1/8
Oddanie do użytku feralnego mostu w Mszanie w województwie...
fot. Arkadiusz Biernat

Do Czech wjedziemy autostradą. Czekaliśmy na to 7 lat

Oddanie do użytku feralnego mostu w Mszanie w województwie śląskim umożliwiło otwarcie całego 18-kilometrowego odcinka autostrady A1 ze Świerklan do czeskiej granicy w Gorzyczkach.

Skromna uroczystość odbyła się tuż przed majowymi eurowyborami, 7 lat od rozpoczęcia prac. Opóźnienie, na które utyskiwali kierowcy, było - można rzec - standardowe, jak na polskie realia. Wyniosło 4 lata. Budowę mostu w Mszanie przez kilka lat prowadziła wycofująca się i wracająca firma Alpine Bau. Ostateczne rozstanie z wykonawcą stało się faktem, gdy ten w 2013 roku poinformował, iż obiektu nie da się bezpiecznie wybudować. Ewidentnie innego zdania byli przedstawiciele firmy Intercorn z Zawiercia, która dokończyła inwestycję.

Zakończenie prac oznacza, że aglomerację Śląską, począwszy od Pyrzowic, można już w te wakacje w całości przebyć autostradą A1, w wygodny sposób wjeżdżając do Czech i kierując się na autostradę D1 w kierunku Brna. Na razie cały śląski odcinek A1 jest darmowy.

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych poczyniła pierwsze kroki, by wybudować kolejne śląskie odcinki A1, między Pyrzowicami a granicą z województwem łódzkim. Wiosną rozpoczął się przetarg na budowę 56-kilometrowego odcinka Pyrzowice-Rzasawa, stanowiącego zachodnią obwodnicę Częstochowy, przez którą dziś kierowcy są zmuszeni przebijać się starą drogą krajową nr. 8. Postępowanie przetargowe trwa. Od podpisania umów na poszczególne odcinki, wykonawcy będą mieć od 30 do 33 miesięcy na ukończenie prac.

Bardziej skomplikowana jest sprawa z planowanym odcinkiem autostrady A1 od granicy woj. łódzkiego do Piotrkowa. Wydane są już tzw. decyzje ZRID-owskie, jednak nie ma żadnych konkretnych informacji zapowiadających przeprowadzenie przetargów na budowę tej drogi. Aczkolwiek nie wszystkich łodzian ta informacja zmartwi - A1 na tym odcinku byłaby poprowadzona w śladzie starej "gierkówki", zastępując szybką i darmową drogę. Co więcej, rozbudowa gierkówki do standardów autostrady bez wątpienia wiązałaby się z gigantycznymi utrudnieniami w komunikacji z południem kraju. Niektórzy więc powiedzą: jak to dobrze, że jeszcze nie w te wakacje...

2/8
To pierwsze wakacje, podczas których łodzianie mogą dojechać...
fot. GDDKiA

Z Łodzi do Gdańska w 3 godziny. Pod warunkiem, że nie utkniemy w korku...

To pierwsze wakacje, podczas których łodzianie mogą dojechać nad morze autostradą, praktycznie nie zdejmując nogi z gazu - poza kilkoma wyjątkami.

O ile prywatny odcinek autostrady A1 z Torunia do Gdańska został oddany już dawno, o tyle budowie odcinka "państwowego" z Łodzi do Torunia towarzyszyły typowe dla tego typu inwestycji perypetie. Nie zabrakło upadłości wykonawcy i innych atrakcji. Koniec końców, ostatni odcinek Kowal-Włocławek, został oddany do użytku dopiero 30 kwietnia tego roku.

