Łóżko polowe w byłym supermarkecie lub na sali gimnastycznej nie może być miejscem stałego pobytu. Ani dorośli ani tym dzieci nie są w stanie w takim miejscu uczyć się czy pracować. Jeśli wojna szybko się nie skończy tysiące uchodźców z Ukrainy przebywających w Łódzkiem będzie musiało wynająć sobie mieszkania. A tych nagle nie przybędzie. Zawirowania na rynku nieruchomości już są widoczne.
CZYTAJ DALEJ>>>
.
Na zdjęciach: punkt recepcyjny dla uchodźców z Ukrainy w Centrum Służby Rodzinie w Łodzi
Pochodząca z Ukrainy kobieta i jej dorosły już syn pracowali od dawna w jednej z łódzkich fabryk. Mieszkali bez wygód, ale spokojnie w hostelu robotniczym. Gdy wybuchła wojna ściągnęli do siebie rodziców. Seniorzy, już po osiemdziesiątce, zjawili się w Łodzi z dwoma transporterami, w których udało im się zmieścić pięć dorosłych kotów. Nie mogli zostawić ukochanych zwierząt na pastwę wojny.
Rodzina ucieszyła się z bycia razem, ale sytuacja lokalowa stała się patowa. Wprowadzenie się do hostelu z seniorami i kotami nie wchodziło w grę. Zaś znalezienie mieszkania na wolnym rynku dla dużej ukraińskiej rodziny i z pięcioma zwierzętami okazało się niewykonalne.
CZYTAJ DALEJ>>>
.
Starsi państwo nie mieli wyjścia – czasowo zamieszkali na łóżkach polowych w punkcie recepcyjnym Łódzkiego Domu Kultury. Wprowadzili się razem z kotami, dla których pracownicy ŁDK znaleźli tymczasowe pomieszczenie. Na dodatek starszy pan nie wytrzymał obciążenia związanego z ucieczką i trafił do szpitala.
Pomocy dla rodziny przez wiele dni szukali łódzcy kociarze rozpytując wśród innych miłośników kotów. W końcu udało się znaleźć mieszkanie, w ten cała weekend rodzina ma być już razem. Łącznie z seniorem rodu, który szczęśliwie już opuścił szpital.
CZYTAJ DALEJ>>>
.
Podobnych historii mieszkaniowych są w regionie łódzkim tysiące. Od wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej do Polski przyjechało już 2,2 mln uchodźców. Nie wiadomo ilu trafiło do Łódzkiego, można jednak szacować ich liczbę na około 70 tys. osób, głównie kobiet i dzieci. To mniej niż jest na Mazowszu czy w rejonach przygranicznych. Ale nadal to mnóstwo ludzi, którym szybko trzeba znaleźć dach nad głową. A im dłużej będą mieszkać, tym lepszych będą potrzebować warunków.
Miejsca są i władze rożnego szczebla podkreślają że do tej pory nikt w regionie nie został bez pomocy. Jeszcze przed wybuchem wojny wojewodowie w całym kraju dostali polecenie, by przygotować się na przyjazd ewentualnych uchodźców z Ukrainy. Spodziewano się ich wtedy około miliona w całej Polsce - dwa razy mniej niż przyjechało do tej pory.
CZYTAJ DALEJ>>>
.