MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy łódzki celebryta

Adam Kuźmicki
O grób Aldrige'a od wielu pokoleń dbają łódzcy aktorzy
O grób Aldrige'a od wielu pokoleń dbają łódzcy aktorzy fot. Grzegorz Gałasiński
W połowie XIX wieku wizyta i planowany występ czarnoskórego aktora miał być w Łodzi wielką sensacją. Ira Aldrige nie wyszedł na scenę, zmarł w łódzkim hotelu. Od tego momentu jego przez lata pieczołowicie budowana legenda ciągle rośnie. Sylwetką aktora łodzianie interesują się do dzisiaj, chcą nawet lepiej promować fakt, że Aldrige pochowany jest w Łodzi.

Od niemal 150 lat Ira Aldrige fascynuje łodzian. Czarnoskory aktor, odtwórca ról szekspirowskich, w 1867 roku przyjechał zagrać Otella w Paradyżu przy Piotrkowskiej. Reklama spektaklu, zamieszczona w ówczesnej prasie, zelektryzowała łódzkich teatromanów. Trudno dziś jednoznacznie ocenić, czy występ miał być wielkim wydarzeniem ze względu na znany w całej Europie kunszt artysty, czy raczej z powodu koloru jego skóry. Ira Aldrige zmarł w łódzkim hotelu, pochowany został na Starym Cmentarzu przy Ogrodowej. Był w Łodzi zaledwie kilka dni, nie wyszedł nawet na scenę, mimo to kolejne pokolenia mieszkańców miasta pamiętają o jego wizycie. Niektórzy chcieliby nawet postawić mu pomnik.

Autorzy biografii i opracowań dotyczących aktora przekonują, że dysponował on wielkim talentem, grał ponoć niezwykle żywiołowo i ekspresyjnie. Jako naturalnie czarnoskóry aktor miał przy tym przewagę nad białymi twórcami, którzy w rolę Murzynów wcielali się dzięki malowaniu ciała. Ira Aldrige był gwiazdą, i to gwiazdą bliska współczesnemu rozumieniu tego słowa. Sam kreował swoją legendę, umiejętnie wykorzystał w tym celu prasę, jedyny w XIX środek masowego przekazu. Prawdopodobnie do dobrego tonu należało więc "iść na Aldrige'a", i tym po części uzasadnić można jego powodzenie w Łodzi. Wprawdzie nie wystąpił przed łódzką publicznością, ale jednak przyjechał do młodego miasta, mało tego, pozostał tu na zawsze.

Ira Aldrige ciągle obecny jest w zbiorowej pamięci miasta. Kilka miesięcy temu, jako potwierdzenie tezy o Łodzi, mieście wyjątkowej tolerancji, przypomniał go łódzki radny John Godson. Przypominanie Aldrige'a w kategoriach dobrze rozumianej polityki historycznej zachwyciło nawet Elżbietę Radziszewską, pełnomocnika rządu do spraw równouprawnienia.

Nagrobek Iry Aldrige'a na Starym Cmentarzu pokazany został w filmie "Nekropolis" Andrzeja Czuldy, choć z założenia dokument ten opowiada o ludziach tworzących Łódź wielkoprzemysłową. Aktora, który w mieście zasłynął tylko tym, że w nim umarł, trudno do tego grona zaliczyć.

- On jest bardzo ważny dla Łodzi, był wielkim murzyńskim aktorem, a do Łodzi przyjechał, jak się później okazało, właśnie żeby umrzeć - nie rozumie zdziwienia Andrzej Czulda, reżyser "Nekropolis".- A poza tym w filmie mówimy innych aktorach i artystach, trudno byłoby pominąć tej wielkości gwiazdę.

Wydana w tym roku nowa biografia poświęcona Aldrige'owi dostępna jest w sprzedaży wysyłkowej. Na księgarskie półki sprowadził ją Janusz Barański, dopytywany przez stałych klientów o nowa publikację. Najwyraźniej klienci specjalizującej się w wydawnictwach o Łodzi księgarni Nike uznają, że Ira Aldrige to ważny fragment historii miasta. Nawet, jeżeli w Łodzi był zaledwie kilka dni, a publikacja dotyczy 60 lat jego życia.

- Ten krótki łódzki epizod wszyscy znają, mówią o nim przewodnicy, często jest wymieniany w innych publikacjach - tłumaczy Barański. - Ludzie zaczęli pytać o nową książkę, chyba jako jedyny wprowadziłem ją w Łodzi do sprzedaży.

