Na terenie fortu zabito również pacjentów z oddziału psychiatrycznego szpitala przy Grobli w Poznaniu. Henryk Mania, jeden z więźniów pracujących w Sonderkomandzie, zapamiętał, że „Lange w zasadzie brał udział w każdej akcji, jeżdżąc samochodem osobowym, czarnym mercedesem [...]”.
Przejdź dalej i poznaj szczegóły --->
„Któregoś dnia huk motoru ciężarówki zelektryzował wszystkich. [...] Przed odgłos czynnego motoru przebijały jakieś dziwne głosy. Nienaturalne śmiechy, jęki, płacze, śpiewy wesołe bądź ponure, słowa rzucane bezładnie, głosy kobiet przeklinających bądź zanoszących się od śmiechu, piski dzieci - wszystko to wywierało na nas okropne wrażenie. [...] Trudno opisać makabryczny obraz, jaki ujrzeliśmy. Z auta ściągano lub znoszono ludzi anormalnych. [...] Były i zdziecinniałe staruszki i dzieci kilku- i kilkunastoletnie. Wszyscy zostali wpędzeni wśród bicia i wyzwisk do jednej z cel. Jakiś czas dolatywały jeszcze głosy, później już wszystko ucichło” - wspominał inny z więźniów.
Przejdź dalej i poznaj szczegóły --->
Zanim do bunkra wprowadzono pacjentów, więźniowie musieli uszczelnić go gliną. Jednorazowo do środka wpuszczano 50 pacjentów. Pomieszczenie zamykano żelaznymi drzwiami, jeszcze raz oblepiano gliną, i do wewnątrz ze specjalnej butli wpuszczano tlenek węgla. Przebieg akcji obserwowano przez specjalne okienko.
Przejdź dalej i poznaj szczegóły --->
Zwłoki zabitych polscy więźniowie ładowali na samochody, którymi wywożono je do lasu koło Obornik Wielkopolskich.
Przejdź dalej i poznaj szczegóły --->