5/10
Styczeń 1933 roku obfitował w różne dramatyczne, miłosne...
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Styczeń 1933 roku obfitował w różne dramatyczne, miłosne wydarzenia. Policja została wezwana do domu przy ul. Pogranicznej 5. Sąsiedzi zaniepokoili się krzykami dobiegającymi z mieszkania Anieli Ciesielskiej. Pobiegli na ratunek. Gdy otworzyli drzwi, wybiegał przez nie jakiś mężczyzna. Kobieta leżała na łóżku, cala we krwi. Okazało się, że Aniela od kilku miesięcy żyła z mężem w separacji. Wyprowadziła się na ul. Pograniczną, ale ten nie dawał jej spokoju. Prosił, by wróciła do niego... Feralnego dnia wpuściła go do mieszkania. Wtedy mąż rzucił się na nią z nożem. Na szczęście Aniela przeżyła, a jej mężem zajęła się policja.

Wspomniana już wcześniej ul. Lipowa, była świadkiem wielu kryminalnych dramatów. Jak choćby tego z marca 1934 roku. Na rogu ul. Lipowej i 6 Sierpnia rozległy się strzały! Przechodnie zobaczyli uciekającą kobietę. I mężczyznę idącego przed siebie, który nagle zachwiał się i upadł. Kilka osób pobiegło za kobietą. Na miejscu zjawił się zaraz policjant, który zauważył, że mężczyzna broczy krwią. Wsadził go do dorożki i zawiózł na komisariat. Tam pojawił się lekarz. Mężczyzna był ranny w biodro, brzuch, a trzecia kula przeszyła rękaw jego płaszcza.

Rannym mężczyzną okazał się Leon Hoffman, zamieszkały przy ul. Zakątnej 41. Od dłuższego czasu jego dziewczyną była Irena Głowacka. Nawet układało się między nimi dobrze, ale od pewnego czasu Irena zaczęła nalegać, by Leon wziął z nią ślub. Ten jednak nie palił się do małżeństwa, choć kiedyś obiecał je dziewczynie. Irena ponoć kilka razy groziła mu, że go zabije jeśli się z nią nie ożeni. Prosiła też o wstawiennictwo matkę swojego chłopaka. Nie pomogło. W końcu po kolejnej awanturze para się rozstała. Po trzech dniach Irena Głowacka zastąpiła drogę Leonowi na rogu ul. Lipowej i 6 Sierpnia. Oddała do niego trzy strzały. Kobietę aresztowano...

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE

6/10
W maju 1934 roku dramatyczne sceny, mające miłosne podłoże,...
fot. archiwum

W maju 1934 roku dramatyczne sceny, mające miłosne podłoże, rozegrały się w Rudzie Pabianickiej. Wieczorem na komisariat policji wbiegł mężczyzna.

- Aresztujcie mnie! - krzyknął do policjantów. - Zabiłem własną żonę!

Był tak roztrzęsiony, że z trudem wydobyto z niego zeznania. Cała historia swój początek miała kilka lat temu. Przy ul. Garapicha 83 mieszkało młode małżeństwo: 23-letnia Eufemia i 31-letni Alfred Krygielowie. Dla Eufemii było to drugie małżeństwo. Jej pierwszym mężem był młody strażak. Jednak po pół roku rozwiedli się. Strażak przyłapał żonę na zdradzie. Po jakimś czasie Eufemia wyszła za mąż za Krygiera. Alfred był zazdrosny o jej pierwszego męża.

Zarzucał żonie, że dalej się z nim spotyka. Ta zaprzeczała. Jej pierwszy mąż znów się ożenił. Nie miał jednak chyba szczęścia w miłości. Druga żona też go zdradzała. Kiedyś przyłapał ją na gorącym uczynku. Strzelił do niej z rewolweru i zabił ją. Kiedy wyszedł z więzienia odwiedził Eufemię. Powiedział, że ją dalej kocha. Zaczęli się spotykać. Któregoś dnia Eufemia przyznała Krygierowi, że żyje z pierwszym mężem... Rozwścieczony Alfred chwycił nóż i rozpruł żonie brzuch.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE

7/10
W maju 1935 roku na czołówkach gazet pojawiła się historia...
fot. Muzeum Miasta Łodzi

W maju 1935 roku na czołówkach gazet pojawiła się historia aktorki Ireny Chrzanowskiej. Irena Chrzanowska i jej mąż Jerzy Nelkel-Chrzanowski uchodzili za gwiazdy teatrzyku „As”, który gościnnie występował w Łodzi. Podczas tych występów wynajmowali pokój w mieszkaniu przy ul. Kilińskiego 57. Kiedyś w ich mieszkaniu miał się pojawić ponury, ułomny człowiek. Miał mieć wpływ na Chrzanowskiego. Robił wszystko, by odciągnąć go od żony. Jerzy zarzucał Irenie, że go zdradza, że się źle prowadzi.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE

8/10
Z czasem teatrzyk opuścił Łódź. Chrzanowscy występowali...
fot. archiwum Dziennika Łódzkiego

Z czasem teatrzyk opuścił Łódź. Chrzanowscy występowali m.in. w Kaliszu, Gnieźnie, Poznaniu. Ale nagle Jerzy zaginął bez wieści. Irena zgłosiła jego zaginięcie policji. Ta jednak nie znalazła męża. Zaczęła szukać go sama. Przemierzała więc pieszo różne miasteczka województwa poznańskiego. W końcu znaleziono ją leżącą przy szosie w okolicach Poznania. Okazało się, że aktorka z rozpaczy, że nie może znaleźć męża, rzuciła się pod przejeżdżające auto. Na szczęście skończyło się tylko na złamaniu kilku żeber... Aktorką zaopiekowali się obcy ludzie. Ona jednak zapowiedziała, że dalej będzie szukać męża, którego bardzo kocha. Napisała nawet w tej sprawie list do „Expressu”. Za pośrednictwem gazety prosiła męża, by do niej wrócił. I że gdy tego nie zrobi, to znów będzie chciała się zabić...

