Jakkolwiek brutalnie to brzmi, przykrym, lecz świętym prawem prywatnego pracodawcy jest zwolnić swojego pracownika. A nawet 160 pracowników. Coca-Cola podaje, że przyczyną są "trudne warunki makroekonomiczne i presja kosztów zewnętrznych". Ładnie napisane, można polemizować, tylko jak.
Z kolei obowiązkiem związków zawodowych jest dbać o interesy pracowników, aczkolwiek nie słyszałem o przypadku, w którym związek zablokowałby plany zwolnień grupowych. I nawet teoretycznie nie za bardzo sobie wyobrażam, jak miałby to zrobić. Chyba, że proponując pakiet ustępstw, za które i tak zostałby przeklęty przez załogę: obniżenie pensji dla wszystkich, skrócenie wymiaru czasu pracy, likwidacja przywilejów. Czy można więc wylewać wiadro pomyj na związki, które nie zapobiegły zwolnieniom? Nie sądzę.
Panuje przekonanie o nadmiernym uzwiązkowieniu w Polsce i nadprzyrodzonej mocy działaczy. Nie przesadzajmy. O ile tezy tej można bronić przyglądając się państwowym molochom energetycznym, o tyle trudno było się zgodzić w przypadku wielu międzynarodowych koncernów. W sprawie zwolnień związkom pozostaje prawo zaopiniowania, czyli marne prawo. Mogą się też związkowcy przykuć do kaloryferów, tylko - patrząc realnie - czy coś im to da?
Ale chyba i same związki w tej sprawie przesadzają - snując spiskową teorię, jakoby likwidacja linii produkcyjnej w łódzkiej Coca-Coli miała być zemstą za aktywną działalność związkową właśnie. Cóż... wiadomo, że koncerny za wszelką cenę pragną unikać problemów ze związkami, ale żeby aż tak?
W łódzkiej Coca-Coli między związkami, a władzami firmy nie układało się dobrze od lat. Mniejszych, większych incydentów było bez liku. Nie sądzę, żeby to była konstruktywana atmosfera do rozmów akurat teraz, kiedy w firmie dzieją się naprawdę ważne rzeczy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?