Tomasz Mackiewicz na Nanga Parbat został już na zawsze.
30 stycznia 2018 r. - taką datę wpisali Pakistańczycy w akcie zgonu Tomasza Mackiewicza. Jest ona jednak umowna, bo nie sposób określić, kiedy pochodzący z Działoszyna w powiecie pajęczańskim wspinacz odszedł z tego świata.
- Tomek mawiał, że lepiej żyć dzień jak lew, niż sto dni jak mucha. To takie jego motto życiowe. To człowiek z wielką pasją, która wiodła go w odległe miejsca i tylko jemu znane stany świadomości. Przy tym kochany syn i wspaniały ojciec – mówił „Dziennikowi Łódzkiemu” Witold Mackiewicz, ojciec himalaisty.
W ciągu 15 lat Tomasz Mackiewicz z heroinisty stał się jednym z czołowych polskich wspinaczy. Działał w Himalajach bez wielkich funduszy i sponsorów. Wielu patrzyło na jego poczynania z niedowierzaniem. Był bardzo zdeterminowany, by zdobyć zimą szczyt Nanga Parbat (8126 metrów n.p.m.). Udało mu się to za siódmym razem, ale góra nie pozwoliła mu zejść. Tomek został na wysokości ponad 7 tys. metrów.
- Gdyby nie Nanga, to może stałbym się jakimś pospolitym żulem - mówił himalaista z Działoszyna w jednym z wywiadów. - To nie jest tylko kawałek skały, w pewnym momencie ona staje się elementem twojej własnej osobowości. Daje ci moc, ratuje cię, ale też błyskawicznie potrafi zabrać energię. Dziwnie to zabrzmi, ale traktuję ją jak nauczycielkę.
Tej zimy Tomasz Mackiewicz podjął próbę wejścia na Nanga Parbat po raz siódmy, a jego partnerka - Francuzka Elisabeth Revol - po raz czwarty. Wyruszyli bez żadnego wsparcia ze strony tragarzy. Działali w stylu alpejskim, sportowym, nie mając tlenu w butlach. U stóp wierzchołka Nangi oboje znaleźli się 25 stycznia 2018 roku o godz. 17.15. Mimo wahań postanowili kontynuować podejście wiedzeni ogromną chęcią zdobycia szczytu. Po 45 minutach byli już na nim. I natychmiast zaczęli schodzić.
- Tomek powiedział mi: „nic nie widzę”. Nie zostaliśmy na szczycie nawet sekundy. To była ucieczka w dół - powiedziała Revol agencji AFP. Schodząc, Mackiewicz trzymał się jej ramienia. - W pewnym momencie nie mógł już oddychać, zdjął osłonę, którą miał na ustach i prawie natychmiast zaczął zamarzać. Jego nos stał się niemal natychmiast biały, podobnie ręce i stopy - mówił Francuzka.