Kolejna rozprawa na procesie wójta Wojtery, który z innymi oskarżonymi (w sumie 11 osób) miał wyłudzić – według prokuratury - około 10 mln zł z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, odbyła się w poniedziałek 8 listopada w Sądzie Okręgowym w Łodzi.
Jako świadek zeznawała 54-letnia Dorota K., która od 16 lat – jak przyznała – pracuje na poczcie w Daszynie. Stąd jej bardzo dobra znajomość z wójtem, którego poufale nazywa Zbyszkiem. Zeznała, że Zbigniew Wojtera niemal codziennie odbierał na poczcie korespondencję. Zapytana przez sędziego Piotra Wzorka, czy w związku z tym dochodziło do łamania przepisów, Dorota K. zaprzeczyła.
W tej sytuacji sędzia odczytał jej zeznania ze śledztwa. I wtedy okazało się, że Zbigniew Wojtera odbierał przesyłki różnych znanych sobie osób – padły cztery nazwiska – i podpisywał się nie swoim, lecz ich nazwiskami. Dorota K. co do tego nie miała żadnych wątpliwości: z jednej strony odbywało się to na jej oczach, a z drugiej dobrze znała charakter pisma oskarżonego.
Zapytana przez sędziego Wzorka, dlaczego teraz w sądzie nie powiedziała o tych przypadkach łamania przepisów na poczcie, Dorota K. wyjaśniła, że myślała, iż chodzi o nowe nieprawidłowości, a nie o te, o których już opowiedziała w śledztwie.