9 z 14
Grupa łodzian związanych z Komitetem Obrony Demokracji (KOD)...
fot. archiwum Katarzyny Knapik

Sierpień: Ubrali pomniki w „konstytucję”. Trafili na komendę policji

Grupa łodzian związanych z Komitetem Obrony Demokracji (KOD) zorganizowała akcję ubierania w koszulki z napisem „konstytucja” pomników i rzeźb w rejonie ul. Piotrkowskiej. Akcję przerwała policja. Patrol przewiózł jej uczestników na komendę.

O interwencji funkcjonariuszy opowiedziała związana z KOD-em Katarzyna Knapik. Była noc z 3 na 4 sierpnia. Działacze organizacji przed północą ubrali już dziewięć postaci (w tym Misia Uszatka, Łódzkich Fabrykantów i dwukrotnie Juliana Tuwima: tego z ławeczki i popiersia przed gmachem YMCA). Grupa szykowała koszulki na następne postacie, ale w pasażu Schillera drogę zajechały jej dwa radiowozy.

- Policjanci wyskoczyli do nas z groźnym „co się tu dzieje?”. A my do nich „Wy nam powiedzcie?” - relacjonuje Knapik. Co było dalej? - Zwinęli nas do radiowozu ku uciesze przechodniów. Ten wywiózł nas na komisariat przy ul. Sienkiewicza - opowiada Knapik.

Policja przyjechała na zgłoszenie obsługującego monitoring, co potwierdziła młodsza inspektor Joanna Kącka, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Według Kąckiej, na komisariat policjanci przewieźli trzy osoby, dwie były pod wpływem alkoholu, dlatego przesłuchano - na okoliczność wyjaśnienia zachowania grupy - tylko jedną, w charakterze świadka.

Z relacji Knapik wynika, że w akcji brała udział też czwarta osoba, ale tuż przed interwencją patrolu mężczyzna oddalił się od grupy przeparkować auto i dlatego nie trafił do radiowozu.

- Wparował potem na komisariat i się zadenuncjował - dodaje Knapik.

Rzecznik Kącka zaznacza, że przesłuchanie jednego z dowiezionych na komendę trwało krótko i wszyscy uczestnicy akcji szybko ją opuścili.

- „Krótko” to pojęcie względne - mówi Knapik. - Po wszystkim było ok. godz. 2. Zaznacza, że nie zdecydowała się na składanie zeznań.

Rozmawialiśmy z Beatą Ossowicką, czyli jedyną przesłuchaną z grupy. - Podczas interwencji policjant mówił coś o zaśmiecaniu. Ale nasza koszulka na pewno była bardziej estetyczna od np. keczupu, którym został wcześniej poplamiony jeden z fabrykantów - mówi Beata Ossowicka. Według jej relacji, już na komendzie przesłuchujący próbował powiązać akcję grupy z artykułem 261. Kodeksu Karnego (Kto znieważa pomnik lub inne miejsce publiczne urządzone w celu upamiętnienia zdarzenia historycznego lub uczczenia osoby, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności).

- Wszelkie czynności były wykonywane w uzgodnieniu z prokuraturą. Po zeznaniach i wyjaśnieniu sprawy dalecy jesteśmy od stawiania komukolwiek zarzutów - powiedziała rzecznik Kącka.

Knapik zaznacza, że nocna akcja nie była oficjalnym działaniem KOD w Łodzi, chociaż nie ukrywa inspiracji odezwą centrali Komitetu, która wzywa do przebierania pomników w „konstytucję” w całym kraju. Ma to być protest przeciwko - zdaniem KOD - łamaniu Konstytucji RP przez m.in. ostatnie działania prezydenta Andrzeja Dudy, po tym jak 26 lipca podpisał kolejną nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym.

Do pierwszej akcji doszło w Szczecinie. 28 lipca na pomniku Lecha Kaczyńskiego zawieszono koszulkę z napisem „Konstytucja, Jędrek”.

10 z 14
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska (PO) została prawomocnie...
fot. Krzysztof Szymczak

Wrzesień: Prezydent Hanna Zdanowska prawomocnie skazana

Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska (PO) została prawomocnie skazana w procesie apelacyjnym przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Politycy PiS mówią, że Zdanowska jest przestępcą.

Sąd Okręgowy w Łodzi podtrzymał wyrok Sądu Rejonowego z 12 marca 2018 r., wedle którego Zdanowska i jej życiowy partner Włodzimierz G. poświadczyli nieprawdę w dokumentach. Wyrok to 20 tys. zł grzywny dla Zdanowskiej i 25 tys. zł dla Włodzimierza G., aczkolwiek w procesie apelacyjnym wyrok zapadł niejednogłośnie. Zdanie odrębne złożył Piotr Augustyniak, przewodniczący składu sędziowskiego.

