Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atak na ciepłownię w Ozorkowie. Sąd przedłużył areszt dla Roberta W.

Redakcja
Jarosław Kosmatka
W Sądzie Rejonowym w Zgierzu odbyła się rozprawa Roberta W., którego oskarżono o podpalenie miejscowej ciepłowni i narażenie na utratę zdrowia jednego z jej pracowników. W czwartek, 23 października, zeznawali rodzice oskarżonego, jego były kierownik oraz jeden z pracowników ciepłowni.

– Widziałam syna ok. 3 miesiące przed zatrzymaniem, nie skarżył się na nic, w jego zachowaniu też nie było nic dziwnego – zeznawała w sądzie matka oskarżonego.

Robert W. rok temu zakradł się do budynku ciepłowni w Ozorkowie. Na zmianie był wtedy Józef Z.

- Piłem kawę, gdy usłyszałem trzask drzwi. Stał w nich Robert z siekierą i nożem w rękach. Powiedział tylko, że mam nie dyskutować, bo on ma swoje do zrobienia - relacjonuje pracownik, który jest jednym z pokrzywdzonych w sprawie. - Kazał mi usiąść na krześle i dać mu papierosa, potem musiałem wyrzucać dokumenty z szafki. Chciał przywiązać mnie do słupa, ale powiedziałem, że przecież nigdzie nie ucieknę.

Jak wynika z zeznań pokrzywdzonego, Robert W. chodził po budynku ciepłowni i niszczył siekierą urządzenia. Gdy oskarżony poszedł na halę, Józef Z. wykorzystał nieuwagę oprawcy, wyważył drzwi wyjściowe i uciekł.

- Gdy wsiadałem do samochodu, zobaczyłem Roberta w drzwiach ciepłowni, zakazał powiadamiania policji - dodaje Józef Z.

Pokrzywdzony pojechał do domu, skąd powiadomił o sytuacji swojego kierownika. Potem wrócił do ciepłowni.

- Z relacji pana Józefa trudno było zrozumieć, co dokładnie zaszło. Przez telefon powtarzał, że był sabotaż - mówi Robert K., były kierownik oskarżonego. - Zadzwoniłem na policję i powiadomiłem prezesa, a potem pojechałem na miejsce.

Prócz zniszczenia urządzeń, oskarżony miał także podpalić jedną z szaf sterowniczych. Pokrzywdzony pracownik zeznał jednak, że nie widział, by Robert W. miał przy sobie kanistry z benzyną. W przebieg zdarzeń, nie mogą uwierzyć rodzice oskarżonego. Przyznają jednak, że od pewnego momentu zmieniło się jego zachowanie.

- Miałam wrażenie, że bardzo przeżywa morderstwo swojego przyjaciela, który zginął niedaleko ciepłowni. Syn obawiał się po tym pracy na wieczornej zmianie, czasem mąż musiał po niego pojechać - mówi matka Roberta W. - Nie zwierzał się nam jednak, więc nie wiedziałam nawet, że go zwolnili.

Robert W. był pracownikiem ozorkowskiej ciepłowni do września ubiegłego roku. Rozwiązano z nim umowę o pracę na zasadzie porozumienia stron, bo został oskarżony o kradzieże prywatnych pieniędzy. Pozostali pracownicy zgłosili, że z portfeli giną im spore sumy. Niedługo po tej informacji odnaleziono nagranie monitoringu, na którym widać, jak Robert W. kradnie pieniądze.
Oskarżony udzielał się także w Ochotniczej Straży Pożarnej w Ozorkowie, gdzie był członkiem zarządu.

Kolejna rozprawa odbędzie się w grudniu. Do tego czasu Robert W. będzie w areszcie, sąd bowiem zdecydował o przedłużeniu tego środka zapobiegawczego. Dodatkowo sąd wniósł o uzupełnienie przez biegłych opinii o informacje, czy stwierdzono u Roberta W. objawy depresji, jakie mogło być ich podłoże i czy miały one wpływ na poczytalność 37-latka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki