerzego Kropiwnickiego, polityczną Łódź ogarnął rechot, że "się lewusy zglebią, bo w tak dużym mieście referendum nigdy się nie uda": zbyt dużo podpisów do zebrania i żadnej pewności, że ktoś przyjdzie wrzucić głos, tym bardziej, że kalendarzowo wypadłoby to zimą. Ani w Gdańsku, ani w Krakowie, Warszawie, Poznaniu czy Wrocławiu nikt się na to nigdy nie porwał, w Łodzi też, zresztą nawet w niewielkich gminach tylko kilka procent
referendów okazywało się ważnymi. Wyjątkiem od reguły była tylko Częstochowa,trzy razy mniejsza od Łodzi. Ale Kropiwnickiego odwołano w czym kluczowe było poparcie PO. Gdyby nie PO, nikt by w Łodzi nawet nie pomyślał, że ten sam numer można później zrobić Zdanowskiej, i w tym sensie Platforma sama jest sobie winna. Paradoks historii jest tylko taki, że to akurat posłanka Zdanowska jako jedna z niewielu w PO była przeciw referendum. Czas jednak pokazał, że referenda to jej
specjalność, bo to jak rozegrała zeszłorocznych referendarzy to już kanon łódzkiej polityki.Wziąć paru referendarzy, dać im fuchy w mglistej Radzie Mieszkańców powołanej zarządzeniem i tym samym ich podzielić, po czym radę po minięciu zagrożenia rozwiązać jednym podpisem. Że to jak wzięcie prysznica po małżeńskiej zdradzie?

Nieistotne, skoro politycznie skuteczne. Można zatem sądzić, że gdyby tegoroczni referendarze przekroczyli 50 tys. głosów, prezydent jednym zarządzeniem obniży o 420 proc. podatek przedsiębiorcy, który uskarża się na podwyżkę w takiej proporcji i właśnie rozpoczyna zbieranie podpisów pod jej odwołanie. A gdy zagrożenie minie, unieważni rozporządzenie, bo jest w tym dobra.

PS. Tegoroczny wniosek o referendum to jednak pewne novum, bo zakłada również odwołanie Rady Miejskiej. To zapewne oznacza, że nie poprze go żadna z liczących się partii politycznych, bo wówczas mogłaby doprowadzić do odwołania własnych radnych. Co prawda pytania mają być dwa, czyli "czy jesteś za odwołanie prezydent Łodzi itd. przed upływem kadencji" oraz drugie z tym samym refrenem, ale dotyczącym radnych. Niby klarowne, ale trudne w przekazie w czasie kampanii referendalnej, więc partie, prawdziwe machiny do zbierania podpisów, raczej w to nie wejdą. Będą raczej prowadzić kampanię przeciw referendum, nawołując do wstrzymania się wyborów kalendarzowych. Pytanie tylko, czy im to pomoże...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki