Wszystko wskazuje więc na to, że najcięższy zarzut prokuratury - sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym - nie utrzyma się.
Proces dziennikarza ruszył pod koniec stycznia. Podczas pierwszej rozprawy Kamil Durczok skorzystał z prawa odmowy wyjaśnień i podtrzymał wszystkie swoje wcześniejsze wyjaśnienia składane na etapie postępowania przygotowawczego. Przyznał się do spowodowania kolizji w stanie nietrzeźwości, ale nie do sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.
CZYTAJ DALEJ >>>>
...
W odczytanych przez sąd wyjaśnieniach ze śledztwa Durczok tłumaczył, że przeżywał trudny okres w życiu osobistymi i zawodowym. Pod koniec lipca wyjechał na kilka dni na Półwysep Helski, aby się zrelaksować. Przyznał, że podczas wieczoru poprzedzającego powrót samochodem pił wino, piwo i whisky, a rano wypił jeszcze duże piwo.
CZYTAJ DALEJ >>>>
...
- Czułem, że mogę prowadzić - oceniał w tych wyjaśnieniach.
Dodał, że do kolizji doszło, gdy sięgał po telefon. Zawadził wtedy o worki z piaskiem na pasie rozdzielającym jezdnie i uderzył w pachołki. Twierdził, że nie jechał z nadmierną prędkością.
- Jest mi potwornie wstyd, jestem skończony w zawodzie, nie mam prawa wypowiadać się publicznie - dodał.
CZYTAJ DALEJ >>>>
...
Wypadek Durczoka na A1.
CZYTAJ DALEJ >>>>
...