Makabrycznego odkrycia dokonał w środku nocy (ze środy na czwartek) Piotr Mieczyński, dostawca lokalnej prasy (m.in. „Expressu Ilustrowanego”). O godz. 3 przed klatką schodową bloku przy ul. Bartoka 41 zobaczył mężczyznę leżącego przed drzwiami wejściowymi. 64-latek leżał na brzuchu i nie dawał oznak życia. Pan Piotr wyciągnął telefon i zadzwonił pod numer 112.
Czytaj więcej na następnej karcie
– Ratownik poinstruował mnie co mam robić – opowiada łodzianin. – Odwróciłem go na plecy i zacząłem reanimację. Trwało to około 15 minut, do momentu przyjazdu na miejsce pogotowia ratunkowego.
Czytaj więcej na następnej karcie
Niestety na pomoc było już za późno. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon. Zmarłym okazał się być 64-letni mieszkaniec wspomnianego bloku.
– Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna zmarł z przyczyn naturalnych, bo oględziny nie wskazały obrażeń zewnętrznych powstałych np. na skutek pobicia – informuje Katarzyna Zdanowska z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. – Prawdopodobnie mężczyzna wracał do domu, źle się poczuł i zasłabł...
Czytaj więcej na następnej karcie
Nie zdążył zadzwonić domofonem do swojego mieszkania, gdzie czekała na niego żona.
Sekcja zwłok, zlecona przez prokuratora, pozwoli ustalić przyczynę śmierci 64-latka. Po jej wykonaniu będzie można także stwierdzić, o której godzinie doszło do tragedii.