Pan Piotr odzyskał wolność po wpłaceniu kaucji w wysokości 60 tys. zł. Dostał dozór policyjny i cztery razy w tygodniu musi meldować się na komendzie w Pabianicach. Czyni to rano – przed udaniem się do pracy na politechnice. Nie ukrywa, że sprawa ta zatruła życie i zdrowie jemu, żonie Agnieszce i 15-letniej córce Katarzynie.
[cyt]- Sprawa ta to dwa lata strachu, traumy i gehenny. Ja i moi bliscy byliśmy pod opieką lekarzy, którzy przepisali nam różne tabletki na poprawę zdrowia – przyznaje Piotr Chałupka.[/cyt]
Rozprawa odwoławcza jego i trzech innych skazanych miała się odbyć w czwartek 28 stycznia w Sądzie Apelacyjnym w Łodzi. Nie odbyła, gdyż mecenas Sławomir Szatkiewicz zwrócił uwagę, że na procesie w Sądzie Okręgowym jeden z ławników – jako policjant – nie miał prawa zasiadać w składzie orzekającym. Dlatego Sąd Apelacyjny odroczył proces do czasu wyjaśnienia tej sprawy. Jeśli zarzuty się potwierdzą, proces ruszy od nowa w Sądzie Okręgowym.