Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Okońska-Walkowicz: Jest czesne, ale są małe klasy i dużo zajęć

Maciej Kałach
Anna Okońska-Walkowicz
Anna Okońska-Walkowicz Andrzej Banas
Z Anną Okońską-Walkowicz, prezes Społecznego Towarzystwa Oświatowego, rozmawia Maciej Kałach

Niedawno, bo pół roku temu, ogólnokrajowa sieć państwa szkół świętowała 25-lecie edukacji niepublicznej w Polsce w naszym Pałacu Poznańskich. Była okazja, aby porównać jej perspektywy w Łodzi i w kraju. U nas, mimo niżu demograficznego, uczniów szkół niepublicznych dla dzieci i młodzieży nie ubywa. Czy to tendencja ogólnopolska?
Zdecydowanie! W szkołach niepublicznych, nie tylko STO, ale też tych prowadzonych przez zakony czy fundacje liczba dzieci rośnie. W gminnych natomiast maleje. Popatrzmy na przykład na Kraków - w ciągu dwóch lat procent dzieci zapisywanych do gimnazjów niepublicznych zwiększył się z 20 do 25 procent. To może wydawać się niewiele, ale proszę mi wierzyć, że jest wielkim sukcesem.

Jaka grupa rodziców zapisuje swoje dzieci do szkół niepublicznych, decydując się na dodatkowy wysiłek w postaci opłacania czesnego? Dlaczego warto go podjąć? Czego nie daje oferta szkół prowadzonych przez samorządy?
Po pierwsze: szkoły STO to zazwyczaj nieduże placówki. W klasach uczy się maksymalnie kilkanaście osób. W szkołach publicznych to często nawet 30 uczniów. Tak małe grupy pozwalają na większy kontakt z nauczycielem, nie dopuszczają do sytuacji, że któryś z uczniów jest anonimowy. Same dzieci dzięki temu czują się bezpieczniej i są bardziej odważne w zadawaniu pytań czy przyznawaniu się do tego, że czegoś nie rozumieją. Po prostu w takiej klasie uczniowie szybciej budują wzajemną sympatię i zaufanie. W szkołach STO mamy cztery punkty, których skrupulatnie się trzymamy: profesjonalizm, przyjazna atmosfera, kreatywność i nastawienie na podmiotowe traktowanie ucznia. Przecież każdy uczeń ma inne predyspozycje, inną osobowość. Nie można ich, kolokwialnie mówiąc, wrzucać do jednego worka. A tak, niestety, często dzieje się w publicznych szkołach, Oczywiście, nie wszystkich, ale takie sytuacje się zdarzają. Jest jeszcze jeden ważny aspekt, który zachęca rodziców do płacenia czesnego - proszę zauważyć, że uczniowie szkół publicznych często po zajęciach chodzą na jakieś kursy dodatkowe - języki, taniec, piłkę… To generuje ogromne koszty. U nas, w ramach czesnego, oferujemy bogaty zakres zajęć To zwalnia rodziców z wielu innych kosztów kształcenia dzieci.

Czy każdy uczeń może zostać zapisany do państwa szkoły? Czy np. absolwent podstawówki z "miernym" z zachowania ma szansę dostać się do gimnazjum stowarzyszenia? Co dzieje się, gdy nagle grzeczny uczeń zaczyna sprawiać poważne problemy wychowawcze - np. "pyskuje" nauczycielom i grozi kolegom?
Nikogo nie skreślamy. To nie jest tak, że jeśli któryś uczeń zaczyna sprawiać problemy, umywamy ręce i wyrzucamy go ze szkoły. Oprócz edukacji stawiamy na wychowanie i współpracę z rodzicami, dlatego, jeśli tylko jakieś problemy się pojawiają, wspólnymi siłami staramy się je rozwiązać. A jeśli mowa o rekrutacji - oczywiście, istnieją jasno określone zasady, kto ma pierwszeństwo przyjęcia do szkoły. Po tym, jak rodzice zapisują dziecko do nas, zapraszamy ich na rozmowę kwalifikacyjną. To tylko brzmi tak poważnie - traktujemy ją jak zabawę, która ma sprawdzić gotowość dziecka do podjęcia nauki w naszej szkole. Sprawdzamy jak się zachowuje, jak radzi sobie w grupie. Przy wyższych rocznikach, bo przecież prowadzimy nie tylko podstawówki, ale też gimnazja i licea, komisje rekrutacyjne określają zasady - minimalną średnią i ocenę z zachowania. Zazwyczaj ta średnia to około 4,0, a zachowanie przynajmniej dobre.

Kto uczy w państwa szkołach? Czy to nauczyciele, którzy nie potrafili znaleźć "ciepłych" posadek w oparciu o Kartę Nauczyciela, czy to raczej państwa placówki starają się zwerbować najlepszych? Częsta opinia o szkołach niepublicznych w Łodzi głosi, że obowiązków jest więcej, ale za niższe niż "karciane" wynagrodzenie.
Nie rozróżniałabym nauczycieli w szkołach publicznych i u nas - nie można tego generalizować. Nie można powiedzieć, że w szkołach STO uczą wybitni specjaliści, a ci z innych szkół są znacznie słabsi. Jednak staramy się, żeby nasza kadra była na jak najwyższym poziomie. Samo zatrudnienie w szkole nie wystarczy - nasi pracownicy wciąż się uczą. Chociażby podczas Wakacyjnej Szkoły STO czy w ramach Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli STO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki