W piątek wieczorem premier Mateusz Morawiecki we wpisie na Facebooku przyznał, że „na naszej granicy z Białorusią dzieją się rzeczy niepokojące”, jednocześnie zapewnił, że „nasze służby w pełni kontrolują sytuację”.
Dodał, że zarówno polski rząd, jak i Komisja Europejska nie ma wątpliwości, że są to zaplanowane działania Aleksandra Łukaszenki, prezydenta Białorusi.
Wyraził także pełne wsparcie dla Straży Granicznej oraz podziękował za ich pracę.
W sobotę rano do Usnarza Górnego dotrali także przedstawiciele fundacji Ocalenie, jednak nie zostali przepuszczeni za kordon utworzony przez polskich pograniczników i żołnierzy. Tak samo nie zostali wpuszczeni za kordon dziennikarze będący na miejscu i relacjonujący sytuację.
W Usnarzu Górnym na granicy znajdują się obecnie 32 osoby, a w tym cztery kobiety i 15-letnia dziewczynka.
Wśród wolontariuszy była także tłumaczka, która próbowała porozmawiać z migrantami, jednak przez dużą odległość nie było to możliwe.
Radca prawny Patryk Radzimierski z kancelarii Dentons, wyjaśnił w rozmowie z dziennikarzami, że jako pełnomocnik większości osób przebywających na granicy chciał się dowiedzieć o ich stan zdrowia oraz porozmawiać o sytuacji w jakiej się znajdują.