A to statystyka wyciętych drzew. Widać, że rok 2017 był "przełomowy"...
W czasie obowiązywania zliberalizowanych przepisów najwięcej drzew usunięto z terenów prywatnych (ok. 80 proc.), co jednoznacznie potwierdza, że prywatni właściciele wykorzystali okazję, a wielu z nich zrobiło to „na wszelki wypadek”, gdyby przepisy znów miały się zmienić, a raczej nie z powodu nagłej potrzeby uporządkowania swojego ogrodu.
Zdecydowaną większość drzew wycięto jednak nie z przydomowych ogrodów, ale z tak zwanych nieformalnych terenów zieleni, czyli nieużytków, terenów leżących odłogiem, ale pozostających prywatną własnością.
Prawdopodobnym wyjaśnieniem może być chęć sprzedaży tych działek w dłuższej perspektywie oraz przekonanie, że łatwiej będzie je spieniężyć, jeśli nie będą porośnięte drzewami.
CZYTAJ DALEJ >>>>
Tak zresztą zaczyna się większość procesów budowlanych w Polsce – od wycięcia drzew, które porastają daną działkę, czego wiele przykładów mieliśmy w ostatnich latach w województwie łódzkim.
Tego typu działania są jednak nieco zaskakujące, jeśli patrzy się na sondaże wskazujące, że najchętniej chcielibyśmy mieszkać tuż obok lasu, czy innych terenów zielonych, ale też chętnie w mieście lub niedaleko od niego, natomiast nie w "betonowej dżungli".
Potwierdzają to także wyniki badań dotyczących rynku nieruchomości, konsekwentnie wskazujące (tak w Polsce, jak i za granicą), że ceny nieruchomości w otoczeniu zieleni są wyższe od cen porównywalnych nieruchomości pozbawionych otoczenia zieleni.
Tak jak o tym mówi się jako o "głosowaniu za zielenią za pomocą portfela" (zakup lub wynajem nieruchomości), tak w przypadku "Lex Szyszko" mogliśmy zaobserwować „głosowanie za pomocą pił spalinowych”, czyli przeciwko zieleni.
CZYTAJ DALEJ >>>>>
...
Pracami naukowców kierował profesor Jakub Kronenberg
Wyniki badań pokazują jednak też, że zieleń w miastach wcale nie jest jednoznacznie doceniana przez ich mieszkańców – jest raczej areną różnego rodzaju konfliktów między jej zwolennikami i przeciwnikami.
W przypadku "Lex Szyszko" tłem dla tych sporów były dyskusje na temat domniemanej wolności właścicieli nieruchomości do dysponowania znajdującymi się tam drzewami, egzekwowania przez nich „świętego prawa własności”, którego znaczenie - jak podkreślają naukowcy z Uniwersytetu Łódzkiego: "w zdominowanych przez neoliberalny dyskurs krajach postsocjalistycznych wydaje się wypaczone". I dodają, że nawet jeśli drzewa rosną na terenach prywatnych, to pozytywny wpływ z ich oddziaływania na środowisko, czyli na przykład powietrze, którym oddychamy, czy magazynowanie wody w glebie, której deficyt mamy coraz większy, uzasadnia kontrolę organów samorządowych nad procesem usuwania drzew nawet z terenów prywatnych.
Jak podkreślają badacze z UŁ, ma więc miejsce konflikt między interesem publicznym związanym z zachowaniem dostępu do ekosystemów (drzew), a prywatnymi interesami związanymi z zarządzaniem prywatnymi nieruchomościami (ewentualnym sprzątaniem liści, zapewnieniem bezpieczeństwa itp.).
Niech jednak nasz egoizm (czytaj: moje podwórko, mój ogród, czy moje pole to moja sprawa) i pokusa szybkiego zysku z taniego pozyskania drewna nie przyćmi zdrowego rozsądku. Betonem nie będziemy przecież oddychali…
W tekście wykorzystaliśmy badania prof. Jakub Kronenberga(EkSoc UŁ) i jego współpracowników
CZYTAJ DALEJ >>>>
...
Konieczne jest także znacznie szersze spojrzenie na problem zarządzania terenami zieleni w mieście, z których zdecydowaną większość stanowi właśnie tzw. zieleń nieformalna, często znajdująca się na gruntach prywatnych. Zieleń w mieście powinna być postrzegana w kategoriach zielonej infrastruktury – która, podobnie jak każdy inna infrastruktura, do efektywnego funkcjonowania wymaga postrzegania jej jako systemu połączonych elementów.
W sytuacji braku kontroli nad tym, co dzieje się z większością terenów porośniętych roślinnością w polskich miastach (dodatkowo pogarszanej przez „eksperymenty” takie jak Lex Szyszko), istnieje duże ryzyko utraty kluczowych elementów takiego systemu zanim zdamy sobie sprawę z ich znaczenia.
Konieczna jest więc inwentaryzacja i waloryzacja takich terenów, tak aby wskazać te, które kategorycznie muszą zostać zachowane, aby system nie stracił swojego potencjału do dostarczania korzyści mieszkańcom.