W Łodzi co prawda i tak nie jest tak drogo, jak choćby na Podlasiu. Tam ksiądz za ślub nie bierze mniej niż kapela za dwa dni wesela, czyli trzy, cztery tysiące złotych. Kościół - poza papieżem Franciszkiem - zdaje się kompletnie nie zauważać komercjalizacji wiary, w którą wpadł. Nie zauważa, bo mu z tym wygodnie, przecież nie on płaci, tylko jemu się płaci.
Ten brak refleksji widać też choćby po ostatnich propozycjach metropolity gdańskiego, arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia, który poparł pomysł zakazu handlu w niedziele (chcą tego także posłowie PO, PiS, PSL i Solidarnej Polski oraz NSZZ "Solidarność"). "Stać na to Niemców i Austriaków, a dlaczego nie Polaków, w Ojczyźnie bł. Jana Pawła II?" - pyta się metropolita gdański. Ano dlatego, księże arcybiskupie, że nie jesteśmy ani Niemcami, ani Austriakami, bo ci gospodarczo wyprzedzają nas o czas, który spędziliśmy w socjalistycznej gospodarce planowanej centralnie, a już argument z ojczyzną Jana Pawła II nie ma tu kompletnie nic do rzeczy.
W naszym kapitalizmie jest tak, że jeśli w niedziele zakazać handlu, to potrzebnych przestanie być jakieś 25 tysięcy pracowników. Oczywiście, będą mieć wtedy czas, żeby pójść do Kościoła, bo generalnie ze wszystkich straw zostanie im już tylko strawa duchowa. Wśród innych argumentów, które się podnosi, jest i taki, że zamknięte w niedziele markety to szansa dla małych sklepików rodzinnych. Argument wyjątkowo obłudny, bo pokazuje, że jedni mogą grzeszyć handlem w niedzielę, a inni nie. A to tak, jakby Kościołowi zakazać mszy i tacy w inne dni niż niedziele.
Marcin Darda
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