Cała sprawa zaczęła się w grudniu 2008 r. Włodzimierz G. złożył wtedy wniosek o kredyt na zakup mieszkania od Zdanowskiej. W trzech dokumentach, m.in. w akcie notarialnym, znalazł się jej podpis, w którym potwierdza przyjęcie 50 tys. zł w gotówce od Włodzimierza G. To miała być część transakcji. Resztę sfinansował kredyt w wysokości 200 tys. zł, zaś 50 tys. zł w gotówce bank potraktował jako wkład własny Włodzimierza G.

Tyle tylko, że Zdanowska tych pieniędzy nigdy nie otrzymała. Sprawa wyszła na jaw przypadkiem, gdy jako prezydent Łodzi Zdanowska złożyła w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wniosek o dostęp do informacji niejawnych. Funkcjonariusze, którzy sprawdzali wiarygodność prezydent Łodzi, prześwietlili także jej finanse. Okazało się, że Zdanowska nie była w stanie wytłumaczyć, co stało się z gotówką, którą rzekomo otrzymała od życiowego partnera. Po czterech latach trwania procedury, w lutym 2015 r. oficerowi ABW na piśmie przyznała, że 50 tys. zł od Włodzimierza G. nie otrzymała. ABW poinformowała prokuraturę, a ona Zdanowskiej i Włodzimierzowi G. postawiła zarzuty. Proces zaczął się jesienią 2017 r.

Przed sądem prezydent Łodzi tłumaczyła się w dwójnasób: po pierwsze w 2008 r. była zapracowaną posłanką, zatem potwierdzenie przyjęcia gotówki mogła podpisać nieświadomie, a - po drugie - od razu z Włodzimierzem G. była umówiona, że te 50 tys. zł to koszt remontów, które mężczyzna poniósł w ciągu kilku lat od wprowadzenia się do mieszkania Zdanowskiej. Sąd

nie dał wiary tym wyjaśnieniom. Uznał je za niewiarygodne i sprzeczne z logiką.

Po tym, jak 27 września wyrok został podtrzymany, Zdanowska oświadczyła, że złoży kasację, odwoła się nawet do Trybunału w Strasburgu, jeśli zajdzie taka potrzeba.

„Sprawa jest sprzed 10 lat, dotyczy mojego życia prywatnego” - czytamy w oświadczeniu Zdanowskiej. „Gdybym dziś nie była prezydentem, w ogóle by jej nie było. Swój kredyt spłaciłam, drugi jest spłacany, bank nigdy nie zgłaszał wobec mnie żadnych roszczeń. Nadal czuję, że nie zrobiłam nic złego i z pewnością wystąpię o kasację tego wyroku do Sądu Najwyższego. Odmówiono mi prawa do sprawiedliwego i bezstronnego procesu, sąd odrzucił wszystkie wnioski mojego obrońcy. Jeśli zajdzie taka konieczność, odwołam się do Trybunału w Strasburgu. Dla mnie najważniejsza będzie ocena łodzian 21 października, ponieważ dzisiejsza decyzja sądu nic nie zmienia: mogę kandydować, a jeśli tak zadecydują mieszkańcy - objąć urząd prezydenta miasta. Takie jest prawo, tak stanowi Kodeks Wyborczy, tak wskazują wszystkie ekspertyzy prawne” - napisała prezydent Łodzi.

Innego zdania są politycy PiS. - Koalicja partii i partyjek wokół prezydent Zdanowskiej popełniła poważny błąd - mówi Łukasz Magin, rzecznik klubu PiS w Radzie Miejskiej. - Postawiła w wyborach na kandydatkę, która, nawet jeśli wygra, nie będzie mogła wypełniać obowiązków prezydenta Łodzi. Ustawa o pracownikach samorządowych wyklucza z pracy w samorządzie osoby skazane prawomocnie za przestępstwo popełnione umyślnie. Inna sprawa, czy ktokolwiek w Łodzi zdecyduje się oddać swój głos na przestępcę.

11 z 14
Poszukiwana przez tydzień Paulina nie żyje. Ciało łodzianki...
fot. Krzysztof Szymczak

Październik: 28-letnia Paulina nie żyje. Za zabójcą wysłano list gończy

Poszukiwana przez tydzień Paulina nie żyje. Ciało łodzianki znaleziono 26 października przy Stawach Jana.

Sprawa zaginionej łodzianki, którą żyła cała Łódź, wyjaśniła się. Niestety, poszukiwana przez tydzień 28-letnia Paulina została zamordowana.

Tragedia rozegrała się 20 października przed południem w jednym z mieszkań kamie--nicy przy ul. Żeromskiego, gdzie wynajmowali pokoje cudzoziemcy. Wskazują na to ślady zabezpieczone na miejscu przestępstwa.

