STYCZEŃ - ŁKS (nie) może upaść
Rok rozpoczął się od szantażu właścicieli ŁKS, którzy przyszli do Urzędu Miasta Łodzi i poinformowali, że przygotowują wniosek o upadłość klubu.
Oczywiście nie mogli tego zrobić, bo wówczas miasto mogłoby… puścić z torbami ich firmę. Kupując akcje łódzkiego klubu firma "Tilia" pod groźbą kar finansowych zobowiązała się, że przez trzy lata zespół będzie występował w pierwszej lidze lub ekstraklasie. Jak można się było spodziewać, wniosek o upadłość nie został złożony do sądu.
LUTY - Parodyści rządzą w ŁKS
Jawił się jako zbawca ŁKS, bo wydawał się człowiekiem z innego, lepszego świata. Andrzej Voigt przyjechał do Łodzi i przedstawił się jako specjalista od ratowania upadających firm. Czas pokazał, że najlepiej mu szło z ratowaniem własnego budżetu, ale w lutym dla ŁKS oznaczał nadzieję na lepsze czasy.
Oczywiście z czasem na jego "nieskazitelnym" wizerunku pojawiały się kolejne rysy, aż wreszcie w jego geniusz wierzył już tylko on. Popełniał dziecinne błędy, jak choćby wypowiedzenie wojny GKS Bełchatów, czy też zatrudnienie w roli trenera Piotra Świerczewskiego, który miał kontakty ("ja mogę wyjąć telefon i zadzwonić do Laurenta Blanca, takie mam kontakty"), ale nie miał pojęcia o prowadzeniu zespołu. Gdyby ŁKS wiosną miał trenera, to pewnie uratowałby się przed spadkiem. Niestety, miał kabareciarza.
MARZEC - Mieli przegrać to przegrali
Walczący o utrzymanie w ekstraklasie ukochany klub premiera, Lechia Gdańsk, przyjechał zagrać z GKS Bełchatów, który jest finansowany przez państwowy koncern, w którym premier obsadza najważniejsze stanowiska.
Przed meczem cała Polska mówiła, że Lechia, która dostawała od kogo tylko się dało, w Bełchatowie wygra. I wygrała, 3:1! - Nie potrafię wytłumaczyć tej porażki - przyznał ówczesny trener GKS Kamil Kiereś.
KWIECIEŃ - Bój to był nasz ostatni
Piłkarze ŁKS zapowiadali, że od derbów z Widzewem zaczną marsz w górę tabeli, a z kolei widzewiacy przebąkiwali, że dobiją słabego. Skończyło się na zapowiedziach, bo po nudnym meczu skończyło się remisem 1:1. Już wtedy można było domyślać się, że przez dłuższy czas derbów nie będzie. ŁKS z każdym tygodniem bardziej się pogrążał.