Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Strąk: Trzeba wabić uwagę ludzi pióra [WYWIAD]

Łukasz Kaczyński
Andrzej Strąk
Andrzej Strąk Grzegorz Gałasiński
Z Andrzejem Strąkiem, dyrektorem Domu Literatury w Łodzi, rozmawia Łukasz Kaczyński.

Dlaczego tak długo musieliśmy czekać na reaktywowanie Nagrody? Była już przecież przyznana po wojnie, a jednak została zawieszona.
Po wojnie Nagroda Literacka Miasta Łodzi powoli ulegała deprecjonowaniu, bowiem przez pewien czas dostawali ją pisarze drugorzędni, często łódzcy, co z kolei przyczyniło się do ograniczenia jej wymiaru jedynie do lokalnego. Czasem decyzje o laureacie były naznaczone polityczne. Tymczasem przed wojną Nagroda Literacka Miasta Łodzi przyznawana była pisarzom wybitnym. Miała wówczas za zadanie pokazywać, że Łódź choć jest miastem robotniczym, to ma jednak aspiracje być miastem kultury, sztuki i promować literaturę. Już w latach 90. XX wieku redakcja "Tygla Kultury" chciała tę nagrodę przywrócić. Częściowo to się udało. Została ona przyznana raz, ale jako Nagroda im. Jerzego Kosińskiego. Wdowa po pisarzu wyasygnowała wtedy jakieś pieniądze, sponsorzy również. Nagrodę tę dostał wtedy Jan Błoński, wybitny intelektualista, badacz literatury, wpływowy krytyk literacki. Ale trofeum to miało charakter efemerydy, dlatego od tego czasu próbowaliśmy, jako łódzki oddział Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, reaktywować tę nagrodę. Było i jest to o tyle ważne, że przez ostatnie lata większe miasta przewróciły swoje nagrody. Jest wszak Nagroda Literacka Miasta Warszawy, i to przyznawana w wielu kategoriach. Oprócz tego powstały nowe nagrody, by wymienić choćby te najbardziej cenione w środowisku jak Nagroda Literacka Gdynia, Silesius, Angelus. O Nagrodzie Nike nie wspominając, choć jej charakter był nieco inny. Ale nawet powołana niedawno Nagroda im. Wisławy Szymborskiej osadzona jest w konkretnym mieście.

Z czego miałaby wynikać wartość i ważkość tej nagrody dla Łodzi?
Okazją do reaktywowania Nagrody Literackiej Miasta Łodzi były obchody Roku Juliana Tuwima, bo przy takiej okazji łatwiej wygenerować pieniądze i stworzyć pewną wartość trwałą, jaką nagroda literacka bez wątpienia jest. To także powrót do znaczącej, choć zapomnianej łódzkiej tradycji. Nagroda ta rozumiana byłaby jako część pewnego konglomeratu, którego częścią jest też odbywający się od siedmiu lat festiwalu "Puls Literatury". A przecież łatwiej i taniej wpleść ją w program festiwal literackiego niż organizować oddzielne wydarzenie. Nagroda ta podkreślać ma, że Łódź nie jest pustynią kulturalną, czynić Łódź miastem, na które pisarze i krytycy spoglądać będą chętniej i częściej. Będzie też wsparciem dla lokalnego środowiska, bo podkreślać będzie jego obecność. Ma Łódź przecież własną literaturę i środowisko, w tym pisarzy bardzo znanych, jak choćby dwaj Andrzeje: Sapkowski i Andrzej Bart, o których czasem nawet czasem łodzianie nie wiedzą, że oni są stąd. W pierwszych planach było wręczenie także mniejszej nagrody dla pisarza łódzkiego, przez co rozumieć trzeba także pisarza z województwa, ale sprawa rozbiła się o organizację. Perturbacje, ślimaczenie się sprawy, o których już media pisały, spowodowały, że nagroda będzie miała wartość 50 nie 100 tysięcy złotych, jak początkowo zdecydowaliśmy. Mniejsza, towarzyszące jej nagrody dla łódzkiego pisarza i dla debiutanta też nie zostaną przyznane. Stało się, jak się stało. Będzie na razie Nagroda Literacka im. Juliana Tuwima, który wydaje się bardzo dobrym patronem, bo większego literata to miasto jak dotąd nie wydało.