- Przed godziną 18 zwłoki, po owinięciu w folię, zostały przetransportowane na tereny leśne przy Stawach Jana. 26 października wieczorem zostały odnalezione - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Na zwłokach stwierdzono obrażenia, rany kłute, które najprawdopodobniej doprowadziły do śmierci - dodaje Kopania.

W niedzielę 28 października badanie DNA ostatecznie potwierdziło, że to ciało Pauliny.

W związku z postępowaniem Prokuratura Rejonowa Łódź-Polesie zatrzymała trzy osoby, jednak nie były one bezpośrednio zaangażowane w zbrodnię. 38-letniemu Gruzinowi postawiono zarzut poplecznictwa. Zdaniem śledczych, miał on usuwać ślady zabójstwa. Składał też fałszywe zeznania i nie powiadomił policji o zbrodni. Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności. Tyle samo grozi 44-letniej Białorusince, która składała fałszywe zeznania i nie zawiadomiła policji. 41-letni obywatel Gruzji otrzymał zarzut niezawiadomienia policji, za co grozi do trzech lat więzienia. Dwie osoby zostały tymczasowo aresztowane.

Łódzka prokuratura wydała w końcu października list gończy za mordercą Pauliny. Poszukiwany to 39-letni Gruzin. Anglojęzyczny list gończy wystawiony był za „zabójstwo w związku z gwałtem”. W polskiej wersji listu jest mowa o „zabójstwie na tle seksualnym”.

28-letnia Paulina D. spędziła noc z 20 na 21 października w klubach przy Piotrkowskiej. Rano na ulicy spotkała nieznanego jej mężczyznę. Około godz. 8 rano zarejestrowała ich razem kamera monitoringu. Dotarli do jednej z kamienic w centrum Łodzi, gdzie pokoje wynajmowali imigranci. Tam Paulina została pobita, a następnie zabita ciosami noża w szyję. Wieczorem jej ciało zostało wywiezione na Stawy Jana.

12 z 14
O ile w Łodzi Hanna Zdanowska (PO), bez problemu, ale przy...
fot. Krzysztof Szymczak

Październik: Zdanowska wygrywa w Łodzi, ale jej PO traci władzę w województwie

O ile w Łodzi Hanna Zdanowska (PO), bez problemu, ale przy wielkich emocjach utrzymała władzę, o tyle po 12 latach latach jej PO pospołu z PSL straciła władzę w sejmiku na rzecz PiS.

To była najbardziej emocjonująca i pełna niewiadomych kampania wyborcza od lat, w dużej mierze na życzenie samej prezydent Hanny Zdanowskiej. Na trzy tygodnie przed wyborami sąd ustalił bowiem datę ogłoszenia prawomocnego wyroku w jej procesie karnym za poświadczenie nieprawdy w dokumentach, które posłużyły do zaciągnięcia 200 tys. zł przez jej partnera na wykup od niej mieszkania.

Sąd pierwszej uznał Zdanowską za winną i skazał ją na 20 tys. zł grzywny. Sąd odwoławczy podtrzymał ten wyrok na trzy tygodnie przed wyborami.

Od tamtej pory nic nie było jasne, a publika zastanawiała się tylko nad jednym: czy wyrok skazujący uczyni ze Zdanowską ofiarę i zmobilizuje jej elektorat na tyle, że bez problemu wygra w pierwszej turze, czy też będzie odwrotnie i skaza na wizerunku nie pozwoli jej na zwycięstwo w pierwszej turze. A drugiej przecież zdarzyć się może wszystko...

Zdanowskiej bardzo pomogli jednak notable rządu PiS. Najpierw minister Jacek Sasin stwierdził, że w żadnym wypadku w razie zwycięstwa prezydentem zostać nie może i wojewoda złoży wniosek do premiera o ustanowienie komisarza dla miasta, potem na nieco ponad dwie doby przed ogłoszeniem ciszy wyborczej to samo ogłosił wojewoda łódzki Zbigniew Rau. Wojewoda swój komunikat, bo nie była to decyzja, ogłaszał w rosnącym z emocji i niezadowolenia szumie i okrzykach, bo na sali byli członkowie KOD i Obywatele RP z tabliczkami „Murem za Hanką”.

Sztabowcy Zdanowskiej tylko zacierali ręce, bo efekt zapowiedzi Sasina i Raua był wprost przeciwny niż przewidywał PiS: poparcie Zdanowskiej w sondażach rosło. Jej wynik absolutnie zdeklasował konkurencję: 215 tys. głosów, czyli okrągłe 70 proc., przy blisko 24 proc. (72,5 tys.) kandydata PiS, Waldemara Budy, głównego kontrkandydata. A wojewoda, który przed wyborami zapowiadał wszczęcie procedury wygaszenia mandatu, jak na razie milczy, czym co najmniej wystawia na szwank autorytet instytucji, którą kieruje. Co prawda pojawił się kolejny komunikat, że analizuje” sprawę, choć wszyscy, także w PiS, wiedzą, że profesor prawa miał ją przeanalizowaną jeszcze przed wyborami.

