„Ziemia Wieluńska” z 1 czerwca 1995 r.
W poszukiwaniu zwłok lekarki przeczesywano kompleks leśny między Wieluniem a Działoszynem. W działania było zaangażowanych wielu policjantów, użyto także śmigłowca z kamerą termowizyjną, płetwonurkowie sprawdzali zbiorniki wodne. Apelowano do wszystkich pacjentów, którzy w dniach poprzedzających zniknięcie pani doktor, przewinęli się przez jej gabinet, aby zgłaszali się na komendę. Zarówno zeznania ich, jak też krewnych i sąsiadów, nie wniosły wiele do sprawy.
]Mieszkaniec Działoszyna, u którego znaleziono należącego do lekarki białego citroena AX, kluczył. Nie chciał podać personaliów mężczyzn, którzy podrzucili auto. Policjantom udało się jednak ustalić ich tożsamość. Traf chciał, że jeden z nich miał dozór policyjny w związku z inną sprawą i przyszedł „odhaczyć” się w wieluńskiej komendzie. Został zatrzymany, a wkrótce także dwaj pozostali podejrzani trafili w ręce policji. Utrzymywali jednak, że z zaginięciem lekarki nie mają nic wspólnego, a auto jakoby kupili po okazyjnej cenie od Rosjan.
"Całe miasto jest zbulwersowane tym wydarzeniem. Ludzie nie wierzą, że tak zacny człowiek, jakim była doktor A. nagle przestaje się z nimi kontaktować, służyć im specjalistyczną pomocą i opieką (...) W tej chwili można tylko snuć przypuszczenia, w jaki sposób sprawcy weszli do domu, a następnie zamordowali panią doktor. W to, że nie żyje, nikt bowiem już nie wątpi. Teraz tylko trwają poszukiwania ciała" - pisała „Ziemia Wieluńska” trzy miesiące po tajemniczym zniknięciu lekarki.