W tym momencie narzekania wypadałoby zostawić za sobą, bo średni czas przejazdu z Łodzi do Gdańska skrócił się do 3 godzin. Podróż nad morze stała się też dużo bezpieczniejsza. Ale autostrada A1 wciąż daleka jest od doskonałości. Kierowcy uskarżają się na korki, które tworzą się na bramkach wyznaczających południowy i północny kraniec płatnego odcinka trasy. Media donosiły, że w czasie komunikacyjnego szczytu 1 maja, kolejka pod Toruniem liczyła 8 kilometrów. Na przełomie czerwca i lipca byliśmy zaś bombardowani zdjęciami korków ustawiających się w Rusocinie pod Gdańskiem, co wielu kierowców skłaniało do refleksji, że nie nie warto płacić za przejechanie tego odcinka 30 zł.

Kolejnym miejscem, które co bardziej porywczych kierowców wystawia na próbę nerwów, jest 15-kilometrowy odcinek w pobliżu Kutna. W czerwcu na obu jezdniach wygrodzono po jednym pasie ruchu, obniżając jednocześnie dozwoloną prędkość do 90 km/h. Wszystko dlatego, że autostradę oddano do ruchu bez stosownego zaplecza, nie kończąc przecinających jej wiaduktów - obiekty te będą dopiero teraz budowane bądź kończone. Na szczęście, jeśli nie trafimy na typowego zawalidrogę, ruch odbywa się wolniej, ale płynnie. Tyle, że w związku z nową organizacją ruchu dopuszczalna prędkość jest właśnie obniżana do 60 km/h.

Wielu kierowców głowi się, dlaczego w ogóle wygradza się pasy, skoro nie widać, by na drodze były prowadzone roboty, Drogowcy zapewniają, że prace są intensywne, tyle że toczą się poza drogą, często za ekranami akustycznymi...

Na koniec - warto pamiętać o zatankowaniu auta - po wyjeździe ze Strykowa pierwsza stacja jest dopiero za Toruniem.

3/8
Jeśli ktoś na Ukrainę bądź w Bieszczady wybiera się z Łodzi...
fot. Andrzej Skórka

A4 do Krakowa, w Bieszczady i na Ukrainę - drogo i z przerwami

Jeśli ktoś na Ukrainę bądź w Bieszczady wybiera się z Łodzi okrężną drogą, chcąc za to do oporu wykorzystać dwupasmowe fragmenty dróg, skorzysta zapewne z autostrady A4.

Śląsko-małopolski odcinek tej trasy to również najszybsza droga wiodąca do Krakowa. Z drogi krajowej nr 1 na autostradę wjedziemy za Mysłowicami na Śląsku. W tym miejscu skończy się niestety darmowe podróżowanie. Choć do węzła w podkrakowskich Balicach jest stąd około 50 kilometrów, za przejazd trzeba zapłacić aż 18 zł, w dodatku dwukrotnie zatrzymując się na bramkach.

Tzw. koncesyjny odcinek A4 słynie też z częstych remontów, które dodatkowo tamują ruch. W tym roku prowadzone są prace związane z instalacją nowych kabin i urządzeń poboru opłat w Mysłowicach i Balicach - roboty mają potrwać do końca września, a jak informuje zarządca drogi, zamknięcie niektórych pasów może powodować wydłużanie się czasu przejazdu przez bramki.

Aby zaoszczędzić pieniądze, do niedawna wielu kierowców omijało autostradę drogą nr 94 przez Olkusz. Dziś to nietrafiony pomysł ze względu na liczne remonty. Jeśli ktoś mimo to chce oszczędzać na opłatach, może pojechać starym traktem krakowskim, co wymaga jednak przebicia się przez Jaworzno, Chrzanów, Trzebinię...

Obwodnica Krakowa na szczęście jest darmowa, podobnie jak dalszy ciąg autostrady A4 w kierunku granicy z Ukrainą. Tyle, że do samej granicy autostradą nie dojedziemy. Wciąż są tu jeszcze dwie białe plamy. Pierwsza wyrwa rozciąga się od węzła Tarnów-Północ do węzła Dębica-Wschód (35 km), druga zaś między węzłami Rzeszów-Wschód - Jarosław-Zachód (41 km). Pierwszy z tych odcinków ma być oddany w tym roku. W przypadku drugiego w czerwcu otwarto dopiero koperty w przetargu na dokończenie drogi po rozstaniu z firmą Polimex. Nowy wykonawca ma na skończenie drogi aż 14 miesięcy od podpisania umowy.

