Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żurawski vel Grajewski: 8 maja to data do pamiętania, nie świętowania

rozm. Piotr Brzózka
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski: Z całą pewnością, 8 maja był dniem zakończenia wojny w Europie, ale też z całą pewnością nie był to dzień narodowego zwycięstwa Polaków
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski: Z całą pewnością, 8 maja był dniem zakończenia wojny w Europie, ale też z całą pewnością nie był to dzień narodowego zwycięstwa Polaków archiwum prywatne
Rozmowa z dr. Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim, politologiem z Uniwersytetu Łódzkiego.

Wszystkie siły polityczne w Sejmie, a teraz także Senat poparły inicjatywę, by Polska obchodziła rocznicę zakończenia II wojny światowej 8, a nie 9 maja, czyli tak jak cała Europa Zachodnia. Czy to ostateczne zerwanie więzi z tradycją narzuconą przez Moskwę, gdzie obowiązuje 9 maja?
Wykonano tylko pół kroku. Spójrzmy na samą nazwę, która wciąż jest myląca.

Dzień 8 maja będzie nazywać się Narodowym Dniem Zwycięstwa.
Z całą pewnością to był dzień zakończenia wojny w Europie, ale też z całą pewnością nie był to dzień narodowego zwycięstwa Polaków. Polska przegrała II wojnę światową, tracąc połowę terytorium, 22 procent ludności, a także niepodległość na 45 lat. Jeśli to nazywamy zwycięstwem, to co jest klęską? Polska, najechana w 1939 roku przez dwóch agresorów, w roku 1945 znalazła się w sytuacji, gdy jeden z nich został pokonany, a drugi zdominował nasz kraj militarnie i politycznie. A skutki tej dominacji usunięto dopiero po 1989 roku. Niestety, pierwsze lata po wojnie, przynajmniej do 1956 roku, to lata eksterminacji przywódczych elit Polski. Dlatego 8 maja to dla mnie data do pamiętania, a nie świętowania. Oczywiście, po zakończeniu działań wojennych skala eksterminacji Polaków znacznie spadła, ale nie da się ukryć, że choćby obława augustowska miała miejsce po II wojnie światowej. 30 tysięcy ofiar do 1956 roku w okresie likwidacji oporu przeciw komunizacji Polski, do tego kilkadziesiąt tysięcy w więzieniach i łagrach - to na pewno nie były warunki normalne. Zakończenie wojny i wyparcie Niemców było oczywiście odczuwane jako ulga. Ale - zachowując proporcje - wkroczenie wermachtu kilka lat wcześniej na polskie Kresy Wschodnie i usunięcie stamtąd armii sowieckiej, otwarcie przepełnionych trupami więzień, jak we Lwowie, też było przez wiele osób odczuwane jako krótkotrwała ulga.

9 maja obchodziliśmy do dziś na mocy wydanego 70 lat temu dekretu Bieruta. Jakim cudem przetrwał on do dziś, skoro tak bardzo lubimy majstrować przy sprawach historycznych i światopoglądowych.
To dowód słabości polskich elit politycznych i opiniotwórczych, które w momencie usunięcia przemocy sowieckiej z Polski po 1989 roku, nie potrafiły wytworzyć nowej narracji, spójnej, odpowiadającej rzeczywistości historycznej. Co wiązało się z faktem, że istotna część tych elit wywodzi się z PRL i była zaangażowana w tworzenie poprzedniego systemu.

Dlaczego akurat teraz wzięliśmy się za poprawianie daty? Bo dajemy symboliczne prztyczki Rosji za wojnę na Ukrainie?
Nie nazwałbym tego prztyczkami, bo to element czyszczenia świadomości historycznej Polaków, co powinno następować. Przy zdrowych polskich elitach to powinno się stać już dawno, ale ponieważ elity są, jakie są, to budzą się dopiero, gdy zaistniała taka sytuacja za naszą wschodnią granicą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki