4 lipca 1860 roku rozpoczęto budowę, a już 18 sierpnia biskup Henryk Plater, sufragan łowicki, poświęcił kamień węgielny pod nową łódzką świątynię. Niestety, wybuch wojny secesyjnej w Ameryce i kryzys ekonomiczny, który dotarł do Łodzi, utrudniły dalsze prace. W ciągu trzech lat wzniesiono mury do wysokości parapetów podokiennych. Prace zahamował wybuch Powstania Styczniowego. Na Sybir zesłano ks. Wojciecha Jakubowicza.
W 1866 roku prezydent Łodzi, Edmund Pohlens, wystąpił do władz rosyjskich o wyrażenie zgody na dokończenie budowy kościoła. Zgody nie dostał.
CZYTAJ DALEJ >>
.
- Po trzech latach, w 1869 roku, miejski architekt Jan Bojanowski otrzymał polecenie wyceny dokonanych prac - pisze w swojej książce, poświęconej architekturze sakralnej miasta, prof. Krzysztof Stefański. Na wznowienie prac budowlanych trzeba było poczekać kilka lat. Dzięki ks. Ludwikowi Dąbrowskiemu, proboszczowi parafii na Placu Kościelnym, zebrano odpowiednią sumę pieniędzy i wznowiono budowę kościoła. Jak podaje profesor Krzysztof Stefański, 2 listopada 1875 roku ks. Ludwik Dąbrowski poświęcił nową świątynię pod wezwaniem św. Jakuba i odprawił w nim pierwszą mszę świętą.
Kościół był w stanie surowym. W jego urządzanie włączyli się łódzcy przemysłowcy, mimo że niektórzy byli ewangelikami. Jeden z bocznych ołtarzy, z obrazem św. Justyna ufundował Edward Herbst. Juliusz Heinzel pomógł przy wykończeniu wieży kościelnej. Na jej szczycie stanął pozłacany krzyż mający sześć metrów wysokości. W kuli stanowiącej jego podstawę umieszczono dokument zawierający informacje m.in. o liczbie parafian i nazwiska ludzi zaangażowanych w jego budowę. Karol Scheibler ufundował drewniany ołtarz główny.
CZYTAJ DALEJ >>>
.
Umieszczono w nim wizerunek Zbawiciela na krzyżu z figurami Najświętszej Maryi Panny i św. Jana stojących pod krzyżem, po bokach w niszach - figury św. Piotra i św. Pawła. Scheibler podarował też kościołowi ambonę, organy i trzy dzwony. Ofiarował też ołtarz w kaplicy św. Anny. Wewnątrz kościół malował malarz Jungnikiel na koszt Matyldy Herbst.
Jednak mimo zaangażowania przemysłowców, w 1885 roku „Dziennik Łódzki” ubolewał nad stanem kościoła. Dziennikarz narzekał na nagie ściany świątyni.
- Spójrzmy tylko na nowy kościół katolicki, jakże on wygląda! - pisano. - Czyż powinien w Łodzi mieście tak ludnem i bogatem być opuszczony przybytek Boży, czyż nie jest obowiązkiem dążyć do wykończenia przez składanie danin!
CZYTAJ DALEJ>>>
.