Sytuacja i tak jednak jest o niebo lepsza, niż w czasie ubiegłorocznych wakacji - w październiku ubiegłego roku oddano do użytku 33 km trasy między Dębicą i Rzeszowem, przed Bożym Narodzeniem - węzeł Jarosław, a kilka dni później - 21-kilometrowy odcinek z Rzeszowa do granicy Ukraińskiej w Korczowej.

4/8
Za sprawą trasy S3 zachodnie wybrzeże polskiego Bałtyku...
fot. Robert Domżał

Trasą S3 dojedziemy już do Szczecina

Za sprawą trasy S3 zachodnie wybrzeże polskiego Bałtyku stało się dla łodzian dostępne, jak nigdy.

Gdy w 2012 oddano do użytku ostatnie odcinki autostrady A2 z Łodzi do granicy niemieckiej, okazało się, że wcale nie tak kuriozalnym pomysłem jest podróż nad polskie morze przez... Berlin. Mowa oczywiście o morzu w okolicach Świnoujścia, Międzyzdrojów, czyli w pobliżu granicy niemieckiej. Kalkulacja była prosta, zwłaszcza dla kierowców, którzy z dawnych czasów pamiętali wyczerpującą, całodzienną podróż wąskimi i zatłoczonymi polskimi drogami. Dzięki autostradzie A2 podróż do Berlina skróciła się do 4 godzin, a ze stolicy Niemiec w 2 godziny darmową autostradą można przecież dotrzeć do Szczecina. Nadkładając drogi, ale szybko i bezpiecznie.

Tyle, że patent sprzed dwóch lat, w tegoroczne wakacje stał się praktycznie zbędny i nieopłacalny, bo od maja z Łodzi w rejon Szczecina niemal bez przeszkód dojedziemy już polskimi trasami szybkiego ruchu. Autostradą A2 należy dojechać do węzła Jordanowo około 100 kilometrów za Poznaniem. Tu skręcamy na północ na trasę ekspresową S3. W ostatnich dniach sierpnia 2013 roku oddano do użytku 13-kilometrowy odcinek S3 od węzła Jordanowo do Międzyrzecza. Zaś 15 maja tego roku kierowcom przekazano 37-kilometrowy fragment z Międzyrzecza do Gorzowa Wielkopolskiego. Tym samym niemal cała droga do Szczecina została ukończona.

Niemal - bo niestety zostały dwie wyrwy do zaplombowania. Są nimi obwodnice Międzyrzecza i Gorzowa. Niemniej jednak, do Berlina już nie opłaca się jechać. Chyba, że ktoś planuje zwiedzić stolicę Niemiec, albo udać się w dalszą podróż na zachód Europy. W Niemczech, póki co, skorzysta jeszcze z darmowych autostrad, za to słono zapłaci w Polsce. Za 254 km prywatnej autostrady od Konina do granicy niemieckiej trzeba uiścić 63 zł. Taniej jest od Konina do Strykowa (99 km, opłata 9,90 zł).

Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Paska i świece w święconce. W Łodzi prawosławni i grekokatolicy obchodzą Wielkanoc

Paska i świece w święconce. W Łodzi prawosławni i grekokatolicy obchodzą Wielkanoc

Sprawdź dzienny horoskop na niedzielę 5 maja

Sprawdź dzienny horoskop na niedzielę 5 maja

Lody, pizza, zimna lemoniada - ogródki na Pietrynie tętnią życiem!

Lody, pizza, zimna lemoniada - ogródki na Pietrynie tętnią życiem!

Zobacz również

Paska i świece w święconce. W Łodzi prawosławni i grekokatolicy obchodzą Wielkanoc

Paska i świece w święconce. W Łodzi prawosławni i grekokatolicy obchodzą Wielkanoc

Sprawdź dzienny horoskop na niedzielę 5 maja

Sprawdź dzienny horoskop na niedzielę 5 maja