Caritas zależało na zbudowaniu osiedla w lokalizacji przyjaznej, umożliwiającej mieszkańcom integrację społeczną i łatwy dojazd do pracy. Dlatego zrezygnowała z kolejnych starań o miejską działkę i postanowiła ustawić domki na własnym terenie i bez kontrowersyjnej bonifikaty.
Z pomysłem budowy 10 domków dla uchodźczyń z Ukrainy, a później dla polskich samotnych matek z dziećmi i osób wychodzących z bezdomności, wyszedł wiosną abp łódzki Grzegorz Ryś. Miała to być materialna pamiątka jubileuszu stulecia diecezji łódzkiej. Całoroczne, gotowe domki o powierzchni 35 mkw. miały stanąć do jesieni. Biskup obiecał sfinansować dwa domki, pieniądze na trzeci dał sam papież Franciszek. Ogłoszono też zbiórkę wśród wiernych. W projekt włączyła się Łódź - miasto postanowiło sprzedać Kościołowi z bonifikatą uzbrojoną działkę na Radogoszczu.
Jednak mieszkańcy osiedla sprzeciwili się, nie chcąc mieć u siebie uchodźców ani bezdomnych. Dlatego miasto wybrało inną działkę, przy ul. Pienistej na Retkini. Ale tam sytuacja powtórzyła się – mimo akceptacji rady osiedla mieszkańcy zaprotestowali. Część zwracała uwagę na bardzo niską cenę transakcji – zaledwie nieco ponad 6 tys. zł czyli 1 proc. wartości działki.
Mimo sprzeciwów mieszkańców dwóch kolejnych łódzkich osiedli wymyślone przez arcybiskupa Grzegorza Rysia domki dla uchodźców i polskich potrzebujących jednak powstaną. Caritas Archidiecezji Łódzkiej zamówiła w zeszłym tygodniu pierwsze cztery domki.
- Chcemy, by pierwsza rodzina wprowadziła się do nich na święta Bożego Narodzenia. Jeśli nie zdążymy, to będzie to w styczniu przyszłego roku – mówi Tomasz Kopytowski, dyrektor łódzkiej Caritas.
Organizacja nie zdradza lokalizacji, w której staną domki. Zapadła jednak decyzja, że będą one ustawione na kościelnym gruncie. W ten sposób odpadł problem szukania nowej miejskiej lokalizacji i kolejnych protestów.
Jednak domki okazały się dużo droższe niż zakładano. Wiosną ich koszt szacowano na 65 tys. zł, latem już na 160 tys. z wyposażeniem. Teraz Caritas zapłaciła po 200 tys. zł za sztukę. To pochłonęło większość zgromadzonego na ten cel budżetu w wysokości 1,25 mln zł.
- Dalsze decyzje zależeć będą od dostępności środków – przyznaje Tomasz Kopytowski.