- Na spotkaniach z młodzieżą podkreślamy skutki, jakie może przynieść takie zachowanie. Od utraty prawa jazdy po konsekwencje związane z pozbawieniem kogoś życia - wyjaśnia sierż. Jadwiga Czyż z łódzkiej drogówki.
Zdaniem sierż. Czyż stosunek do pijanych kierowców się zmienia, a przyzwolenie społeczne na takie zachowanie się zmniejszyło.
- Otrzymujemy coraz więcej telefonów z informacją, że ktoś jedzie zygzakiem lub wypił i próbuje odjechać. Większość takich zgłoszeń się potwierdza - mówi policjantka.
Jednak kilka lat temu Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu (ETSC) ocenia, że jest grupa osób, na którą nie działają żadne dostępne środki: ani kampanie edukacyjne, ani kary pieniężne, ani utrata prawa jazdy.
Co więc może pomóc? Gdy na czynnik ludzki nie ma mocnych, pomóc może technika. Jak zauważył Łukasz Bąk, redaktor motoryzacyjny „Dziennika. Gazety Prawnej” prowadzone przez Durczoka BMW X6 M w dużej mierze... jechało samo, co pozwoliło mu utrzymać się na drodze przez ok. 370 km mimo upojenia. Takie urządzenia jak aktywny tempomat dopasowujący prędkość do jadącego z przodu samochodu czy asystent pasa ruchu utrzymujący samochód na środku mogły przeprowadzić Durczoka przez część autostrady i „zgłupieć” dopiero gdy na drodze pojawiły się remonty.
Czy kiedyś z samochodów całkowicie wyeliminujemy kierowców i tym samym ostatecznie zniknie problem pijących? Kiedyś tak, bo prace nad pojazdami autonomicznymi trwają.
Pomóc mogłaby też instalacja w samochodach blokady alkoholowej. Uniemożliwia ona uruchomienie silnika gdy kierowca nie jest trzeźwy. Instalacja takich blokad jest jednak na razie dobrowolna, może być środkiem do złagodzenia kary zakazu prowadzenia pojazdów u osób, u których go zasądzono.
W tej chwili, jak pokazują ostatnie dni, jedynym sposobem na zapobieżenie tragedii jest zabranie pijanemu kierowcy kluczyków i zatrzymanie za wszelką cenę.