21 listopada łodzianie wybiorą nowe rady osiedli

- Przez to dochodziło do kuriozalnych sytuacji, że wystarczyło, by kandydat dostał pięć głosów i zostawał osiedlowym radnym. Liczę, że teraz to się zmieni i pretendenci będą musieli się postarać, by zyskać poparcie - mówi Marcin Bugajski, wiceprezydent Łodzi i pomysłodawca łączonych wyborów.

Kadencja rady osiedla trwa cztery lata. Osiedlowe wybory ogłasza Rada Miejska. W Łodzi powinny się one odbyć dwa lata temu. Jednak na wniosek radnych PO, kadencja obecnych rad została wydłużona, by połączyć wybory. Decyzja Rady Miejskiej w tej sprawie została zaskarżona do sądu administracyjnego jako niezgodna z Konstytucją RP. Po odwołaniu sąd przyznał rację łódzkim radnym i od tego roku radnych osiedlowych łodzianie będą wybierać razem z prezydentem miasta i radnymi. To nie koniec zmian. - Co najważniejsze, radni zmienili statuty rad osiedli, dając im większe uprawnienia - wylicza Marcin Bugajski.

Teraz to rada osiedla będzie decydować o remontach szkół, przedszkoli i żłobków na swoim terenie, choć inwestycje nadal będzie finansował budżet miasta. - Jak dotąd radni osiedlowi będą opiniować sprzedaż nieruchomości gminnych ze swoejgo terenu, a prezydent odrzucając ich opinię będzie musiał uzasadnić swoją decyzję. Dotąd nie musiał się tłumaczyć, dlaczego postępuje wbrew opinii radnych osiedlowych - dodaje Bugajski.

Miasto nadal będzie przeznaczać określoną kwotę na inwestycje postulowane przez rady osiedli. Każda z 36 jednostek zgłasza najważniejsze ich zdaniem inwestycje, np. budowę drogi czy boiska. Miasto wybierało kilka i je realizowało. W ten sposób ogrodzono park im. Sienkiewicza.

Radnym osiedlowym może być każdy, kto chce pracować społecznie. Dosłownie, bo za to nie dostaje się pieniędzy. Tylko zarząd może mieć diety w wysokości 100-150 zł miesięcznie. Ale o tym, czy są wypłacane, decydują rady. Na bieżącą działalność rady dostają pieniądze z budżetu miasta, w zależności od wielkości osiedla w tym roku to 22-105 tys. zł. Od liczby mieszkających na osiedlu ludzi zależy liczba radnych, która waha się od 15 do 21 osób.

- Na najbliższej sesji radni przegłosują uchwały zarządzające wybory - mówi Karolina Kępka, przewodnicząca komisji ds. jednostek pomocniczych.- Skarbnik dostał już wniosek o fundusze na wybory.

Wybory do rad osiedli mają kosztować miasto 1,1 mln zł.

Opinie o radach

Marcin Bugajski, wiceprezydent Łodzi: - Rady osiedli są potrzebne, zarówno mieszkańcom osiedli, jak i władzom miasta. Osiedlowi radni najlepiej znają problemy i potrzeby swoich mieszkańców, w ich imieniu mogą i powinni zabiegać o inwestycje u władz miasta. Z własnego doświadczenia radnego miejskiego wiem, jak trudno było mi rozstrzygnąć, np. czy na Teofilowie bardziej jest potrzebny plac zabaw czy boisko. A ci co tam mieszkają, wiedzą to, bo tam żyją. Rady osiedli nowej kadencji będą miały większe kompetencje, będą decydować m.in. o podziale pieniędzy z miasta na remonty szkół czy przedszkoli na swoim terenie. I znów, kto będzie lepiej zorientowany, czy w danej placówce potrzebne są nowe okna czy dach? Rada osiedla.

John Godson, radny PO, były radny osiedlowy: - Popieram rady osiedla, choć wiem, że mieszkańcy niewiele o nich wiedzą. Ale winę za to ponoszą sami radni osiedlowi, bo wielu z nich - tak naprawdę - nic nie robi. Nie wiem, po co startowali w wyborach, skoro traktują rady jak sposób na nudę. Ale z drugiej strony, trudno było mieszkańcom wybrać właściwych radnych osiedlowych, skoro frekwencja wyborcza sięgała 5 procent, i aby zdobyć mandat wystarczyło kilka lub kilkanaście głosów, od rodziny i sąsiadów. Wybory równolegle do rady miasta i osiedla spowodują, że na osiedlach będą działać ludzie, którzy chcą pomagać mieszkańcom.