Robert Kowalik przekonywał protestujących, że reforma to jedyna droga dla poprawy ich warunków pracy i wynagrodzenia. Uchwała łącząca przy Sierakowskiego i Spadkowej miała służyć niepełnosprawnym intelektualnie. W pierwszym z tych DPS jest miejsce dla 49 pensjonariuszy, a w drugim dla 178 osób.
- Przy takiej dysproporcji nieuzasadnionym, zarówno pod względem organizacyjnym jak i finansowym, jest utrzymywanie odrębnej dyrekcji, księgowości, płac, zamówień publicznych dla obu domów. Generuje to znaczne koszty związane z funkcjonowaniem części administracyjnej domu, nieprzekładającej się na utrzymanie mieszkańców - przekonywał Robert Kowalik, dyrektor Wydziału Zdrowia UMŁ
Protest pracowników DPS był spowodowany faktem, że nikt z nimi nie konsultował reformy. W łódzkich DPS pracuje 1289 osób. Reforma miała zmniejszyć zatrudnienie o 63 etaty. Utrzymanie placówek kosztuje 80 mln zł rocznie, z czego 46 mln zł z budżetu miasta, 25 mln zł od podopiecznych i 10 mln zł od wojewody. Na umieszczenie w placówce dla psychicznie chorych trzeba czekać 8-9 lat. Do innych placówek nie ma kolejki.
UMŁ obliczył, że wydatki na DPS są zbyt duże i należy to zmienić.
Łączenie placówek miało dać oszczędności na kadrze kierowniczej, aby poprawić jakość życia pensjonariuszy.
- Za dużo jest dyrektorów, ale wybrano mnie na radnego, żebym zarządzał gospodarnie, a nie żeby dyrektorzy mnie lubili - powiedział Adam Wieczorek.