1/4
Jak zatrzymać morderców zwierząt? Czipy pomogą ochronić zwierzęta?
2/4
W poniedziałek rano do jednej z posesji w Saniach pod...

W poniedziałek rano do jednej z posesji w Saniach pod Aleksandrowem Łódzkim przyszła półroczna suczka. Piszcząc, zaprowadziła ludzi do lasu, gdzie znajdowały się jej trzy siostry. Wszystkie były w złym stanie. Najprawdopodobniej dzień wcześniej zostały otrute i wywiezione do lasu.

Ich stan pogarszał się z godziny na godzinę. Początkowo niektóre jeszcze chodziły, potem już nie miały sił. - Piszczały i płakały przeraźliwie. Minął już tydzień, a ja wciąż słyszę w głowie ich głosy - wspomina Katarzyna Rezler, pełnomocniczka burmistrza Aleksandrowa ds. zwierząt.

Zwierzęta odesłane zostały do kliniki Tomvet Pisakowo w Łowiczu, z którą miasto ma podpisaną umowę. Jednak jednego zwierzęcia nie udało się już uratować.

Za wskazanie sprawcy została wyznaczona nagroda. W sumie 8 tys. zł, z tego połowa od burmistrza Aleksandrowa Jacka Lipińskiego i połowa od prywatnego biznesmena. Wkrótce rozdzwoniły się telefony od mieszkańców. Aż cztery osoby wskazały mieszkańca gminy Aleksandrów Łódzki, który posiadał podobne zwierzęta.

Mężczyzna miał na posesji jeszcze dwie kolejne młode suczki i matkę całego miotu. Przyznał się, że jest właścicielem znalezionych zwierząt.

- Nie tłumaczył swojego postępowania - mówi podkom. Daniel Tomczyk z komisariatu policji w Aleksandrowie Łódzkim.
Policja prowadzi postępowanie pod kątem znęcania się nad zwierzętami. Grozi za to do trzech, a w przypadku szczególnego okrucieństwa, nawet do pięciu lat więzienia. Na razie jednak nikt nie usłyszał zarzutów. - Prowadzone jest postępowanie przygotowawcze, zbieramy materiał dowodowy i czekamy na opinię biegłych - mówi podkom. Tomczyk.

CZYTAJ DALEJ >>>>

3/4
W sumie na terenie jednej posesji znajdowało się aż 13 psów....
fot. Matylda Witkowska

W sumie na terenie jednej posesji znajdowało się aż 13 psów. Większość została zabrana przez urzędników. Teraz czekają na nowy dom. Jolanta Wojciechowska z Fundacji Psiakowo podkreśla, że zatrute pieski prawdopodobnie wyzdrowieją.

- Jeśli będą dostawały prawidłowe jedzenie i preparaty, nie powinny sprawiać nowym właścicielom kłopotów - zapewnia.
Jak pozbyć się psa

Otrute suczki to tylko jedne z wielu psiaków z regionu , których właściciele próbują się pozbyć w brutalny sposób. Na początku ubiegłego roku przy ul. Wiatracznej w Aleksandrowie znaleziony został martwy kundelek. Miał na szyi zaciśniętą pętlę z białego sznurka.

Rok wcześniej w Gałkowicach Starych w pow. radomszczańskim spacerująca po lesie kobieta zauważyła wiszącego na drzewie kundelka. Był martwy od kilku dni.

Kilka miesięcy wcześniej 63-latek z Łodzi postanowił pozbyć się swojej starej, schorowanej suki owczarka niemieckiego. Najpierw uderzył ją w głowę szpadlem, potem zapakował w worek i zakopał. Nie był skuteczny. Piski zakopanego żywcem psa usłyszało dwóch przechodzących mężczyzn. Sukę odkopano, ale nie udało się jej uratować. Z powodu obrażeń po dwóch tygodniach odeszła. Mężczyzna został skazany na pół roku więzienia. Tłumaczył, że próbował zabić schorowanego psa, bo przeprowadzał się do bloku, a uśpienie u weterynarza było zbyt drogie.

Ile psów kończy w ten sposób żywot na terenie województwa łódzkiego, nie wiadomo.

- W 99 procentach o takich sytuacjach nikt się nie dowiaduje - ocenia Grzegorz Kaczmarek, dyrektor schroniska dla zwierząt przy ul. Marmurowej w Łodzi.

A gdy wychodzą na jaw, w wielu przypadkach sprawców nie udaje się ustalić.

Jak ukrócić takie działania? Zgodnie z przepisami gminy mają obowiązek zapewnić bezpłatną eutanazję szczeniaków zanim otworzą im się oczy. Jednak wielu właścicieli zwierząt przegapia ten moment. I wtedy ze zwierzętami muszą radzić sobie sami.

Psów nie można po prostu oddać do schroniska. Bo gmina nie ma podstaw, by opiekować się prywatnymi zwierzętami. Dlatego właściciele niechcianych psów kombinują, żeby je do schroniska przekazać. - Udają, że znaleźli szczeniaki spaceru lub proszą sąsiadów, żeby zadzwonili i oddali w ich imieniu - mówi Grzegorz Kaczmarek.

Psów od kilku lat nie można też sprzedawać, jeśli nie prowadzi się zarejestrowanej hodowli. Dlatego na targowiskach nie znajdziemy już kartonów ze szczeniakami. Można je jednak oddać do adopcji bezpłatnie, np. poprzez ogłoszenie w internecie.
Jednak zdaniem specjalistów rozsądniej jest zadbać, by pupil nie miał niechcianego potomstwa. - Tylko sterylizacja i kastracja zwierząt może pomóc - ocenia Grzegorz Kaczmarek. - Lepiej zapobiegać problemom niż je rozwiązywać.