W każdym razie oceny są takie, że Zdanowska tak czy siak wygrałaby w pierwszej turze, tyle że nie tak miażdżąco, a notable PiS swymi zapowiedziami zapewnili jej dodatkowe 10-15 punktów procentowych.

Listy komitetu Hanny Zdanowskiej do Rady Miejskiej Łodzi też wymiotły konkurencję. Jeden wspólny szyld dla działaczy PO, Nowoczesnej, SLD i bezpartyjnych, zapewnił aż 32 mandaty na 40. Na ten wynik zapracowała moblizacja wyborców Zdanowskiej i przejście na jej stronę elektoratu centrowego po tym, jak PiS utrzymywał przekaz o usunięciu jej ze stanowiska. Klub PiS skurczył się do ośmiorga radnych.

Manewr z bezpartyjnym komitetem pod szyldem Zdanowskiej okazał się dla KO decyzją trafną, choć podszytą fałszem, bo większość kandydatów to członkowie różnych partii. Tyle, że tak sformowane komitety nie są tworami niezgodnymi z prawem.

Kampania i prawne zamieszanie wokół prezydent Łodzi nie były bez wpływu na wybory do łódzkiego sejmiku, przede wszystkim w Łodzi. Koalicja Obywatelska (PO i N) wzięła tu aż sześć na dziewięć mandatów, trzy otrzymał PiS. W skali całego regionu to jednak komitet PiS okazał się zdobywcą aż siedemnastu mandatów, co oznacza, że ma większość w sejmiku. Kruchą, ale jednak decydującą o zmianie władzy.

Koalicja PO-PSL rządziła województwem od 12 lat, a jej politycy z szoku jeszcze nie wyszli. Winni wciąż są szukani, chociaż tylko w kuluarach sejmikowej polityki. Winną ma być Zdanowska, bo bez wyraźnych powodów upierała się przy obsadzeniu na pierwszym miejscy listy KO w Łodzi swego oddanego współpracownika Pawła Bliźniuka, podczas gdy naturalną kandydatką była Joanna Skrzydlewska. Zdobyła lepszy wynik z trzeciego miejsca. A z pierwszego mogłaby zapewnić siódmy mandat w Łodzi i to nie PiS miałby dziś sejmik. Obwiniany jest też SLD, za start pod własnym szyldem. Mandatu ani jednego nie zdobył, a gdyby przyłączył się do KO, to nie PiS miałby dziś Sejmik. Trzeci winny to PSL, które obroniło tylko cztery mandaty z dziesięciu wygranych w 2014 r.

A PiS rządzi w województwie po raz pierwszy i po raz pierwszy marszałkiem województwa został kandydat, który nie tylko nie jest radnym sejmiku, ale nawet nie jest mieszkańcem Łódzkiego. To Grzegorz Schreiber, były poseł PiS okręgu sieradzkiego z meldunkiem w Zduńskiej Woli, acz mieszkaniec Bydgoszczy, który od momentu wyboru w Łodzi tylko wynajmuje mieszkanie. Aż trzech na pięciu członków zarządu województwa nie jest radnymi sejmiku, a w zarządzie po raz pierwszy w historii nie ma nikogo z Łodzi.

Marcin Darda

Kontynuuj przeglądanie galerii
WsteczDalej

Polecamy

Tak kiedyś wyglądała Kayah ZDJĘCIA. Co się stało z jej twarzą?

Tak kiedyś wyglądała Kayah ZDJĘCIA. Co się stało z jej twarzą?

Polscy tenisiści w finałach Varitex Łódź Cup Tennis Europe na kortach MKT

Polscy tenisiści w finałach Varitex Łódź Cup Tennis Europe na kortach MKT

Apetyczne ciasta na Dzień Dziecka smakujące jak batonik. Wybieraj spośród 5 przepisów

Apetyczne ciasta na Dzień Dziecka smakujące jak batonik. Wybieraj spośród 5 przepisów

Zobacz również

Tak kiedyś wyglądała Kayah ZDJĘCIA. Co się stało z jej twarzą?

Tak kiedyś wyglądała Kayah ZDJĘCIA. Co się stało z jej twarzą?

Ekstraliga rugby: pierwszy taki finał w historii, gdzie obejrzeć transmisję?

Ekstraliga rugby: pierwszy taki finał w historii, gdzie obejrzeć transmisję?