Łodzianka od 7 lat ma trudności z chodzeniem. Przeżyła dwa udary, zatorowość płucną, miała też operację stawów biodrowych, w konsekwencji czego założono jej protezy. Kobieta cierpi też na miażdżycę, chorobę nerek, otyłość patologiczną i nowotwór. Schorzenia przykuły ją do łóżka i z każdym miesiącem jest coraz gorzej. Ale nie zdaniem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, który po latach z dnia na dzień uzdrowił chorą i odbierał jej dodatek pielęgnacyjny.
- Mąż przygotowuje mi posiłki, lekarz przychodzi na wizyty domowe, nawet komisja lekarska przyjeżdżała do domu ze względu na stan mojego zdrowia. Większość nocy nie przesypiam z bólu przez swoje schorzenia - mówi rozżalona pani Grażyna. - Nie jestem w stanie samodzielnie się poruszać. Wstaję jedynie do toalety, do której idę z balkonikiem. Od czasu do czasu muszę też wyjść na spacer, ale do tego używamy z mężem wózka inwalidzkiego.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych I oddział w Łodzi w 2006 roku określił panią Grażynę jako osobę niezdolną do samodzielnej egzystencji. Przyznał jej tym samym 200 zł dodatku pielęgnacyjnego. Pieniądze kobieta w całości przeznaczała na leki i opatrunki, choć i tak dodatek nie pokrywał tych kosztów. Dokładała zatem pieniądze z niewysokiej emerytury. Od czasu przyznania pomocy stan zdrowia kobiety pogarszał się, dochodziły kolejne uporczywe dolegliwości, z którymi kobieta cały czas walczy.
Orzeczenie było ważne tylko do końca kwietnia tego roku. Komisja lekarska z zakładu ubezpieczeń odwiedziła zatem panią Grażynę na początku kwietnia. Na podstawie tej wizyty stwierdzono, że kobieta ozdrowiała i zgodnie z datą nowego obowiązującego orzeczenia, od 1 maja już "nie jest niezdolna do samodzielnej egzystencji".
Łodzianka nie może pogodzić się z tą decyzją.
- Lekarka nawet mnie nie zbadała. Dopiero po moim odwołaniu przyszedł inny lekarz, który jedynie zmierzył mi ciśnienie. Komisja doskonale zna mój stan zdrowia . Ale widocznie cudem ozdrowiałam, mimo że teraz mój lekarz skierował mnie do hospicjum - dodaje chora.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych w Łodzi tłumaczy w tej sprawie niewiele.
- Podstawą odmowy prawa do dodatku pielęgnacyjnego było orzeczenie o braku niezdolności do samodzielnej egzystencji - informuje Monika Kiełczyńska, rzeczniczka I oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych I Oddział w Łodzi. - Orzeczenie wydano w oparciu o analizę dokumentacji medycznej i bezpośrednie badanie ubezpieczonej, przeprowadzone przez lekarzy.
Sprawa trafiła do Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Pani Grażyna wspomina, że w rozmowie z pracownikami zakładu usłyszała, że w tej sytuacji może starać się o zasiłek z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
- Dlaczego mam starać się o 150 zł pomocy z MOPS, skoro dodatek z ZUS po prostu mi się należy. Przepracowałam ponad 25 lat między innymi w jednym łódzkich szpitali - kwituje pani Grażyna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?