8. Próba na trocinach

9/21

Jazda próbna to spory kłopot dla sprzedających, ale radzą sobie i z tym. Rozklekotane podwozie reanimują śrubami wkręcanymi w elementy gumowe albo zagniataniem metalowo-gumowych tulei w wahaczach. Hałasująca skrzynia biegów, która niebawem wyzionie ducha, otrzymuje porcję bardzo gęstego oleju albo trociny, które wygłuszą niepokojący hałas. Do silnika wlewane są teflonowe preparaty, które chwilowo uszczelniają jednostkę napędową, ale z czasem doprowadzą do zatkania kanałów olejowych. Jazda próbna nie może zastąpić dokładnych oględzin, które najlepiej przeprowadzić w warsztacie. Tam można wykryć podwoziowe przekręty i sprawdzić, co naprawdę znajduje się w skrzyni biegów czy moście napędowym. W przypadku tak „picowanego” auta sprzedający raczej nie zgodzi się na wizytę w warsztacie, co będzie dowodem złych intencji.

10/21

9. Jak pięknie pachnie

Wyjątkowo przyjemna woń w mocnym stężeniu nie jest czymś naturalnym w przypadku używanych samochodów. Wręcz przeciwnie, nawet gdy we wnętrzu są jakieś drobne pachnidła charakterystyczny zapach tworzony przez codzienne użytkowanie zawsze jest obecny. Mocno pachnące wnętrze to często sygnał, że auto ma za sobą powodziową przeszłość. Nie tak łatwo pozbyć się zapachu wilgoci i stęchlizny. Handlarze w takich pojazdach nawet malują niektóre elementy we wnętrzu, by zamiast odoru uzyskać woń świeżej farby. Dodatkowo zastosowane kosmetyki wzmagają jeszcze pozytywny efekt. W takich przypadkach dokonajmy bardzo dokładnych oględzin pod kątem obecności resztek błota, mułu, kawałków gałęzi czy darni. Szczególnie w najtrudniej dostępnych kątach komory silnika, wnętrza, bagażnika. Handlarze bywają tak bezczelni, że doprowadzają samochód do eleganckiego wyglądu na zewnątrz i w przedziale pasażerskim, pomijając to, co dzieje się pod wykładzinami czy w zakamarkach. Niekiedy wystarczy odchylić dywanik w kufrze, by odnaleźć grubą warstwę błota.

11/21

10. Zdjęcie (nie)prawdę ci powie

Fotografia umieszczona przy ogłoszeniu jest nieostra i rozmyta, nie widać na niej dokładnie ani stanu lakieru, ani ewentualnych drobnych uszkodzeń. W wielu przypadkach na zdjęciu jest zupełnie inny samochód niż sprzedawany w rzeczywistości. Sprzedający liczy na to, że ten, kto zdecyduje się przyjechać na oględziny samochodu, zdecyduje się jednak na zakup, by nie wracać do domu z pustymi rękami. Sztuczka stosowana zwłaszcza przy starych, mocno podniszczonych autach. Jeśli samochód jest w kiepskim stanie, kupujący powinien albo negocjować mocną obniżkę ceny, albo dać za wygraną i wrócić do domu. Lepsze to niż późniejsze inwestowanie dużych sum w reanimację mocno przechodzonego pojazdu.

12/21

11. Wszystko działa, ale nie na pewno

Sprzedający nie wahają się dokonywać przeróbek, które zagrażają zdrowiu i bezpieczeństwu przyszłego użytkownika sprzedawanego samochodu. Za pomocą specjalnych, niewielkich urządzeń elektronicznych zwanych emulatorami kamuflują problemy z istotnymi podzespołami, takimi jak poduszki powietrzne, ABS, system stabilizacji toru jazdy, system kontroli trakcji czy filtr cząstek stałych. Dzięki emulatorom problemy nie są zgłaszane do systemu diagnostycznego i nie włączają się odpowiednie kontrolki na desce rozdzielczej. W uproszczonej wersji odpowiednie kontrolki łączone są z kontrolką ciśnienia oleju, by po zapaleniu się zgasły wraz z nią. Fachowiec albo dobry warsztat są w stanie wykryć emulatory i kombinacje z kontrolkami. O braku ABS-u czy poduszek powietrznych lepiej przekonać się jeszcze przed zakupem, podczas oględzin, niż podczas wypadku.

Wstecz Dalej