Ale straszą nie tylko znane postacie w historycznych miejscach. Czasem niecodzienne zjawiska są na wyciągnięcie ręki. Pan Andrzej z Łodzi zapamiętał z dzieciństwa jedno takie zdarzenie. - Mieszkaliśmy wtedy w kamienicy przy obecnej ulicy Radwańskiej. Nagle, zupełnie bez powodu, z wielkim hukiem pękł potężny, gliniany garnek. Potem dowiedzieliśmy się, że dokładniej o tej godzinie zmarł nasz wuj Ewaryst - opowiada łodzianin.
Jeszcze gorszą przygodę przeżyła rodzina pani Ewy, mieszkająca przed wojną w starym dworze w Rochówku w gminie Zelów. Pewnego dnia na strychu ich domu słychać było dziwne hałasy i przesuwania mebli. - Wuj wziął strzelbę i wszedł na górę sprawdzić, co się dzieje. Nikogo tam nie było - opowiada łodzianka. Jednak jej wiekowa i schorowana babcia nie miała wątpliwości. - Oni już po mnie idą - powiedziała, a kilka dni później umarła.
Czy wszystkie te historie są wymyślone? - Absolutnie nie, wszyscy widzimy lub jesteśmy w stanie zobaczyć duchy, ale nasz umysł często nie przyjmuje ich do wiadomości - mówi Ewa Karczewska. - Jesteśmy połączeni energetycznie z osobami bliskimi, w chwili śmierci następuje przecięcie tego połączenia i energia musi się wyładować.
Te miejsca w Polsce uznawane są za nawiedzone! Mieszkasz w pobliżu?
Jak tłumaczy Joanna Wiśniewska, łódzka wróżka, stukania i pukania wcale nie muszą być duchem, ale… - Mogą to być po prostu energie, które się nagromadziły w nas samych, naszych dorastających dzieciach i wychodzą na zewnątrz - wyjaśnia. - Ale oczywiście mogą to być zmarli, którzy odwiedzają bliskich albo osoby, które umarły w nagłych okolicznościach i nie wiedzą, że powinny przejść na drugą stronę. Są też energie demoniczne - wylicza.
Jak wyjaśnia wróżka, nawiedzone miejsca są tam, gdzie zostaje ból i rozpacz. - Dlatego wbrew pozorom nie ma zbyt wielu duchów na cmentarzach, bo tam są tylko ciała - mówi wróżka. - W Łodzi często nawiedzone miejsca znajdują się na terenie dawnego getta, a także przy szpitalach - dodaje.
Opuszczone szpitale i sanatoria. Tu można nakręcić horror!
Wróżka miała kontakt z duchem, gdy zabawiała się tabliczką z literami. - W pewnym momencie poczułam obcą energię, wahadło zaczęło poruszać się samo. Zapytałam, kim jesteś, odpowiedź była pewnym imieniem, na odpowiedź skąd jesteś, padło z ciemnego zaułka. Trzeba było energię odprowadzić - wspomina wróżka.
Psycholog Michał Grzesik ducha nigdy nie widział i w duchy nie wierzy. Rozumie jednak, dlaczego inni je widzą. - Mogą być powodowane przez zaburzenia biochemiczne lub fizyczne w pracy mózgu - mówi. - Jednak większość ludzi widzi duchy, bo po prostu… chce je zobaczyć. Jeśli ktoś opowiada o duchach, zwykle cała grupa zaczyna słuchać z zainteresowaniem. Metafizyka jest barwniejsza niż nasze codzienne życie, szukamy jej tak jak rozrywki czy horrorów w kinach. Zamiast zmieniać nasze życie, wolimy je urozmaicać niezwykłymi opowieściami.
Morderstwo w kamienicy przy Wólczańskiej w Łodzi. Poćwiartowane ciało w walizce na torach.
Duch zabity przez socjalizm
Aldona Plucińska z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi jest przekonana, że historii o duchach byłoby w regionie łódzkim o wiele więcej, gdyby nie… socjalizm. Zniszczył nie tylko stare dwory. - Można powiedzieć, że zabił wiarę w duchy, całe pokolenia wychowywano na racjonalnej literaturze - mówi Plucińska.
- Ludzie zawsze bali się tego, czego nie rozumieli i nie mogli dotknąć. Dlatego na wsiach pełno było opowieści o "siłach nieczystych", na przykład nie chadzano w południe miedzami, bo siedziały tam południce. Niestety, tradycja zamarła. Kto teraz spotyka się wieczorami i opowiada historie o duchach? Każdy siedzi w domu i patrzy w komputer…
Te miejsca w Polsce uznawane są za nawiedzone! Mieszkasz w pobliżu?