CZYTAJ DALEJ >>>>

4/4
Obowiązkowe czipowanie...

Obowiązkowe czipowanie
Niektórzy mają inne pomysły. Po dramacie otrutych szczeniaków miasto i gmina Aleksandrów Łódzki chce na swoim terenie wprowadzić obowiązkowe czipowanie psów. Gdyby to się udało, byłaby pierwszą gminą w Polsce z takim obowiązkiem.

- Pracujemy z prawnikami, by znaleźć przepis, który na to pozwala - mówi Małgorzata Grabar-czyk, przewodnicząca rady miejskiej. Ale jeśli to nie będzie możliwe, wprowadzony zostanie podatek od psów, ze zwolnieniem dla osób, które się zdecydują na czipowanie.

Katarzyna Rezler jest zdania, że czipowanie psów rozwiązuje bardzo dużo problemów. Dzięki informacjom zawartym na wszczepionym pod skórę zwierzęcia maleńkim czipie, można szybko namierzyć właściciela zagubionego albo zmaltretowanego psa. - Dzięki temu pozbyliśmy się bezdomnych zwierząt. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy ich 150, obecnie nie mamy żadnego - mówi Rezler.

Obecnie na terenie gminy około 90 proc. zwierząt ma czipy. Zakładane są bezpłatnie, dodatkowo właściciele mogą liczyć na bezpłatne szczepienia i usługi weterynaryjne.

W Łodzi czipy ma około 40 proc. psów, choć program bezpłatnego czipowania zwierząt działa od czterech lat. W 2016 r. radni przeznaczyli 50 tys. zł na zakup 6,5 tys. mikroczipów, które można wszczepić zwierzęciu w wybranych lecznicach. Przez pierwsze dwa lata programu wszczepiano około 500 sztuk rocznie, w 2018 r. prawie 2,5 tys.

Dwa lata temu Ministerstwo Rolnictwa wystąpiło z pomysłem obowiązkowego czipowania wszystkich psów i kotów. Jednak odpowiednia ustawa nie została do tej pory przyjęta.

Rozwiązaniem może być też edukacja mieszkańców. - Celowo nie ukrywamy takich drastycznych sytuacji - przyznaje Katarzyna Rezler.

Jej zdaniem w ten sposób zwiększa się świadomość mieszkańców i ich wrażliwość. A informacja o tym, że właściciel bestialsko otrutych szczeniaków został bardzo szybko namierzony da do myślenia tym, którzy chcieliby pójść w jego ślady.

O świadomości mieszkańców świadczy liczba telefonów, które pozwoliły ustalić sprawcę. Nie dzwoniono tylko dla nagrody. Część osób, które powiadomiły o właścicielu psów, zrzekła się swojej części, a jedna przekazała ją na rzecz bezdomnych zwierząt.
Informacje o otrutych psach sprawiły też, że mieszkańcy gminy przyjrzeli się dokładniej swoim zwierzętom.

- W ostatnich dniach mieliśmy też telefony od mieszkańców, którzy zgłaszali wątpliwości czy zwierzęta ich i ich sąsiadów są odpowiednio zadbane - mówi Rezler.

Nowością ostatnich lat są tzw. okna życia dla psów i kotów. To miejsca wzorowane na urządzeniach dla noworodków. Można w nich bez konsekwencji zostawić zwierzę. Mają ratować zwierzęta przed śmiercią z rąk właścicieli. Ale okazują się być drogą donikąd.

Jedno z okien życia założyła w czerwcu na swojej działce mieszkanka Dolnego Śląska. Swój pomysł ogłosiła na Facebooku, szybko stał się medialnym hitem. A psy zaczęto jej podrzucać z całej Polski. Po dwóch dniach było ich siedem, po miesiącu już 30. Wciąż przywożone są kolejne. Właścicielka nie ma wątpliwości, że okno nie służy w dramatycznych sytuacjach, lecz jest po prostu łatwym sposobem na pozbycie się kłopotu. „Okno życia to nie darmowe schronisko!” - apeluje dziś zrozpaczona kobieta.

Kontynuuj przeglądanie galerii
Przejdź na i.pl

Polecamy

Trudne rodzinne relacje w sztuce Thomasa Bernharda na scenie Teatru im. S. Jaracza

Trudne rodzinne relacje w sztuce Thomasa Bernharda na scenie Teatru im. S. Jaracza

Odnowiono zabytkową kamienicę w pobliżu Nowego Centrum Łodzi

Odnowiono zabytkową kamienicę w pobliżu Nowego Centrum Łodzi

13 zachwycających atrakcji Mazur na majówkę. Idealne miejsca na zabawę i relaks

13 zachwycających atrakcji Mazur na majówkę. Idealne miejsca na zabawę i relaks

Zobacz również

Kto jest faworytem DOZ Maratonu Łódź i może zdobyć tytuł mistrza Polski?

Kto jest faworytem DOZ Maratonu Łódź i może zdobyć tytuł mistrza Polski?

Profesor Krzysztof Jóźwik wybrany rektorem Politechniki Łódzkiej na drugą kadencję

Profesor Krzysztof Jóźwik wybrany rektorem Politechniki Łódzkiej na drugą kadencję