Ale nie tylko miłosnymi historiami żyło miasto. W lipcu 1933 roku w Łodzi wybuchła afera hazardowa. A dokładnie zlikwidowano „jaskinię hazardu”, która znajdowała się w kawiarni „Atlantic” przy ul. Piotrkowskiej 48. Należała ona do Fajwela Neufelda, noszącego pseudonim „Fajwel Bucik” oraz Chaima Pilgnera. Podobno od dawna ten lokal nie cieszył się dobrą opinią.

- Opowiadano sobie, że co wieczór w „Atlanticu” zbiera się towarzystwo złożone z różnych typów, często podejrzanej reputacji, które spędzało czas na hazardowych grach - pisał dziennikarz „Ekspressu”.- W 1929 roku policja dokonała już w tej kawiarni rewizji zatrzymując kilku zwolenników gier karcianych.

W kawiarni znajdowały się ukryte apartamenty, do których dostęp mieli tylko wybrani. Można było tam grać w ruletkę, „oczko”, chemin de fera. Aby tam wejść, trzeba było wcześniej przejść „ogniową próbę”. Przekonać, że nie jest się agentem policji czy też człowiekiem, który potem „wsypie” właścicieli. Najchętniej grano w tzw. siódemkę.

- Polega ona na tym, że grający obstawiają numery i rzucają kośćmi - wyjaśniał zasady tej gry dziennikarz. - W rezultacie czego wygrywa jedna lub druga strona cyfr.

W „Atlanticu” obstawiano zwykle stawki wynoszące od 10 do 100 złotych. Byli jednak tacy, którzy stawiali i większe sumy. Przy czym wiele gier było „aranżowanych”. Ściągano tu amatorów hazardu. Początkowo wygrywali... Zachęceni tym obstawiali coraz wyższe sumy. Ale po jakimś czasie przegrywali, i to z nawiązką.

We wrześniu 1934 roku rozpisywano się o głowie znalezionej na torach w okolicach ul. Konstytucyjnej. Znalazł ją dróżnik. Kilka metrów dalej leżało ciało. Przy zwłokach nie było dokumentów. W oddali leżała tylko cyklistówka. Policja ustaliła, że to ciało około 30-letniego mężczyzny, który najprawdopodobniej popełnił samobójstwo. W styczniu 1933 roku ktoś włamał się do fabryki „Przemysł Włókienniczy H. Dietel” przy ul. Moniuszki 5. Jak donosili dziennikarze, włamanie było niezwykle zuchwałe. Złodziej dostał się do środka, choć w fabryce był dyrektor i znaczna część pracowników. Ukradziono 50 kilogramów przędzy wełnianej. W marcu 1934 roku, przed Wielkanocą, napadnięto na sklep rzeźnicki znajdujący się przy ul. Dąbrowskiego 47. Należał on do pana Korpeckiego. Około godziny 21.00 właściciel udał się do domu. W sklepie została jego żona i sklepowa. Nagle usłyszały pukanie. Myślały, że to Korpecki wrócił do sklepu. Otworzyły drzwi. Stali w nich dwaj uzbrojeni mężczyźni.

- Ręce do góry! - zawołali. Przerażone kobiety zaczęły krzyczeć. Bandyci rzucili się na nie. Bili je jakimś twardym przedmiotem. Kobiety straciły przytomność, a napastnicy rzucili się do kasy. Byli rozczarowani, ze znaleźli w niej tylko 150 złotych...

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE

Kontynuuj przeglądanie galerii
WsteczDalej

Polecamy

Łodzianie rozpoczęli sezon działkowy. Było pierwsze grillowanie i rodzinne spotkania

Łodzianie rozpoczęli sezon działkowy. Było pierwsze grillowanie i rodzinne spotkania

"Flemingiem" po stawie na łódzkim "Młynku"

"Flemingiem" po stawie na łódzkim "Młynku"

DOZ Maraton Łódź. Biegi najmłodszych dostarczyły nie lada emocji. Wyniki i zdjęcia

DOZ Maraton Łódź. Biegi najmłodszych dostarczyły nie lada emocji. Wyniki i zdjęcia

Zobacz również

Kibice na meczu Widzew - Raków dopingowali łodzian i skrytykowali sędziego. Zdjęcia

Kibice na meczu Widzew - Raków dopingowali łodzian i skrytykowali sędziego. Zdjęcia

"Flemingiem" po stawie na łódzkim "Młynku"

"Flemingiem" po stawie na łódzkim "Młynku"