Tymczasem po wielu podejściach, różnych próbach i pomysłach noszonych w głowach niemałej liczby osób, dopiero w tym roku udało się takie przedsięwzięcie zorganizować. Jeszcze tylko marzy mi się, żeby było go więcej, bardziej bogato, z jeszcze większym rozmachem i pompą (bo moda się przecież pławi w blichtrze), w dwóch edycjach (wiosennej i jesiennej). Żeby Fashion Week jeszcze bardziej wyszedł w miasto (żadne miejsce nie nadaje się na najdłuższy na świecie wybieg dla modelek tak, jak Piotrkowska). Żeby były czerwone dywany, żeby gwiazdy przyjeżdżały limuzynami, żeby świat poczuł się tu jak u siebie. Spokojnie. Jeśli ta impreza otrzyma odpowiednie, a właściwie coraz większe, wsparcie, a organizatorzy nie spoczną na laurach i będą ciągle szukać i słuchać dobrych rad, to jestem przekonany, że doczekamy czasów, kiedy przynajmniej na tydzień Łódź stanie obok Mediolanu, Londynu, Paryża, Madrytu i Nowego Jorku. Bo Łódź nie musi szukać nowych rozwiązań i liczyć na to, że ktoś ją odkryje. Może po prostu odkryć (w nowy sposób rzecz jasna) to, co już ma w swojej tradycji. I będzie modnym miastem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?