7. Przemieszczające się świeczniki
Pałac Herbstów, ul. Przędzalniana 72 Łódź
Matyldzie i Edwardowi Herbstom nie spodobał się pomysł przekształcenia ich rezydencji w muzeum. Tak przynajmniej podejrzewali ludzie, którzy pracowali przy jego tworzeniu: bez powodu włączał się alarm, światła gasły, a świeczniki w niezrozumiały sposób przeniosły się z jednego pomieszczenia do drugiego. W kilka dni po otwarciu muzeum dziwne zjawiska ustały. Do tej pory nie wiadomo, czy były to tylko problemy techniczne…
6. Duch fabrykanta szukający monet
Pałac Poznańskiego
ul. Ogrodowa 15
Zgodnie z legendą, na terenie całej Manufaktury można spotkać ducha Izraela Poznańskiego. Podobno - tak jak za swojego życia - cofa zegar nad bramą, by wydłużyć czas pracy.
To oczywiście legenda, ale dlaczego dziwne hałasy słyszeli też pracownicy magistratu, pracujący w północnym skrzydle budynku? Tam ponoć znajdował się kiedyś skarbiec, do którego Poznański był wyjątkowo przywiązany
5. Biały pies
Cmentarz żydowski w Łasku
Straszy nie tylko w Łodzi. Wróżka Joanna Wiśniewska zna historię z cmentarza żydowskiego na Podłaszczu w Łasku. - Osoba, która mieszkała w pobliżu cmentarza, opowiadała, że często w jego okolicach można było spotkać błąkającego się białego psa. Jeżeli chciało się podejść do niego bliżej, po prostu znikał - mówiła nam wróżka.
- Podobno to duch chłopaka, zabitego przez zazdrosnego narzeczonego dziewczyny, w której się kochał. Szukał sprawiedliwości, czekając na drodze, którą do domu wracał oprawca - opowiadała.
4. Płacz dziecka
Hotel andel's, ul. Ogrodowa 17
Historie o duchach opowiadają sobie pracownicy andel's Hotelu. - Złą opinią cieszy się zwłaszcza strefa spa oraz tzw. sky lounge na ostatnim piętrze - opowiadała nam kiedyś Eliza Błaszak, która pracowała tam na nocną zmianę jako pokojówka. - Może winny był szum wody i drewniany parkiet w sky lounge, ale co strachliwsi pracownicy woleli chodzić na ostatnie piętro parami lub nosić słuchawki z muzyką, żeby na pewno niczego nie usłyszeć.
Eliza często chodziła sama, gdy sprzątała… - Aż raz w środku nocy w restauracji słyszałam płacz dziecka. Nikogo tam nie mogło być, bo restauracje są zamykane na kratę - opowiadała Eliza. - Jednak cokolwiek tam jest, nigdy nie czułam tego jako złe.