Janusz Barański podkreśla, że dzisiejsze zainteresowanie postacią Iry Aldrige'a ma oczywiście podłoże historyczne. Ludzie interesują się szczegółami z dziejów swojego miasta. Jednak w XIX wieku Aldrige wzbudzał innego rodzaju fascynację.
- Ogromne znaczenie miał fakt, że to był aktor czarnoskóry, w ówczesnej Łodzi niespotykana postać - uważa księgarz. - Myślę, że nawet, gdyby zgodnie z planem odbył występ i wyjechał, i tak stałby się w Łodzi sensacją.

Ira Aldrige miał wystąpić przy Piotrkowskiej 175 6 sierpnia 1867 roku. Z poprzedzających ten dzień ogłoszeń prasowych wynika, spektakl został odwołany z powodu złego stanu zdrowia aktora. Jednocześnie prasa informowała, że Aldrige wystąpi, jak tylko wyzdrowieje. Dzień później aktor zmarł. Do dzisiaj badacze biografii artysty przytaczają wiele, czasem bardzo sensacyjnych, powodów nagłej śmierci.

- Mówi się o grypie powiązanej z zapaleniem płuc, ale często powtarzana jest wersja o otruciu przez carską ochranę domniemane przyczyny śmierci przytacza Ryszard Bonisławski z Towarzystwa Przyjaciół Łodzi. Ciekawa teoria mówi, że Aldrige strugał sobie taki kijek, laseczkę, zaciął się i zmarł wskutek zakażenia.

Zdaniem Bonisławskiego wersja o otruciu lansowana była szczególnie w poprzedniej epoce, kiedy Aldrige'a starano się przedstawić jako duchowego pobratymcę komunistów, jako że w swojej działalności społecznej, a także scenicznej Aldrige duży nacisk kładł na sprawy wolności i ucisku społecznego.

- W Łodzi akurat tego typu działalność nie miałaby sensu - przekonuje Bonisławski. - Przecież widzami Aldrige'a nie byli prości robotnicy, a przemysłowcy, osadnicy, którzy chcieli w spokoju robić biznes, jakikolwiek rewolucje, czy niepokoje społeczne byłyby im nie na rękę.

Teorie o śmierci Iry Aldrige'a idealnie wpisują się w legendy, jakie sam wokół siebie tworzył za życia. Aktor doskonale zdawał sobie sprawę, że w wielu miejscach jego występ jest sensacją z powodu koloru skóry, a nie sztuki scenicznej. Wykorzystując ten fakt przekonywał, że jest potomkiem królewskiego rodu z Senegalu, choć pochodził przecież z Ameryki.

- Jedno drugiego nie wyklucza - uważa John Godson. - W Afryce są małe klany i w związku z tym bardzo wiele arystokracji, mógł pochodzić od wodza, czyli w europejskich realiach od króla. Tak samo mnie można uznać, za afrykańskiego arystokratę.

Ryszard Bonisławski z kolei przekonuje, że Ira Aldrige był pierwowzorem współczesnych celebrytów, na co zgadzał się zarówno on, jak i widzowie jego kreacji.

- Ludzie chcieli zobaczyć Murzyna, żeby zaspokoić ciekawość świata - przekonuje. - A łódzcy przemysłowcy nie chcieli być gorsi od tych w Moskwie, bo co mogliby im powiedzieć przy interesach? Że w Łodzi znów wystąpiła jakaś szansonistka?

Chęć otarcia się chociaż o ówczesny wielki świat w Łodzi powiodła się, jakkolwiek brzmi to w tym kontekście, nadspodziewanie dobrze. Wprawdzie fabrykanci z Łodzi nie mogli powiedzieć, że widzieli grę Aldrige'a, ale zarówno oni, jak i kolejne pokolenia łodzian mają świadomość, że artysta spoczął na łódzkim cmentarzu. 150 lat temu obycie w świecie, tzw. bywanie, mogło i było wyznacznikiem pozycji społecznej, dlatego pomagało w interesach. Współcześnie natomiast mieszkańcy Łodzi nie bardzo wiedzą, jak wykorzystać, choćby promocyjnie, fakt, iż grób znanego w całej Europie twórcy znajduje się właśnie przy Ogrodowej.

- Powinniśmy nawiązać kontakty z potomkami aktora, może z jego macierzystym teatrem w Londynie - zastanawia się Jarosław Janowski, łódzki przewodnik.

Jeszcze dalej idzie John Godson. Założony przez niego Instytut Afrykański ustanowił stypendium naukowe im. Iry Aldrige'a. Ma wspomagać młodych naukowców zajmujących się stosunkami z Afryką. Teraz Godson chciałby, żeby przy grobie aktora stanęła jego naturalnych rozmiarów rzeźba, w stroju z roli Otella.

Korzystałem z publikacji: Herbert Marshall i Mildred Stock "Ira Aldrige" oraz Krystyna Kujawińska Courtney "Ira Aldrige (1807 - 1867). Dzieje pierwszego czarnoskórego tragika szekspirowskiego".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki