Prokurator domagał się 25 lat więzienia, jednak Sąd Apelacyjny uznał, że to kara zbyt surowa i podtrzymał werdykt sądu niższej instancji.
- Żałuję tego, co się stało - oznajmiła w sądzie Aneta D. Dodała, że gdyby wiedziała czym się zakończy jej pobyt u ojca, nigdy by do niego nie poszła. Zaznaczyła, że działała w obronie koniecznej. Zwróciła uwagę, że gdyby nie jej kontratak, to teraz spoczywałaby na cmentarzu, zaś ojciec zajmowałby jej miejsce na ławie oskarżonych.
Do tragedii doszło 2 maja 2012 roku. O godz. 11 oskarżona zjawiła się w barze przy ul. Łagiewnickiej w Łodzi. Wypiła piwo i włączyła szafę grającą. Zaczęła tańczyć boso po podłodze. Po godz. 13 do lokalu przyszedł Lucjan D. Córka wyszła z nim i po raz drugi zjawiła się w barze o godz. 21.20. Była roztrzęsiona. Twierdziła, że jej ojciec leży we krwi na podłodze i nie oddycha.
Lekarz pogotowia potwierdził zgon. Okazało się, że córka chciała pożyczyć pieniędzy, o czym ojciec nie chciał słyszeć. Pijana Aneta D. (miała 1,5 promila) położyła się na podłodze, aby się przespać, jednak ojciec wolał, aby opuściła mieszkanie. Wybuchła awantura.
Według oskarżonej, Lucjan D. chciał ją uderzyć. Dlatego chwyciła za nóż kuchenny, rzuciła się na ojca i zaczęła zadawać ciosy. Mężczyzna opadł na wersalkę, po czym wstał i - z nożem w klatce piersiowej - udał się do kuchni, w której usiadł na taborecie. Wkrótce zmarł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?