Kto wszedł w skład kapituły i jakie były kryteria, którymi kapituła się kierowała?
Nieelegancko byłoby wymieniać osoby, którym tworzenie kapituły zaproponowaliśmy, a one np. się poważnie rozchorowały w tym czasie. Zależało nam jednak, byśmy nie mieli jurorów, tych samych lub podobnych, jacy są w Nike czy w Gdyni. Obecny czas cierpi na brak autorytetów, a jednak właśnie osób, które mogłyby za nich uchodzić, a jednocześnie by byli to ludzie, którzy będą reprezentować "łódzkość". Kapitule przewodniczy Kinga Dunin, która jest zresztą łodzianką, ale zarazem jest personą znaną na arenie ogólnopolskiej. Kolejne osoby to: Beata Stasińska, czyli szefowa wydawnictwa W.A.B., Dariusz Nowacki, krytyk i literaturoznawca (on zasiadał jakiś czas temu w Nike), literaturoznawca prof. Tomasz Bocheński, prof. Leszek Engelking - powszechnie znany w kraju tłumacz, poeta, wykładowca kulturoznawstwa z Uniwersytetu Łódzkiego, Tomasz Łubieński, piszą i redaktor naczelny "Nowych książek", który występował swego czasu wykłócał się o książki w programach literackich z Kinga Dunin. Przedstawicielem organizatora, czyli Domu Literatury, zostałem ja, ale jest też jeszcze Maciej Robert, poeta, filmoznawca, krytyk, który jest sekretarzem nagrody, ale nie ma prawa głosu. Każdy z członków kapituły złożył po pięć propozycji, swoich typów. Z tego grona, po burzliwych dyskusjach wykrystalizował się laureat.
Kto to?
(śmiech) Nie, teraz za wcześnie, by to zdradzić. Ale powiem, że skoro jest to nagroda za całokształt twórczości, to może powstać wrażenie, że będzie to jakiś sędziwy starzec. Niekoniecznie. W 1927 roku Nagrodę Literacką Miasta łodzi otrzymał Aleksander Świętochowski, który miał blisko 70 lat, ale już Tuwim miał chyba tylko 34 lata, więc był jeszcze bardzo młodym pisarzem. Podobne zróżnicowanie głosów było w tym roku. By nawiązać do tradycji przedwojennej, chcemy nagrodzić pisarza, który przedstawia w swej twórczości jakąś diagnozę społeczną, jest barometrem społecznym, ale nie jest obligatoryjne. Co nie znaczy, że musi być lewicowym pisarzem, bo może prezentować prawicowe widzenie świata. W ogóle jestem przekonany, że sztuka nie może być ani prawicowa, ani lewicowa. Także kapituła jest zróżnicowana jeśli chodzi o postawy życiowe, a co za tym idzie i poglądy literackie.

Na co zwracano uwagę?
Na to, by nagroda promowała miasto, a laureat nagrodę. Z drugiej strony, aby nagroda ta pozwalała też w jakiś sposób lansować wskazanego pisarza. Rozważano też na ile jest twórczość danej osoby jest konserwatywna, wpisana w kanon literatury wybitnej, ale powiedzmy niekoniecznie nowatorskiej. Drugi biegun myślenia jurorów to skupienie się na twórczości bardziej "świeżej", czasem ryzykownej, która odkrywa w literaturze nowe formalne czy światopoglądowe lądy.

Pospekulujmy. Czy na tak pomyślaną nagrodę miałby szansę np. Bronisław Wildstein, jako pisarz oczywiście, nie publicysta.
Czy mógłby? Myślę, że jednak nie. Nie padła akurat taka propozycja. Gdy mówię o diagnozie społecznej, nie myślę o polityce, a ten pisarz postrzegany jest przez pryzmat polityki. Ja za słabo znam dorobek Wildsteina jako pisarza, ale niewykluczone, że człowiek bardzo polityczny może tworzyć wybitną literaturę, jak choćby Mario Vargas Llosa, u którego aż kipi od polityki i konkretnej, politycznej rzeczywistości.

A Dorota Masłowska? Choć jej już lansować bardzo nie trzeba.
Nie wiem czy jej by pomogła. To jest bardzo ciekawa pisarka, choć niektórzy twierdzą, że zjada swój ogon. To ten biegun bardziej nowoczesny, otwarty. Osobiście wolę bardziej jej słuchać niż ją czytać, czyli wolę jej sztuki lub rzeczy oparte na jej prozie, bo to jest język żywy, i zabawmy, i inteligenty, i ekspresyjny, i dziwaczny.

A "sędziwy starzec" Jarosław Marek Rymkiewicz? W końcu łodzianin z urodzenia.
Znowu jest to pisarz naznaczony polityką. I znów zaczyna się dyskusja, nie tylko o polityce, ale i środkach wyrazu, poetyce. To specyficzne pisanie. Osobiście mogę czasem coś bardziej lubić lub mniej, ale trudno odmówić temu wyrazistości. Bo czuje się czy coś jest wybitne i inteligentne, czy nie. U kogoś niekochanego też można znaleźć coś co błyszczy i jest ożywiające Na przykład nie przepadam za country, ale ballada z filmu "Nocny kowboj" jest przepiękna. Nie spekulujmy. Poczekajmy na 15 grudnia, gdy w Teatrze Nowym pojawi się laureat. Nagroda została przyznana solidarnie. Votum separatum nie było (śmiech).

Jaka będzie przyszłość nagrody?
Chciałbym rzec, że wspaniała, ale z tego co mi się wydaje, to w przyszłym roku nie ma szansy uczynić ją Nagrodą Miasta Łodzi. choć jest szansa ją utrzymać. Teraz jest to pewien test, papierek lakmusowy. Po wręczeniu zastanowimy się czy będzie można, trzeba ją modyfikować. To oczywiście moje zdanie. Ważne zaś, by promowała nasze miasto i literaturę. By były to ciała połączone.

Rozmawiał Łukasz Kaczyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki