Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartosz Kurek: Byłem u Lenina, a na Syberii widziałem biegun północny [WYWIAD]

Paweł Hochstim
Bartosz Kurek przyleciał we wtorek do Łodzi
Bartosz Kurek przyleciał we wtorek do Łodzi Krzysztof Szymczak
Z Bartoszem Kurkiem o jego grze w Dynamo Moskwa, rozmawiał Paweł Hochstim.

Przyjemnie jest przyjechać po kilku miesiącach do Polski?
Tak, bardzo. Od wyjazdu do Moskwy, czyli od trzech miesięcy nie byłem w kraju. Dobrze się stało, że w Lidze Mistrzów Dynamo zagra z PGE Skrą.

Dla Pana ostatni czas był trudny z powodu kontuzji.
Pierwszy raz w trakcie mojej kariery zdarzyło się coś takiego, że z jednej kontuzji przeszedłem w drugą. Ta pierwsza była pechowa, bo lądując po prostu stanąłem na stopie innego zawodnika, ale druga była już moją głupotą. Po czterech tygodniach przerwy w treningach chciałem wejść z wysokiego C i pojawił się uraz pleców.

Zagra Pan w środowym meczu?
Nawet jeśli będę wpisany do składu to i tak sądzę, że szanse na występ są małe. Ale nie zmienia to faktu, że bardzo się cieszę, że przyleciałem z zespołem do Łodzi. To jest dla mnie forma odbudowania się, także psychicznie.

Ale nie tak miało być. Bartosz Kurek miał zagrać przed polskimi kibicami...
Niestety. Nie ukrywam, że czekałem na mecz ze Skrą i często myślałem o tym meczu. Chciałem być ważnym punktem w tej rywalizacji. Cóż, los zdecydował inaczej. Szkoda, bo gra przed polskimi kibicami, nawet w roli rywala, jest bardzo miłym doświadczeniem.

A tego zainteresowania kibiców chyba w Rosji najbardziej brakuje. Liga jest bardzo mocna, ale dziennikarze i kibice niespecjalnie zajmują się siatkówką.
Zainteresowania w ogóle nie da się porównać. Przed sezonem graliśmy mecze eliminacyjne Pucharu Rosji, z mocnymi rywalami, a w hali było z pięćdziesiąt osób. W lidze jest trochę lepiej. Trzeba pamiętać, że w Moskwie jest wiele drużyn na bardzo wysokim poziomie. Ale gdy np. polecieliśmy na mecz z zespołem Łukasza Żygadły do Nowego Urengoju, to hala była pełna.

Nowy Urengoj to, w cudzysłowie, jedna z największych atrakcji ligi rosyjskiej.
Krajobrazy nieprawdopodobne. Gdy wysiadłem na lotnisku i się rozejrzałem to doszedłem do wniosku, że tak właśnie wyobrażałem sobie biegun północny. Wszędzie śnieg i temperatura z minus trzydzieści. Choć dla nich to jeszcze nie jest zimno, śmialiśmy się, że jeszcze kurtek nie zakładają, gdy jest tak ciepło.

A poziom ligi jest wysoki?
Nie chcę się wymądrzać, ale sądzę, że bardzo wysoki. Dam taki przykład. Przyjechała do nas drużyna z Charkowa i, choć interesuję się siatkówką, to właściwie nie kojarzyłem żadnego nazwiska. A tymczasem oni grają bardzo dobrze i mają najlepszego atakującego w lidze. Pod względem potencjału sportowego Rosja jest przerażająca.

Zaaklimatyzował się Pan w Moskwie i w klubie?
Nie miałem z tym żadnego problemu. W klubie wszyscy są bardzo mili i otwarci. Staram się z nimi dogadać, ale jest kłopot, bo mało kto mówi po angielsku. A ja po rosyjsku na razie słabo, chociaż bardzo dużo rozumiem. Szczęśliwie język polski jest podobny do rosyjskiego.

A jak dogaduje się Pan z trenerem Jurijem Czerednikiem?
Trener wiele lat spędził we Włoszech, więc doskonale mówi w tym języku. Po angielsku już gorzej, ale - tak jak mówiłem - bardzo dużo rozumiem po rosyjsku.

Widziałem zdjęcia z Pańskiego przylotu do Moskwy. Klub przysłał po Pana autokar...
Pewnie myśleli, że będę miał dużo bagaży. A może chodziło o to, że autokar w Rosji to najbezpieczniejszy środek transportu.

Czyli poznał Pan już słynne moskiewskie korki i, delikatnie mówiąc, dziwne zasady jeżdżenia samochodem?
Tak, to coś niesamowitego. Dostałem od klubu samochód, ale jechałem nim tylko raz. Kierowcy w Rosji są szaleni. To temat na książkę. Na szczęście mieszkam blisko hali i wszystko mam na wyciągnięcie ręki. W budynku, w którym mieszkam, jest bardzo dobra restauracja, blisko mam sklepy, także właściwie nie opuszczam tego obszaru. Ale czasem muszę. Kiedyś musiałem wybrać się do lekarza, który ma swoje biuro w centrum. W sumie do pokonania było z piętnaście kilometrów, a wyprawa zajęła mi trzy i pół godziny.

To u Lenina w mauzoleum pewnie Pan nie był?
Byłem. Wszystkie ważniejsze zabytki zwiedziłem, chociaż nie przepadam za tym. Na Placu Czerwonym też oczywiście byłem.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki