Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowcy ratują, a ratowani nie są

Dariusz Kuczmera
Bez reklam "H. Skrzydlewska" Orzeł może przestać istnieć
Bez reklam "H. Skrzydlewska" Orzeł może przestać istnieć Krzysztof Szymczak
Łódzkie kluby pomagają innym, tymczasem same stoją na krawędzi bankructwa. Witold Skrzydlewski nie jest w stanie wspierać żużlowców Orła na dotychczasowym poziomie i czeka na pomoc miasta.

"Operacja w St. Louis Children Hospital się udała! W niedzielę Olek obudził się z uśmiechem i okazało się, że dużo łatwiej jest mu poruszać rączkami i mówić. Operacja poza likwidacją napięcia w nogach uwolniła od napięcia również rączki i aparat mowy. Niedziela była wesoła, Olek na wieczór mógł już jeść i pić sam. Dziękujemy panie Witoldzie za wsparcie" - takiej treści e-mail otrzymał Witold Skrzydlewski od ojca sześcioletniego Aleksandra Chwiejczaka, którego operacja w USA mogła się odbyć dzięki wsparciu sponsora łódzkiego żużla oraz kibiców czarnego sportu.

Wczoraj Witold Skrzydlewski nie krył wzruszenia po przeczytaniu listu. Tak się jednocześnie złożyło, że dziś klub Skrzydlewskiego, czyli Orzeł oraz kibice speedwaya potrzebują pomocy ze strony władz miasta. Na razie jednak ich prośby pozostają bez echa.

Do takich wniosków można dojść po obserwacji wczorajszych obrad komisji sportu i rekreacji Rady Miejskiej. Choć wszyscy czekali na prezydent Łodzi i jasne postawienie sprawy, to jednak najwyższych władz nie było. O żużlu na komisji dyskutowano dlatego, bo dotychczasowy sponsor zapowiedział, że nie jest w stanie na takim samym poziomie wspierać żużlowego klubu. Przyszłość Orła rzeczywiście jawi się teraz w czarnych barwach.

- Miniony sezon kosztował nas 2,3 mln zł - mówiła prezes Orła Agnieszka Szafran. - 600 tys. zł otrzymaliśmy od miasta z tytułu promocji poprzez sport, nieznaczne były wpływy z reklam i biletów. Główny ciężar utrzymania klubu spoczywał na barkach sponsora.

- Największym sukcesem naszego klubu i naszych kibiców jest uratowanie Olka, który przeszedł udaną operację w USA - dodał Witold Skrzydlewski. - Jak widać, potrafimy dzielić się pieniędzmi. Jesteśmy też sponsorami koszykarek Widzewa, gwarantujemy stypendium dla najlepszej pływaczki Aleksandry Urbańczyk. Tymczasem nas w tym mieście traktuje się nieprzychylnie. Poważnie rozważam przeniesienie siedziby firmy do innego miasta, bo mam nawet kłopoty z otrzymaniem pozwolenia na powiększenie kiosku z kwiatami o cztery metry kwadratowe. Szkoda jest likwidować żużel w Łodzi, tym bardziej że nie mamy długów. Inne łódzkie kluby traktowane są jednak zdecydowanie lepiej. Wyrzucane są pieniądze na remontowanie stadionu przy al. Unii. Kluby nie regulują zobowiązań wobec miasta, jak choćby ŁKS i Widzew. Popada w ruinę nasz obiekt Orła po przekazaniu stadionu we władanie piłkarskiej szkółce.

Witold Skrzydlewski dodał, że chce pomagać żużlowi w Łodzi, ale nie jest w stanie robić tego na dotychczasowym poziomie. - Kryzys spowodował, że obroty w mojej firmie spadły o 40 procent - ujawnił. - Miasto powinno namawiać inwestorów, by ci w zamian za ulgi wspierali sport.

Kryzys widoczny w sporcie nie dotyczy tylko Orła. Trzy kolejne kluby zwróciły się po pomoc do władz miasta, bo stoją na krawędzi bankructwa.

- Na razie nie ujawnimy nazw tych klubów - powiedziała Luiza Staszczak-Gąsiorek. - Miasto traktuje wszystkie kluby równo. Jeśli kluby mają zobowiązania wobec miasta i jednocześnie przeżywają finansowe kłopoty, rozkładamy płatności na raty. W tej chwili takie umowy ma pięć łódzkich ligowych klubów, m.in. ŁKS i Widzew. Tylko dwa ligowe kluby nie są zadłużone wobec miasta.

W sprawie łódzkiego żużla odbyło się spotkanie z udziałem wiceprezydenta Łodzi, ale wyjątkowych możliwości ratunku nie znaleziono.

- Orzeł jest na czwartym miejscu pod względem wysokości przyznanej kwoty z tytułu promocji Łodzi poprzez sport - mówi dyrektor Luiza Staszczak-Gąsiorek. - To kwota 600 tys. zł. Orzeł poza przystąpieniem do przetargu o środki na promocję może również wystartować w innych naszych projektach, np. "Trener osiedlowy"...

Pomysłu na ratowanie Orła nie mieli też radni z komisji sportu, ale trudno się dziwić, skoro jej przewodniczący sprostował krążącą po mieście informację w sposób następujący: - Proszę państwa, ja nie jestem kibicem ŁKS. Ja jestem kibicem Widzewa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki